„Przędza” – przeczytaj fragment książki!

Otwarty dostęp

Nowa książka autorki bestsellerowej Czułej Przewodniczki to próba przyjrzenia się kobiecej codzienności i sprawom, z których tkamy swoje życie. Poniżej prezentujemy jej fragment.

Szukając metafory na codzienność kobiet, które spotykam, ułożyłam słowo „rushmageddon”. 

POLECAMY

Kiedy moje życie jest jak rushmageddon, jestem w nim trwale nieobecna. Na zewnątrz – w ciągłym ruchu, więdnę od środka. To jest jak trwałe porzucenie: jestem jak dziecko, którego matka wyszła i nie wraca, godzinę, dwie, trzy, nie ma jej wieczorem ani następnego ranka, aż w końcu rozumiem – ona nie wróci. Wtedy to małe zostaje zamrożone. 

Częścią rushmageddonu jest to, że należy go wykonywać tak, żeby nikt się nie zorientował, że jest ciężko. Bo jednym z zadań, które stawia się przed kobietami, jest rozświetlanie codzienności kolegom z biura, partnerom i szeroko pojętemu społeczeństwu. 

Uczestnicy i uczestniczki runmaggedonu wyraźnie się męczą: sapią, stękają, klną, pocą się i dyszą. – No nic dziwnego – mówię, patrząc na to z głębokości mojego fotela, zagryzając swój podziw jakąś przekąską, zgoła nieprzypominającą marchewkowych słupków. Tymczasem w rushmageddonie ma być tak jak w tamtym artykule o tańcu, który kiedyś przeczytałam: „Trudy widać na próbach – pisze autorka – na scenie pozostaje już tylko czyste piękno i radość”. Wszystko ma wyglądać tak jak w długiej i pięknej reklamie pewnej marki jubilerskiej. Na grudniowym ganku kwitną róże. I pachną! Wiemy to, bo aktorka reklamująca markę je wącha. Super, prawda? Jakie piękne te moje róże, jak cudownie relaksować się ich zapachem tuż przed świętami, wszystkie tak przed świętami robimy, wszystkie przed świętami tak się relaksujemy, żeby wdychać całą jędrną (mimo trójki dzieci) piersią tę cudowną przedświąteczną atmosferę! Wąchamy róże na swoich grudniowych gankach, a jeśli nie w te święta, to na pewno w następne, jeśli tylko kupimy bransoletkę czy kolczyki! Ty nie wąchasz?! No to zacznij, czas najwyższy, wystarczy pokochać siebie i zaraz zakwitną! Że nie masz ganku? No co ty, jak nie masz!? Wszyscy mają ganki!

Ganek jest częścią niewidzialnej klatki. Pionowe kraty zrobione są z „jak wyglądam”, a poziome – z „co ludzie pomyślą”. W dodatku wszyscy wokół wydają się całkiem swobodni w swoich szerokich uśmiechach. I czujesz się głupio, że akurat ty jedna czasami masz wszystkiego centralnie dość. „Dziwne, u mnie wszystko działa!” – mówi Informatyk z Surowej Komisji, patrząc na twoje życie. 

Kilka lat wcześniej, zanim powstała wiekopomna reklama i zanim mój worek z historiami o rushmageddonie stał się cięższy niż ten, który dźwiga Święty Mikołaj, siedziałam w kręgu kobiet w starej krakowskiej kamienicy. 

– Ja już mam dość tej opowieści! – powiedziała jedna z nich. – O tym, że trzeba cierpieć, żeby się rozwijać, że ja się muszę dociskać, żeby coś znaczyć. W ogóle nie mam na to ochoty. Ja sobie chcę wzrastać poprzez przyjemność. Albo nie wzrastać. W ogóle nie wiem, czy chcę wzrastać. Ale na pewno nie będę robić sobie z życia jakiegoś pola bitwy i wysyłać się co chwila na jakiś front! – tak powiedziała i jeszcze zagryzła to kawałkiem czekolady mlecznej z orzechami. 

No weź. No jak to. W sensie – że można inaczej? W kręgu się nie oceniamy, nie podważamy, słuchamy jeno z uwagą oraz nie wchodzimy w polemikę – siedziałam więc z pozornym spokojem i pomieszczałam w sobie swój wstrząs. Przyjemność? No owszem, jako przerywnik od znoju! Ale żeby tak zaraz jako forma życia? Główna aspiracja? To było obrazoburcze. Nie byłam jednak pewna, przeciwko komu dokładnie bluźniła moja kręgowa siostra oraz komu i czemu ja oddawałam cześć, że zobaczyłam to jako bluźnierstwo. 

A jednak te słowa zaczęły puchnąć we mnie, wracać do mnie i do moich wrót kołatać; wracały do mnie raz po raz jak namolny akwizytor; nie dawały o sobie zapomnieć. Ten pomysł na życie niebitewne, niewyczynowe, przepełnione lekkością pociągał mnie
jak George Michael w czasach młodości, zanim się okazało, że nigdy nie miałam u niego szans i on u mnie też nie. 

Nie żebym przestała rozumieć, że życie jest ciężkie, ale zaczęłam podejrzewać, że może być też lekkie, przynajmniej czasami. Oraz że ja sama mogę szukać w nim lekkości, a nie ciężaru, że mogę wybierać, posługując się językiem biznesowym, strefę komfortu zamiast się z niej katapultować za każdym razem, kiedy się przyłapię na tym, że gdzieś spoczęłam i że na przykład patrzę sobie na kosa, który przysiadł na parapecie. 

– Jesteś w strefie komfortu! – pohukujemy na siebie nawzajem i na siebie same. – Wyjdź ze strefy komfortu, wychodź, no prędzej! – wołamy, jakby strefa komfortu była jakimś terenem skażonym albo co najmniej miejscem dla cieniasów, a przecież w życiu trzeba być twardym i walecznym. 

– O Jezu, nakryli mnie w strefie komfortu, muszę natychmiast stąd uciekać!

Nasz język aż ugina się od bitewnych metafor: mierzymy się z rzeczywistością, pokonujemy własne słabości, przełamujemy siebie, walczymy z chorobą, walczymy z czasem, zmagamy się z przeciwnościami losu, bronimy swojego stanowiska. Krew, pot i łzy. 

Ale w gruncie rzeczy wcale mnie nie zachwyca, że Bóg/Bogini/Kosmos/Siła Wyższa/Niższa wystawia nas niejednokrotnie na próby najcięższe. Często wolałabym po prostu żyć z przyjemnością. Czy to taka ujma na honorze?

I czy świat jest tarczą, żebym miała spędzić życie na celowaniu? 

W świecie łuczniczym, w świecie mierzenia do celu, a już tym bardziej w świecie rushmageddonu, kluczową figurą jest wyczyn i konieczne do wyczynu „przełamanie siebie”: moment pokonania bólu, doprowadzenie się do granicy i za granicę tego bólu. W świecie wyczynowym nie idziesz, tylko „robisz kroki”, a aplikacja proponuje ci, żeby podnieść sobie dzienny cel. Padłaś? Powstań! Ból i cierpienie są niezbędne w świecie bohatera, bez tego się nie rozwiniesz, nie urośniesz, nie pójdziesz do przodu i nie staniesz się „najlepszą wersją siebie”. I za chwilę nie zrozumiesz, że ta wersja nie była jednak najlepsza, i trzeba znowu piąć się w górę i cierpieć po drodze.

Fragment pochodzi z książki „Przędza” Natalii de Barbaro, która niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwa Agora.

Można ją kupić tutaj: Przędza. W poszukiwaniu wewnętrznej wolności - Natalia de Barbaro - książka w miękkiej okładce - księgarnia Kulturalnysklep.pl

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI