Miała wrażenie, że nawet ojciec był elementem tego bagażu. Jako mała dziewczynka nie miała podstaw, żeby wątpić w tę życiową strategię. Działała jak dobrze naoliwiona maszyna, przynosząc za każdym razem otulające poczucie spokoju i bezpieczeństwa, ilekroć tego potrzebowała. Wszystko było ogarnięte, zaopiekowane, zorganizowane na czas. Praca, dom, kariera, szkoła, wakacje, rodzina. Patrzyła na matkę z podziwem. Życie na własnych zasadach imponowało jej. Odkąd świadomie pamięta, zawsze chciała być taka jak matka: silna, niezależna, sprawcza, niezastąpiona. I wyglądało na to, że samowystarczalna. Kiedy pojawiały się oferty pomocy, nawet jeśli były rozpatrywane, wcześniej czy później przegrywały opatrzone komentarzami matki typu: „Zawsze muszę coś ciągle po kimś poprawiać”, „Taka pomoc, co to za pomoc, potem i tak wszystkiego szukam, a kuchnia wygląda, jakby przeszło tornado”, „Jak nie pasuje Wam pomóc mi teraz, to nie potrzebuję wcale”. Dopiero znacznie później, dorastając, zaczęła zauważać, że w tej dobrze naoliwionej maszynie tylko pozornie wszystko działa bez zarzutu. Sama nie wiedziała, czy bardziej podziwia matkę, czy jej współczuje. Matka bywała często zmęczona i poirytowana, nie miała dla niej czasu, kiedy naprawdę go potrzebowała, co powodowało, że też szybko musiała sobie zacząć radzić sama ze swoimi problemami. Nie wiedziała dlaczego, ale bywało, że matka wyładowywała na niej swoją frustrację: „No proszę, każdy lubi przyjść na gotowe” lub „Pewnie, samo się nie zrobiło”. Czuła się wtedy winna, ale kiedy oferowała swoje wsparcie i spotykała się z odrzuceniem lub krytyką, przestała je w końcu proponować. Gorzej znosiła bez przerwy podnoszoną poprzeczkę, wygórowane oczekiwania i punktowanie jej osiągnięć zawsze tym samym: „Na nic lepszego nie było Cię stać?”, nawet jeśli była to zdobyczna ocena z przedmiotu, który wymagał od niej dużo wysiłku i starań. Wreszcie dorosła i poszła na swoje. Na wyposażeniu w dorosłość miała ambicję, własne marzenia i silną determinację, żeby je osiągnąć. Co więcej, była przekonana, że z matczynym „dam radę” zawojuje świat i zrobi to sama. Chciała jak matka osiągnąć sukces i poczuć się silna oraz niezależna. Głodna sukcesu pracowała ciężko i z zaangażowaniem, toteż szybko dostała swoją szansę, która mogła jej otworzyć drzwi do kariery. Projekt wyglądał obiecująco, ale… wymagał współpracy. Uznała, że to opcja dla… słabych.
POLECAMY
Równia pochyła
Jak sądzisz, jak potoczyły się dalsze losy bohaterki tej opowieści i jej projektu? Oto, co się wydarzyło:
- Chciała się wykazać, a wzorce wyniesione...
Dołącz do 50 000+ czytelników, którzy dbają o swoje zdrowie psychiczne
Otrzymuj co miesiąc sprawdzone narzędzia psychologiczne od ekspertów-praktyków. Buduj odporność psychiczną, lepsze relacje i poczucie spełnienia.