Apfelbaum miał prawie wszystko – był wykształcony, zamożny, szanowany. Nie miał tylko urody i powodzenia u kobiet. Modlił się więc do Boga, by zesłał mu urodę. Lata płynęły, Apfelbaum codziennie rano przeglądał się w lustrze i codziennie widział siebie tak samo brzydkiego. Aż pewnego dnia ujrzał w nim pięknego mężczyznę. „To chyba ja” – pomyślał. Tak się zachwycił, że wybiegł z domu, krzycząc: „Ludzie...!”. I przez nieuwagę wpadł pod autobus. Resztką sił zwrócił się do Boga: „Panie, co ja Ci zrobiłem, że teraz, gdy jestem – o ile to ja – nie tylko wykształcony, bogaty i szanowany, ale też piękny, i miałbym powodzenie u kobiet, Ty wpychasz mnie prosto pod autobus”. Wtedy z nieba odezwał się głos: „Wybacz mi, Apfelbaum, ja ciebie po prostu nie poznałem”. Sądzimy, że można poznać siebie, a co więcej – że można poznać siebie niemal całkowicie, do dna. Na pierwszy rzut oka nic prostszego: mamy siebie pod ręką, a także pod kontrolą, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by dowiedzieć się o sobie wszystkiego (a nawet więcej). Skąd zatem biorą się kłopoty? Mariola twierdzi, że zbyt późno dowiedziała się, że nie potrafi współpracować z innymi. Stefan wolałby nie wiedzieć, że jest „zaledwie” średnio muzykalny, tak dobrze było mu ze złudzeniem, że jest Mozartem. Mariola boi się nowych zadań, bo nie umie przewidzieć, jak w nich wypadnie. Stefan ciągle liczy swoje zalety i wady. Za każdym razem wychodzi mu inny wynik. Mariola uważa, że lepiej zbytnio nie wnikać w siebie, bo a nuż odkryje się coś kłopotliwego, przerażającego. Stefan zaś sądzi, że nikt nie zna go tak dobrze, jak on sam.
Polityk z egoistą
Poświęcamy niemało czasu i energii, aby zdobyć informacje o sobie. Powstaje jednak pytanie, z jakim skutkiem. Własna osoba jest wyróżnionym obiektem poznania. „Ja” jest aktywizowane automatycznie. Dane na swój temat przyciągają uwagę bardziej niż inne. Z drugiej strony informacje o sobie wzbudzają emocje łatwiej i silniej niż te o innych ludziach, a tym samym są bardziej podatne na zniekształcenia.
Richard Robins i Oliver John wskazują, że w poznawaniu siebie wyróżnić można cztery postawy. Pierwsza postawa – naukowca – polega na próbach bezstronnego gromadzenia informacji, na starannej ich analizie, na porównywaniu i wnioskowaniu. Efektem tych wysiłków jest prywatna teoria własnej osoby, która stanowi podstawę do przewidywania swoich zachowań. Postawa druga – polityka – wiąże się z poszukiwaniem skuteczności swojego działania, a środkiem do tego staje się gromadzenie danych o reakcjach, jakie nasze zachowania wywołują u innych. Miarą jej skuteczności jest osiągany szacunek czy prestiż. Postawa trzecia – negocjatora – polega na takim selekcjonowaniu informacji, które zapewni zgodność różnych danych na temat siebie, a także da przekonanie o własnej stałości w zmieniających się warunkach. Czwarta postawa – egoisty – przejawia się poszukiwaniem takich danych o sobie, które zapewniają dobre samopoczucie. Można tu mówić na przykład o tendencyjnym zniekształcaniu informacji czy o wyborze wyłącznie tych pozytywnych. Jak widać, te cztery tendencje nie są spójne. Wszystko wskazuje na to, że współistnieją one u każdego z nas (być może w różnych proporcjach). W efekcie ich działania powstaje subiektywny obraz własnej osoby.
Rozważmy dwie kwestie: w jaki sposób zdobywamy informacje na swój temat i jakie są ograniczenia w poznaniu siebie. Z ważnych powodów zacznę od ograniczeń.
Najważniejszym ograniczeniem w poznawaniu siebie jest brak dystansu do własnej osoby. Poznający i poznawany są tymi samymi osobami, a co więcej – narzędzia poznania też są w tym uwikłane. Świadomość poznaje treść świadomości za pomocą świadomości. Wynika z tego, że najważniejszą cechą samopoznania je...
Dołącz do 50 000+ czytelników, którzy dbają o swoje zdrowie psychiczne
Otrzymuj co miesiąc sprawdzone narzędzia psychologiczne od ekspertów-praktyków. Buduj odporność psychiczną, lepsze relacje i poczucie spełnienia.