„Nie no, podstawa programowa z matmy to jakaś przesada. Po co komu te wzory, skoro czat mi wszystko zrobi? Ten minister edukacji to jakiś dzban. A tak w ogóle to jak mu tam było?”.
Mniej więcej tak wygląda podejście do polityki dzisiejszej młodzieży. Zainteresowanie nią kończy się tam, gdzie nie ma nic do ugrania. Trochę przykre, bo w październiku dwa lata temu to właśnie ona pokazała, że chcieć to móc.
Kiedy porównuję sobie elektorat pokolenia moich rodziców czy dziadków do młodych, znajduję więcej różnic niż wspólnych cech. Nasi rodzice i dziadkowie napisali historię ubiegłego wieku i dokonali rewolucji w wielu dziedzinach. Napisali ją własną krwią, kiedy walczyli podczas okupacji niemieckiej lub podczas stanu wojennego. A młodzi? Urodzeni w dobrobycie od najmłodszych lat nie potrafią sobie wyobrazić, jak to było. Ich spojrzenie na rolę polityki ogranicza się do tego, czy zablokują dostęp do TikToka, czy nie. Podejmując decyzje polityczne, kierują się bardziej własnym interesem niż dobrem wspólnym czy rozwojem państwa. Oczywiście, i całe szczęście, są wyjątki z olbrzymią wiedzą i poprawną interpretacją polityki.
Wśród moich znajomych, gdy już się rozmawia o polityce, to przewodnim...
Dołącz do 50 000+ czytelników, którzy dbają o swoje zdrowie psychiczne
Otrzymuj co miesiąc sprawdzone narzędzia psychologiczne od ekspertów-praktyków. Buduj odporność psychiczną, lepsze relacje i poczucie spełnienia.