Odejścia bez powrotów

Wstęp

Marek zapytał mnie w którymś momencie: ?Dlaczego mam z nią być, skoro jej już nie kocham??. Ale choć on jej już nie kocha, to dlaczego to wszystko wydaje się takie smutne i niesprawiedliwe, mówiąc wprost – niedobre?

Oglądam w telewizji kolejną reklamę dobrego samochodu. W przydługim wstępie widzę atrakcyjny nowy dom (można się domyślać, że lepszy niż stary), nowych znajomych ubranych w drogie ciuchy i – w przeciwieństwie do starych – radośnie uśmiechniętych, wreszcie nową, zgrabną i długonogą dziewczynę spędzającą czas nad basenem, a nie tak jak „stara” w kuchni. Krótkie ujęcie tej starej sugeruje, że jest zupełnie nieatrakcyjna – nie dość, że stale w kuchni, to jeszcze w ciąży.
Już chciałam wygłosić jakiś ogólny pogląd o idiotyzmie reklam i całkowitej ich nieadekwatności, gdy dotarło do mnie, że to, co przed chwilą obejrzałam, jest ostrą karykaturą problemów małżeńskich, z którymi spotykam się ostatnio coraz częściej.
Może najbardziej typowe będzie małżeństwo Marka i Joanny. Oboje po czterdziestce, dobrze wykształceni, po studiach uniwersyteckich. Mili, chciałoby się powiedzieć kulturalni, przyzwoici ludzie. W domu dwoje nastoletnich dzieci. Rozwód w toku, pomocy szuka ona, on chce odejść, ale nie chce jej ranić, więc z chęcią weźmie udział w rozmowach, sądzi bowiem, że ułatwią jej one zrozumienie jego decyzji, pogodzenie się z nią, a co za tym idzie – pozwolą zachować przyjaźń i dobre stosunki z „kobietą, którą szanuje jak żadną”.

Historia jakich wiele – miłość studencka, wynajmowane kawalerki, pieniędzy starczało do piętnastego, oboje pracowali jako nauczyciele z powołania i z zamiłowania. Były strajki studenckie, działanie na rzecz... Wreszcie dzieci i pierwsze własne samodzielne mieszkanie. Aż przyszedł taki rok, że pieniądze kończyły się dziesiątego, z mediów leciały non stop informacje, że jesteśmy wreszcie w swoim własnym domu. Pojawiać się też zaczęło przekonanie, że można żyć lepiej, a biedę klepią nieudacznicy i nieroby. Nocne rozmowy po położeniu do łóżek dzieci, trudne bilanse i niełatwe pytanie, jak żyć. Kochali się, rozumieli, wyznawali te same wartości, tak samo się bawili. Było ciężko, ale towarzyszyło im przekonanie, że nie ma takiej sprawy, której razem nie mogliby dźwignąć.
Którejś nocy zdecydowali: Joanna zostaje w szkole, pilnuje domu i dzieci, a Marek będzie „łapał smoka za ogon” – czyli kursy, szkolenia, zmiana zawodu. Wtedy firmy księgowe powstawały jak grzyby po deszczu. Tam były pieniądze. Zobaczyli w tym szansę dla swojej rodziny.

Na pierwszy kurs pożyczyli pieniądze. Razem świętowali pierws...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI