Mam na imię Marianna

Ja i mój rozwój I

To chore, nienormalne – słyszą często osoby transpłciowe, a one tymczasem walczą o normalność i akceptację. Nierzadko ta walka okupiona jest samotnością i cierpieniem – to cena, jaką płacą za bycie sobą.

KATARZYNA MIERZEJEWSKA:Na stronie Fundacji Trans-Fuzja jest zakładka o wiele mówiącej nazwie „Bzdury”. Można tam znaleźć artykuły, które szkalują osoby transpłciowe, podają informacje nie- prawdziwe i niesprawdzone, wzmacniając tym samym stereotypy i uprzedzenia wobec nich. Według jednego z takich mitów uregulowanie sytuacji prawnej osób transseksualnych będzie oznaczać legalizację patologii i sprawi, że ludzie co dwa tygodnie będą zmieniać płeć.

KAROLINA BIELAWSKA: Takie stereotypy są krzywdzące dla osób transseksualnych, które walczą o normalność. Ich droga do wolności jest, niestety, okupiona cierpieniem. Zanim zaczęłam pracować nad filmem „Mów mi Marianna”, nie zdawałam sobie sprawy, jak trudno jest być osobą transseksualną w Polsce.

Scenariusz Pani filmu napisało życie. Bohaterka urodziła się w niewłaściwym ciele – ciele mężczyzny. Przez 25 lat była w związku małżeńskim, ma dzieci. W wieku 43 lat postanowiła wreszcie zawalczyć o siebie.

KAROLINA BIELAWSKA: Marianna podjęła walkę o bycie zwyczajną kobietą, o akceptację spo- łeczną. Na każdym kroku musiała udowadniać, że jest wartościową i godną szacunku osobą. Chcia- łam pokazać ją jako zwykłą członkinię społe- czeństwa, która pracuje i chodzi do lekarza.

A korektę płci – jako zabieg, który odbywa się w zwyczajnym szpitalu, gdzie leczy się też innych pacjentów.
Tymczasem podczas kręcenia filmu sta- waliśmy przed kolejnymi barierami w postaci ludzkiej nieufności i niechęci. W jednej ze scen – kiedy Marianna jedzie do sądu – w tle słychać audycję radiową. Gdy zadzwoniłam do radia z pytaniem o możliwość wykorzystania tego fragmentu, uzyskałam zgodę. Jednak kiedy wyjawiłam, czego dotyczy film, zaczęły się schody.

POLECAMY

Ważnym elementem historii jest praca Marianny. Jako automatyk ruchu w warszawskim metrze odpowiadała za bezpieczeństwo pasażerów. Dwa lata zajęło mi skontaktowanie się z prezesem. Po przedstawieniu sprawy i korzyści, zarówno dla osób transpłciowych, jak i dla wizerunku Polaków, wreszcie otrzymałam zgodę. Jedyna instytucja, jakiej nie udało mi się przekonać do udziału w filmie, to Kościół katolicki. A udział osoby duchownej mógłby pomóc nie tylko Mariannie, która jest osobą wierzącą i praktykującą, ale też innym osobom transpłciowym i ich rodzinom.

IZABELA JĄDEREK: Społeczeństwo polskie jest bardzo homogeniczne. W naszej kulturze, w której kładzie się duży nacisk na religię i na wychowanie w duchu katolickim, jakakolwiek różnorodność jest odbierana w sposób negatywny, jako coś, czego musimy się bać. Nie dotyczy to tylko osób transseksualnych. Piętnuje się też osoby nieheteroseksualne, mniejszości religijne, mniejszości etniczne, ludzi z niepełnosprawnościami. Jesteśmy tak wychowywani, by wierzyć, że mamy równać do średniej, nie występować przed szereg.

KAROLINA BIELAWSKA: Polacy boją się nieznanego, tego, czego nie mieli okazji poznać albo nie znają za dobrze. Stąd bierze się też niechęć wobec uchodźców czy antysemityzm.

Dzięki filmowi możemy poznać Mariannę, osobę transpłciową. Dla wielu widzów jest to na pewno pierwsze takie spotkanie. Czym jest transpłciowość? Spotkałam się z wyjaśnieniem, że to termin parasol, który obejmuje transseksualizm, transgenderyzm i transwestytyzm.

IZABELA JĄDEREK: Termin transpłciowość obejmuje kilka obszarów związanych z tożsamością człowieka. Psychiczne poczucie płci osób transseksualnych jest odmienne od tego, co pokazuje biologia i ich metryka urodzenia. Dążą one zatem do korekty płci, czyli dopasowania ciała do tożsamości psychicznej. Operację poprzedza diagnoza medyczno-psychologiczna. Wiąże się to też ze zmianą dokumentów, co przekł...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI