Kobieta – termin ważności

Ja i mój rozwój Laboratorium

Obserwuję wiecznie niedowartościowane dziewczyny – zawsze za grube, za niskie, za jakieś. Muszą też pamiętać o „terminie przydatności do spożycia". Bo po przekroczeniu pewnego wieku przestają być pożądane, tracą na wartości - mówi Gail Dines.

KAROLINA ROGASKA: – Powiedziała Pani, że media dają kobietom mocny komunikat: albo sprawiasz, że mężczyźni chcieliby cię „mieć”, albo jesteś niewidzialna. Czy rzeczywiście kobiety nie mają innego wyboru? Zwłaszcza te, które chcą zaistnieć w mediach?
GAIL DINES: – Jeśli chcesz, by cię dostrzegli w świecie celebrytów, to rzeczywiście nie masz innego wyboru. Świetnym przykładem jest to, co stało się z Miley Cyrus czy Taylor Swift. Aby dalej liczyć się na rynku, musiały zmienić wizerunek – ze słodkich dziewczynek przeistoczyły się w kobiety-wampy. W mediach pełno jest teraz „gwiazdek”, które są znane tylko z tego, że... są znane. Wchodzisz w ten biznes jako kobieta i musisz konkurować na przykład z Kim Kardashian, mając ponadto świadomość, że gdy dobijesz do 35. roku życia i tak będziesz musiała zniknąć. Mężczyźni są w zupełnie innej sytuacji. Weźmy takiego George’a Clooneya – jest po pięćdziesiątce, jednak to nie przeszkadza mu być etatowym przystojniakiem Hollywood. Ile jest kobiet w tym wieku, które wciąż uważane są za bardzo atrakcyjne? Za mało. Większość z nich po prostu znika z życia publicznego.

Większość kobiet nie pracuje w mediach. Czy na nie ta sytuacja też ma wpływ?
– Ogromny. Pytam czasem moich studentów, co przede wszystkim czytają w magazynach ilustrowanych. Okazuje się, że bardzo interesują ich wieści ze świata celebrytów. Długie godziny spędzają też na poświęconych temu stronach internetowych. To sprawia, że moda na bycie widzialnym przenika całe społeczeństwo. A jej przejawem jest robienie selfie. Widzę, jak młodzi wrzucają na Face[-]booka: „Piję kawę w Starbucksie”, i myślę sobie: kogo to obchodzi?! Wielu jednak widzi w tym jakiś sens. Zwycięża pragnienie, by stać się częścią celebryckiej kultury. Prywatność odkłada się na bok. Kiedyś byłam z koleżanką na kolacji w pięknej, drogiej restauracji. Kelner przynosił dania do stolików obok, ale nikt nie zaczynał jeść, dopóki nie zrobił zdjęcia i nie wrzucił go do sieci. Goście nie przejmowali się, że jedzenie zaraz wystygnie i straci walory smakowe. Zamiast być i doświadczać, ludzie wolą obsesyjnie dokumentować, co dzieje się dookoła nich. Zero intymności.

Aby być, trzeba dobrze wyglądać, jeść w eleganckich restauracjach i wyjeżdżać na drogie wakacje, a przynajmniej tak się prezentować w internecie.
– Zupełnie się w tym zatracamy. Jest taki program „Girls Gone Wild”, gdzie kobiety, ku uciesze widzów, pokazują piersi. Obejrzałam kiedyś filmik dobitnie ukazujący, do czego prowadzi pragnienie bycia widzialnym. Jakaś dziewczyna była na plaży z przyjaciółmi, podeszli ludzie z „Girls Gone Wild" i poprosili, by pokazała piersi. Stwierdziła, że nie zrobi tego przy kolegach, bo się wstydzi, ale mogą pójść do pobliskiej przebieralni i tam bez problemu spełni prośbę. Nie chciała się rozebrać przy znajomych, ale nie krępowała się, że miliony osób na całym świecie zobaczą ją nagą. Żyjemy w kulturze, w której kobiety same zaczynają się uprzedmiotawiać.

Jaką rolę odgrywa tu pornografia? Niektórzy mówią, że jest ona swoistym rodzajem niewolnictwa.
– Jeżeli zawęzimy ten t...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI