Na Twojej długiej liście priorytetów jest już od dawna bardzo tłoczno, więc nic dziwnego, że bez kolejki nie ma szans dostać się na pierwsze miejsce. Rzecz w tym, że ta kolejka się nigdy nie kończy i zawsze pojawia się „jeszcze nie teraz, zdążę”. A przecież nie samą pracą człowiek żyje, więc jeszcze trzeba ogarnąć w międzyczasie codzienne życie. Też pełne priorytetów. Gdzie tu się ma zmieścić czas dla siebie? Dla jednych brzmi to egzotycznie. Dopóki nie zatrzyma ich życie, uważają, że są niezniszczalni. Cały czas nie dowierzają, że doba nie jest z gumy, więc decydują się skracać sen i żartują sobie, że wypoczną dopiero po śmierci. Inni kradną swoje 5 minut świętego spokoju ukradkiem w toalecie, gdzie wreszcie nikt im nie przeszkadza. Jeszcze inni z poczuciem ulgi przysiadają wieczorem na chwilę z książką, telefonem lub pilotem w ręce, aby chwilę później spektakularnie zasnąć z nimi i obudzić się w środku nocy z frustracją, poczuciem winy lub na dokładkę z rozmazanym makijażem. Dlaczego tak jest, że świadomi swoich potrzeb sabotujemy własne zdrowie i testujemy swoje granice?
POLECAMY
Brzydkie słowo na „u”? Urlop!
Z tym urlopem to same kłopoty, usłyszałam kiedyś. Za krótki źle, bo nie można porządnie odpocząć, za długi źle, bo się zbyt rozleniwiamy, a z drugiej strony nie można się wyluzować zupełnie, bo nie wiadomo, czy będzie do czego wracać, albo czy firma poradzi sobie beze mnie. A jak okazuje się, że sobie radzi, to też niedobrze, bo może już nie jesteśmy potrzebni i zamiast zluzować głowę, ciągle myślami jesteśmy gdzie indziej. A jak prowadzimy własną firmę, to niby wszystko gra, bo jesteśmy właścicielami swojego czasu. Ale albo jest stres, bo jak nie pracujemy, to nie zarabiamy, więc jak tu wypoczywać, albo jesteśmy znieczuleni i uspokojeni przekonaniem, że możemy przecież zawsze odpocząć w międzyczasie na „workation”. Jednak aby to się udało, potrzeba równowagi i stawiania sobie wyraźnych granic pomiędzy pracą a odpoczynkiem, a to często bywa mocno płynne i w efekcie możemy mieć poczucie, że i nasza efektywność osobista spada, a poczucie relaksu i odprężenia nie nadchodzi.
Podobno idealny model dla zdrowia to trzytygodniowy urlop. Jeden tydzień potrzebny, żeby się wyluzować i przyzwyczaić, drugi, żeby się zdążyć ucieszyć tym stanem, trzeci, żeby się oswoić z myślą o powrocie. Ale kto daje takie długie urlopy? Są z tego same kłopoty z zastępowalnością w firmie, a poza tym musi starczyć go jeszcze na cały rok, więc ostatecznie decydujemy się jedynie na skromny, przedłużony weekend, z którym… czasem nie wiadomo, co począć, taki jest krótki, za to z niezawodną listą rzeczy do zrobienia w domu, jak już nic zawodowego wreszcie nie będzie odciągać naszej uwagi.
No i jeszcze wisienka na urlopowym...
Dołącz do 50 000+ czytelników, którzy dbają o swoje zdrowie psychiczne
Otrzymuj co miesiąc sprawdzone narzędzia psychologiczne od ekspertów-praktyków. Buduj odporność psychiczną, lepsze relacje i poczucie spełnienia.