I ty możesz zostać psychologiem

Wstęp

O konieczności uchwalenia ustawy regulującej rynek usług psychologicznych, mówiono lat przynajmniej kilkanaście. Opracowana, przegłosowana przez Sejm, trafiła na cztery lata do „zamrażarki”. Teoretycznie jeszcze obowiązuje, ale wszystko wskazuje na to, że jej żywot nie będzie już długi. Ma ją zastąpić nowe, inne prawo, jak wszystko wskazuje - bardziej liberalne. Takie, które pozwoli uzdrawiać dusze nie tylko dyplomowanym psychologom.

Józef K. od dwóch lat cierpi na depresję. Wychodzi właśnie z gabinetu Karoliny, tarocistki. Odbyli długą pogawędkę przy kawie, o wszystkim i o niczym. Trzy godziny nie pomogły. „Instytucja pocieszyciela” zadziałała na krótko – gdy tylko opuścił przytulny pokoik tarocistki, przytłaczający problem powrócił. Co dalej? Szuka pomocy w Internecie. Wszędzie gabinety terapii, wszędzie informacje potwierdzające fachowość świadczonych usług. Dużo tego. Może jakieś duchowe uzdrawianie? Józef K. rozpoczyna wędrówkę po gabinetach, gdzie – jak głoszą hasła reklamowe – zostanie uzdrowiony. Trafia do Wielkiego Mistrza Spirit Reiki, Wielkiego Mistrza Energii Uniwersalnej, Wielkiego Mistrza Duchowego Uzdrawiania. Efekt? Lżejszy portfel i mętlik w głowie. Wizyta w gabinecie astroterapii i u bioenergoterapeuty też nie przynosi efektów – poza jeszcze cieńszym portfelem. To może czakroterapia albo hipnoterapia? Nic z tego. Żadnej poprawy nie było nawet po energetycznym oczyszczeniu mieszkania i egzorcyz­mach na odległość.

Józef K. ma dość wszystkiego co pseudopsychologiczne, duchowe i niekonwencjonalne. Znajomy poleca mu wizytę u profesjonalnego psychologa. Tylko jak go znaleźć? Przecież wszyscy uzdrawiacze, z którymi dotychczas rozmawiał, też chwalili się, że znają się na psychologii, że są psychologami.

Targi kuglarzy

Historia Józefa K. jest oczywiście wymyślona. Ale zupełnie realne jest to, że coraz częściej szukamy duchowego wsparcia u wróżek czy uzdrawiaczy, łudząc się, że zdejmą nam problem z głowy. Na dodatek, że zrobią to natychmiast, tu i teraz.

Ten wysyp „Wielkich Mistrzów Wszystkiego”, nagłe rozmnożenie owych szkół duchowych, u podłoża ma – oprócz zwykłej chęci zysku rzecz jasna – przyczynę egzystencjalną. Przeraźliwą pustkę duchową współczesnego świata. Ludziom znudziły się już zwykłe podróże, zwykłe doznania i zwykły świat za oknem. Chcą być w innej rzeczywistości, tajemniczej, niezbadanej. Jednym wystarcza wirtualna gra, inni szukają szczęścia w miejscach z etykietką „duchowe uzdrawianie” czy „pomoc psychologiczna”.

Paragabinety powstają więc lawinowo – wystarczy zarejestrować działalność gospodarczą. Do leczenia psychiki, duszy, nie trzeba mieć uprawnień. Nie są potrzebne żadne certyfikaty, studia. Lekarze dusz przyjmują w chińskich gabinetach, na najróżniejszych targach medycyny naturalnej, księgarnie pełne są kuglarskich podręczników, które proponują sztuczki, a nie terapię. Wszystko to pod hasłem „psychologia”. I tu pojawia się problem: jak ochronić naszego Józefa K. przed oszołomami, czy zwykłymi oszustami, chwalącymi się dyplomami szemranych uczelni? Co zrobić, by na rynku psychologicznym byli tylko wyszkoleni psychologowie, a ci bez uprawnień nie przyczepiali sobie na drzwiach tabliczek: „psychologia” i „terapia”?

Poród w bólach

Rozwiązaniem tego problemu miała być ustawa psychologiczna. Głównym jej inicjatorem było Polskie Towarzystwo Psychologiczne – instytucja poważna, istnieje od czasów przedwojennych, obecnie liczy około 4 tys. członków. Uchwały Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w sprawie ustawy psychologicznej popierały swymi uchwałami Komitet Nauk Psychologicznych Polskiej Akademii Nauk oraz rady naukowe instytutów czy wydziałów psychologii polskich uniwersytetów.
Motywacją do stworzenia ustawy o zawodzie psychologa była głównie chęć podniesienia standardu usług świadczonych przez przedstawicieli tej grupy zawodowej. Małgorzata Toeplitz-Winiewska, była przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, podkreśla: – To przede wszystkim troska o naszych klientów powoduje konieczność regulacji ustawowej i dobrego określenia kto jest, a kto nie jest psychologiem.
– Naszemu środowisku stawiamy wysoko poprzeczkę – dodaje prof. Lidia Grzesiuk z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. – Chcemy, żeby ci, którzy pracują z człowiekiem, byli dojrzali, zdrowi i kompetentni. Właśnie ustawa o zawodzie psychologa i samorządzie zawodowym psychologów miała w sposób odpowiedzialny uregulować rynek usług psychologicznych. Wyeliminować sytuację, w której ludzie bez wykształcenia psychologicznego szkodzą masowo ludziom potrzebującym profesjonalnej pomocy.

POLECAMY

Ustawę uchwalono w czerwcu 2001 roku, miała obowiązywać od roku 2002, ale pojawiały się zgrzyty. – W sprawie tego projektu ustawy, przyjętego przez poprzedni parlament, stanowisko rządu było negatywne i systematycznie negatywna była opinia Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Mimo to ustawę uchwalono. Uchwalono złe prawo – grzmiał z senackiej mównicy 19 grudnia 2001 ówczesny minister pracy i polityki społecznej Jerzy Hausner.

Ostatecznie zdecydowano, by odroczyć wejście w życie ustawy. Najpierw do 1 stycznia 2004 roku, potem – aż do 2006. W tym czasie miano wyeliminować wady projektu. Za największą z nich uznano to, co zwolennicy uważali za walor ustawy: silny samorząd zawodowy.
Józefa K. na cztery lata zostawiono w poczekalni.

Izby-widma

Przez cztery lata, w trakcie których ustawa o zawodzie psychologa i samorządzie zawodowym psychologów była zawieszona, nie zrobiono przy niej absolutnie nic, nie zmieniono nawet jednego artykułu. W życie weszła w styczniu 2006 i… znów przestało się cokolwiek wokół niej dziać. Jedynym naprawdę namacalnym dokonaniem minionych 18 miesięcy było powołanie przez ministra pracy i polityki społecznej Komitetu Organizacyjnego Izb Psychologów. Stworzenie sieci regionalnych izb psychologów, które miały być fundamentem nowego sytemu, okazało się niemożliwe: jak wynika z informacji Tadeusza Wiesława Bratosa, wiceprzewodniczącego Komitetu Organizacyjnego Izb Psychologów i przewodniczącego Stowarzyszenia Psychologów Transportu w Polsce, do końca maja powstały zaledwie dwie takie izby
– w województwach świętokrzyskim i podlaskim. Gdyby poważnie traktować zapisy prawa, nie miałby kto wpisywać nowo upieczonych absolwentów psychologii na listy psychologów.

Dlaczego tak się stało, skąd wziął się ten marazm? Małgorzata Toeplitz-Winiewska: – Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej nie zarezerwowało w swoim budżecie żadnych środków finansowyc...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI