Historie o poszukiwaniu marzeń

czasmarzenia

A może marzenia powinny być jak picie wody? Może powinny być codziennością? A może powinny być zamknięte w czasie, jak w słoiku?
 

Zamknijcie oczy. Wyobraźcie sobie najwcześniejszą, obrzydliwą godzinę na pobudkę. Jest ciemno, że aż dłoni nie widać, wieje mroźny wiatr, a temperatura na zewnątrz sięga #251C. W namiocie jest ciasno, a z tej ciasnoty bez wahania próbuje wydostać się podróżnik, który za chwilę rozpocznie atak szczytowy na ośmiotysięcznik. Wariat, głupiec, ryzykant, sportowiec, bohater, a może po prostu człowiek realizujący kolejne swoje marzenie? Czy myśli o zimnie, trudzie wspinaczki w takich warunkach, bólu, samotności czy tęsknocie? Pewnie tak, ale nie spędza mu to snu z powiek. To go nie ogranicza, nie blokuje. Pewnie marzenie o szczycie go napędza i jest on dla tego marzenia w stanie poświęcić wiele…

No właśnie. Co jest w stanie poświecić? Rodzinę, życie? Znowu można powiedzieć: „głupiec”, ale jest kolejne ALE. Przecież otaczający nas świat mówi, że marzenia są sprawą indywidualną, taką naszą, bez kompromisów. A co jeśli musimy kalkulować, dostosowywać, odkładać na później? Cóż, na później to ja nie mam zgody. Ale co z resztą? Czy wystarczy dobrać inne słowa, np. nie mam marzeń, ale mam cele. Cele brzmią bardziej poważnie, dostojnie. Marzenia są takie budyniowe, rozlane, niedookreśl...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI