Franek prowokator

Wstęp

Sarkazm, drwina i niewybredne aluzje stanowią lwią część wystąpień Franka Farrellego. Ale wbrew pozorom Farrelly nie jest komikiem. On leczy w ten sposób ludzkie charaktery.

Wiecie, jak człowiek ma, tak jak ja, 75 lat, to powinien pamiętać o kilku zasadach.
Po pierwsze, nigdy nie marnuj okazji do zjedzenia darmowego posiłku. Po drugie, nigdy nie marnuj okazji pójścia do toalety. Po trzecie, nigdy nie marnuj erekcji, bo rzadko się zdarza...
– mówi Frank Farrelly. Na jego słowa wszyscy pokładają się ze śmiechu. Sarkazm, drwina i niewybredne aluzje stanowią lwią część jego wystąpień. Ale wbrew pozorom Farrelly nie jest komikiem. On leczy w ten sposób ludzkie charaktery.

Frank Farrelly jest Irlandczykiem, co podkreśla, tłumacząc, jak wymawia się jego nazwisko. Wywodzi się z katolickiej rodziny, był dziewiątym dzieckiem pośród dwanaściorga rodzeństwa. Skończył nauki społeczne na Uniwersytecie Katolickim Maryland, przez wiele lat był wykładowcą na Uniwersytecie w Wisconsin i w tamtejszej Akademii Medycznej. Od 50 lat jest terapeutą, uczy opracowanej przez siebie terapii prowokatywnej. Chodzi w niej o to, by nie bagatelizując problemów pacjenta, ośmieszyć jego negatywne myśli i zachowania, i w ten sposób pomóc mu skupić się na pozytywnych rozwiązaniach. Narzędziem tej terapii są więc: paradoks, absurd, niespodzianka i humor – instrumenty, które już przed wiekami pojawiały się w przypowieściach buddyjskich, sufickich i taoistycznych.

Czujesz się martwa?

Terapia prowokatywna nie jest, jak dotąd, w Polsce zbyt popularna. Mało kto ją zna, mało kto się nią posługuje. W listopadzie ub. roku, w podwarszawskiej Jachrance odbyły się warsztaty, których uczestnicy mieli okazję zapoznać się z założeniami tej metody terapeutycznej. Mogli też, dzięki obecności twórcy teorii, zobaczyć, jak stosuje się ją w praktyce. Zjechało 48 osób. Wśród nich znalazło się kilka takich, które zajmują się w swojej pracy zawodowej psychoterapią, coachingiem, doradztwem biznesowym. Jednak zdecydowana większość przyjechała tam z powodów osobistych – potrzeby zmiany, rozwoju, czy rozwiązania problemów życiowych.
Frank Farrelly już od pierwszych chwil starał się rozładować atmosferę. Zaczął od wyliczenia tego, o czym trzeba pamiętać, mając 75 lat. Potem było trochę wykładu: Farrelly na przykładach wyjaśnił, że jego terapia ma wywołać u klienta pięć rodzajów zachowań: asertywność, afirmację własnej osoby, realistyczne i adekwatne zachowania obronne, realistyczne testowanie rzeczywistości psychospołecznej, angażowanie się w ryzykowne zachowania w bliskich relacjach interpersonalnych – okazywanie ciepła, przywiązania, przyjaźni, pociągu seksualnego i miłości. Podstawową zasadą terapeuty prowokatywnego ma być: „Myśl tak więcej, czuj tak więcej, rób tak więcej”. Chodzi o to, by za wszelką cenę pokazać klientowi, jak absurdalne jest jego podejście do problemu, do dotychczasowego funkcjonowania.
Po teorii przyszedł czas na praktykę. Pierwsza na „gorącym krześle” siada Anna – atrakcyjna czterdziestoletnia kobieta, która – jak sama mówi – „utknęła w życiu”. Frank pyta ją o pracę, małżeństwo, ocenia jej figurę. Potem „odpływa” zatopiony w swoich rubasznych opowieściach, pozornie niezwiązanych z problemem klientki. Ona patrzy na niego, jakby zastanawiała się: „Co ten facet opowiada? Co to ma wspólnego ze mną?”. Czasem Frank dotyka jej ręki. Niektórzy widzowie śmieją się, inni spoglądają na niego z przerażeniem czy zażenowaniem. I nagle, gdy 25-minutowa sesja zbliża się do końca, Frank pyta Annę: – Czujesz się, jakbyś była martwa?
Kobieta zaczyna płakać, podbródek drży jej ze wzruszenia, a Frank podaje jej chusteczki i z czułością ociera łzy. Niektórzy uczestnicy płaczą razem z Anną. Następnego dnia kobieta powie o swojej sesji na „gorącym krześle”:
Mam wiele przemyśleń. On trafił głęboko we mnie. Nie pamiętam, co dokładnie mówił, tylko tkwi we mnie to ostatnie zdanie, że jestem martwa. On to robi zupełnie intuicyjnie. Wie, jak zaatakować. Świetnie obserwuje, maksymalnie skupia się na drugim człowieku. Opowiada te głupoty, żeby uśpić świadomość i potem z zaskoczenia wrzuca kamyczek. Oczekuję zmian i na pewno będę słuchała nagrania z mojej sesji, tak jak zaleca Frank.

Frank świetnie się bawi

Kolejny klient na „gorącym krześle” to Andrzej. Nie interesuje go już seks z jego dziewczyną, a mimo to kupił jej pierścionek zaręczynowy. Tutaj Frank daje upust swoim aluzjom fizjologiczno-seksu...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI