Dlatego Śnimy
Sny pomagają nam zmagać się ze stresem emocjonalnym
Prawie każdy z nas śnił w jakimś momencie, że nie dotarł na czas na egzamin, że jest nagi w miejscu publicznym albo że spóźnia się na samolot lub autobus. W snach nic nie powstrzymuje nas przed wyrażaniem naszych najgorszych lęków czy okazywaniem prawdziwych emocji albo najbardziej odrażających myśli. Tym samym oferują nam wolną od ryzyka metodę zmagania się z rozpaczą, kiepskim zdrowiem i innymi poważnymi okolicznościami.
Weź pod uwagę sny i rozwód. Rozwód jest bez wątpienia jednym z największych wstrząsów dorosłego życia, stresującym wydarzeniem, które kończy główny związek w życiu danej osoby i ma głęboki wpływ na zdrowie. Szczegółowe badania dowodzą, że rozwód – średnio – ma taki sam wpływ na długość życia jak otyłość czy nadmierne spożywanie alkoholu. Niektórzy rozwodnicy potrafią radzić sobie z rozpadem małżeństwa całkiem dobrze, podczas gdy inni znacznie gorzej. Różnica między tymi, którzy szybko odzyskują równowagę, a tymi, którym się to nie udaje, wykracza poza ich stan umysłu. Jak sny mogą pomóc otrząsnąć się po tym potencjalnie dewastującym wydarzeniu życiowym i przywrócić zdrowie?
Jedno dogłębne badanie dotyczące kobiet w trakcie rozwodu ujawniło, że te, które poradziły sobie najlepiej w tej sytuacji i zajęły się po prostu swoim życiem, wciąż śniły o byłych partnerach – ale nie reagowały negatywnie na te sny. Stawały się emocjonalnie neutralne, kiedy byli mężowie pojawiali się w ich snach. Ta emocjonalna obojętność była wyzwalająca i pozwalała tym kobietom poradzić sobie z rozwodem. Sny nie były oznaką tęsknoty czy żalu. To odczucia, nie treść snów, stanowiły klucz do zrozumienia takich myśli.
Co ciekawe, badacze stwierdzili, że ci, którzy radzili sobie dobrze z rozpadem małżeństwa, lepiej zapamiętywali swoje sny. Możliwe, że przywołanie snu podnosi potencjalną wartość terapeutyczną, pozwalając ludziom rozważać treść marzeń sennych za dnia. Uczestnicy tych badań próbowali radzić sobie z emocjonalnymi i bezprecedensowymi zdarzeniami w swoim życiu. Wspomnienie odczuwanej w snach obojętności wobec byłego partnera mogło mieć walor oczyszczający.
Mógłbym wysunąć argument, że terapia polegająca na rozmowie naśladuje sny, zapewniając bezpieczne środowisko dla wyrażania siebie, przedyskutowania różnych scenariuszy „a jeśli” i zgłębiania emocji. Treść snów też może stanowić istotny temat rozmowy terapeutycznej, nie dlatego, że ujawniają one tłumione pragnienia, jak domniemywał Freud, ale dlatego, że ujawniają prawdziwe emocje. Clara Hill, wpływowa i obecnie emerytowana profesorka psychologii na University of Maryland, dowodziła, że sny pomagają ludziom głębiej zrozumieć samych siebie, zważywszy na to, że są one osobiste i mogą być „zagadkowe, przerażające, kreatywne i powracające”. Hill przyznawała jednak, że terapeuci czują się często nieprzygotowani do tego, by omawiać z pacjentami ich sny, ponieważ w trakcie swojego szkolenia zawodowego nie mieli z tym do czynienia.
Pomijając możliwą terapeutyczną wartość samych snów, chemia mózgu przechodzi korzystne zmiany, gdy doświadczamy najbardziej emocjonalnych marzeń sennych. Podczas fazy REM mózg wyłącza adrenalinę, substancję chemiczną wywołującą niepokój. W żadnej innej porze dnia tak się nie dzieje. Tym samym sny mogą służyć jako rodzaj terapii ekspozycyjnej – łagodząc emocjonalną ostrość przeżyć sennych. W efekcie ludzie notują mniej negatywnych emocji po wypoczynku nocnym i snach.
Dzielenie się swoimi snami tworzy zażyłość
Sny oferują intymny obraz życia wewnętrznego, więc dzielenie się nimi bywa oznaką zaufania, wrażliwości i intymności emocjonalnej. Może właśnie dlatego badania dowodzą, że dzielenie się swoimi snami z partnerem jest doskonałym narzędziem scalania związku. Sny mają też tę zaletę, że są bardziej symboliczne niż dosłowne, dzięki czemu uczucia i kwestie rodzinne można omawiać otwarcie, bez wstydu, nie uciekając się do defensywności, szukania winnego i walki o władzę. Zażyłość emocjonalna i satysfakcja w związku idą ze sobą w parze, wydaje się więc naturalne, że dzielenie się swoimi snami ma pozytywny wpływ na tenże związek. Niewiele doświadczeń jest tak osobistych i ujawnia tak wiele.
W pewnym badaniu porównywano pary małżeńskie, w których partnerzy dzielili się ze sobą przeżyciami dnia trzy razy w tygodniu przez pół godziny, z parami, w których partnerzy dzielili się swoimi snami trzy razy w tygodniu przez pół godziny. Obie grupy zyskiwały pod względem małżeńskiej intymności i satysfakcji, ale wyniki w drugiej grupie były znacznie lepsze. W jednym, niezwykle wymownym przypadku partnerzy w małżeństwie o ponad dziesięcioletnim stażu odczuwali większą potrzebę bliskości. Mąż uważał, że jest całkowicie otwarty wobec swojej żony, ona jednak nie czuła się z nim emocjonalnie związana. Kiedy dzielił się z nią swoimi snami, ujawniał inną stronę swej osobowości. Za dnia był pełen rezerwy i powagi, a w snach wylewny i buntowniczy. Te sny ekscytowały oboje partnerów i tchnęły niejako nowe życie w ich związek.
Pracownik socjalny w kobiecym więzieniu o zaostrzonym rygorze w Stanach Zjednoczonych zorganizował cotygodniowe spotkania grupy relacjonującej sny i stwierdził, że dzielenie się nimi wzmacniało poczucie zaufania, wspólnoty i więzi między osadzonymi. Możliwość dzielenia się swoimi snami pomogła im też wyrażać emocje bez zażenowania i radzić sobie lepiej z trudami odbywania kary. Jedna z kobiet wyznała, że grupa pomogła jej zrozumieć, jak wydarzenia z przeszłości doprowadziły do jej skazania. Inna powiedziała: „Podoba mi się, że można się tu bezpiecznie dzielić wszystkim. Ludzie są otwarci i nikogo nie oceniają. Wspierają cię i rozumieją twoje sny”.
Badacze ze Swansea Univeristy w Wielkiej Brytanii przestudiowali korzyści związane z funkcjonowaniem takich grup. Ustalili, że dzielenie się snami i ich omawianie prowadzi do ważnych spostrzeżeń dotyczących życia na jawie – spostrzeżeń, których nie dałoby się uzyskać bez pomocy grupy. Efektem jest także wzajemna empatia i więzi społeczne między osobą relacjonującą swój sen i słuchaczami.
Montague Ullman był psychiatrą, który założył laboratorium snów w Maimonides Medical Center na nowojorskim Brooklynie i propagował korzyści płynące z funkcjonowania grup dzielących się swoimi snami. Opracował z myślą o nich określony program; może być on stosowany także przez partnerów w związku. Pierwszy krok polega na tym, że dana osoba relacjonuje swój sen w pełni, bez jakiejkolwiek interpretacji. Jeśli we śnie występują jakieś postaci, określa się, czy są to prawdziwi ludzie, czy nie, a jeśli tak, to jaki mają związek z osobą śniącą. Następnie każdy członek grupy zadaje sobie pytanie: „Gdyby to był mój sen, czułbym się...” i „Gdyby to był mój sen, symbole przypominałyby mi...”. Robią to, nie patrząc na osobę relacjonującą sen ani też nie rozmawiając z nią bezpośrednio. Według Ullmanna pokazuje to, że członkowie grupy traktują sen poważnie, a także mogą poczynić spostrzeżenie, które osoba śniąca uzna za odkrywcze. Następnie to ona zabiera głos.
Na koniec członkowie grupy mogą zadawać osobie śniącej pytania i pomóc jej znaleźć związki między jej snem i życiem na jawie, a także możliwe znaczenie snu. Ullman sugeruje, że najważniejsze umiejętności w przypadku grupy to słuchanie i zadawanie pytań, których rezultatem są istotne informacje.
Takie grupy dają okazję zbudowania społeczności i zrozumienia, jeśli chodzi o najbardziej osobiste akty – sny. Dzielenie się nimi pozwala innym zrozumieć nas w odmienny sposób, tak jak zrozumienie własnych snów oznacza poznanie samych siebie. Jedno i drugie jest w moim przekonaniu częścią życia przeżywanego w pełni.
Jak sny pozwalają ocenić depresję i uzależnienie
Depresja wpływa na nasze postrzeganie świata, motywacje i, oczywiście, nastrój. Za dnia depresja może przyprawić o głębokie poczucie rozpaczy, pustki i beznadziejności. Nocą ten potencjalnie przygniatający ciężar przenika czasem do życia we śnie.
Co nie dziwi, obrazy w snach ludzi, którzy odczuwają przygnębienie, mają na ogół mroczny charakter. Nawet ludzie, którzy są smutni na jawie, ale nie mają zaburzeń depresyjnych, doświadczają w swoich snach więcej negatywnych emocji. Podobnie sny ludzi, których nastrój za dnia nie jest najlepszy, oznaczają się agresywną treścią, negatywnymi emocjami i atmosferą nieszczęścia. Sny mogą też służyć jako miernik psychicznego samopoczucia, będąc złowróżbnym ostrzeżeniem pod adresem ludzi z poważną depresją. Ktoś cierpiący na głębokie zaburzenia tego rodzaju doświadcza koszmarów dwukrotnie częściej niż osoba, u której nie zdiagnozowano depresji. Mechanizm molekularny w tym przypadku jest niejasny.
Bardziej niepokojące jest jednak to, że koszmary u ludzi z depresją zdają się zwiększać ryzyko popełnienia samobójstwa albo podjęcia jego prób. Badanie dotyczące osób, które nie cierpiały na depresję, pacjentów z depresją i pacjentów z tendencjami samobójczymi wykazały, że fabuły snów stanowią wskaźnik przyszłych zachowań o charakterze samobójczym. W snach tych znacznie częściej pojawiały się przemoc, makabra, morderstwo. Wśród nastolatków częste koszmary są wiązane z późniejszymi próbami samobójczymi i samookaleczeniami bez intencji samobójczej, co stanowi oczywisty powód do wczesnej interwencji. Depresja w zaskakujący sposób zmienia też to, jak śpimy i śnimy. U ludzi z depresją architektura snu jest odmienna.
Faza snu głębokiego trwa krócej przed wystąpieniem fazy REM, a także wydłuża się i zwiększa intensywność emocjonalną w fazie REM. Wykorzystując nieinwazyjne techniki obrazowania, takie jak rezonans magnetyczny, które mierzą zmiany w przepływie krwi związane z aktywnością mózgu, badacze stwierdzili różnice między emocjonalnymi limbicznymi ośrodkami mózgu u osób z depresją i u tych, którzy nie cierpią na to schorzenie. Ośrodki te były w przypadku wszystkich badanych osób bardziej aktywne w fazie REM niż za dnia. Aktywność emocjonalna była najwyższa u osób z depresją.
Sny w fazie REM, u tychże osób, stają się zwykle bardziej negatywne wraz z każdym dziewięćdziesięciominutowym cyklem, być może dlatego, że skupiają się na negatywnych wspomnieniach, przybierając postać pętli niepokoju i strachu. Tłumaczy to zapewne, dlaczego pacjenci z depresją miewają problemy z porannym wstawaniem, nie z powodu przerwanego wypoczynku nocnego, ale negatywnego emocjonalnego środowiska ostatniego snu przed przebudzeniem.
Okazuje się, że niektórzy ludzie z depresją czują się w rzeczywistości lepiej, kiedy nie śpią – w każdym razie przez jedną noc. Rosalind Cartwright postanowiła zbadać, czy skrócenie fazy REM pomoże ludziom, u których zdiagnozowano depresję. Większość ludzi, gdy wybudzi się ich w środku wyrazistych snów, kiedy wstają następnego dnia, są zmęczeni i poirytowani. Jeśli przerwie się sen w fazie REM u ludzi z depresją, to ich nastrój i poziom energii będą w rzeczywistości lepsze rankiem. Jak sobie przypomnisz, u ludzi, którzy nie cierpią na depresję, sny mogą służyć jako swoisty nocny terapeuta tłumiący negatywne emocje. Ta funkcja marzeń sennych nie sprawdza się u pacjentów z depresją. Cartwright doszła do wniosku, że w takim przypadku przerwanie emocjonalnych snów może zapobiec doprowadzeniu do ich negatywnego zakończenia. Ustalenia Cartwright nie dostarczają recepty na leczenie depresji poprzez samą modyfi kację snu. W praktyce, w warunkach domowych, skrócenie jedynie fazy REM byłoby bardzo trudne. Poza tym, kiedy jesteśmy tej fazy pozbawieni, mózg odczuwa jej głód. W chwili, gdy mamy okazję zaznać pełnego snu, zrekompensujemy utraconą fazę REM i utracone sny, które jej towarzyszą. Sny mogą też przekazać ważne informacje o uzależnieniu.
Sny o piciu alkoholu i narkotykach są powszechne wśród uzależnionych na wczesnym etapie ich powrotu do zdrowia, zwłaszcza u tych z poważniejszym i dłuższym problemem alkoholowym czy narkotykowym. Rzeczywiście na początku abstynencji sny o alkoholu czy narkotykach są zazwyczaj częstsze niż wtedy, gdy pacjent faktycznie pije alkohol albo zażywa narkotyki. Tak jakby ich sny wypełniały potrzebę, której nie zaspokaja się już w życiu na jawie. Sny te mogą być niepokojące i wywoływać intensywne uczucie strachu i winy, a także wyrzuty sumienia – dopóki wracający do zdrowia nałogowiec się nie obudzi. Sny o piciu i narkotykach zazwyczaj zanikają w miarę jak ustępuje głód alkoholowy czy narkotykowy. Można by zakładać, że sny o powrocie do nałogu to zły znak, ale prawdą jest coś przeciwnego. Sny o piciu alkoholu albo zażywaniu narkotyków są uważane za dobry prognostyk dla nałogowców w trakcie leczenia. Doznawanie ulgi, że zażywanie narkotyków i picie alkoholu było jedynie snem, sygnalizuje zmianę nastawienia, zwłaszcza wtedy, gdy powracający do zdrowia pacjent odmawia w swoich snach narkotyków albo alkoholu.
Brazylijczyk wychodzący z nałogu narkotykowego (kokaina) opisał to następująco: „Wiedziałem, że mogę zażyć w swoim śnie narkotyk. Wziąłem go do ręki, ale dałem komuś innemu. Więc to wspaniałe, że moja podświadomość zmienia mój sposób myślenia i postępowania. Obudziłem się nawet zadowolony, że nie zażyłem we śnie kokainy”.
Powyższy fragment pochodzi z książki Dlatego śnimy. Jak śpiący mózg wpływa na nasze życie autorstwa Rahul Jandial (przełożył Jan Kabat).
Opowieść o jednej zajważniejszych funkcji ludzkiego mózgu – i przewodnik po tym, jak może ona radykalnie odmienić nasze życie.
Autor zabiera czytelnika w fascynującą podróż po krajobrazie podświadomości, prezentując najnowsze odkrycia z dziedziny badań nad snem i neurobiologii. Pokazuje, dlaczego zdolność do śnienia przetrwała przez tysiące lat i jak dziś możemy świadomie korzystać z jej niezwykłych możliwości, by poprawić jakość zarówno snu, jak i codziennego życia.
Śnienie ma zdecydowanie większe znaczenie niż nam się wydaje. Pomaga ono regulować emocje, utrwala wspomnienia, wzmacnia kreatywność i wspiera procesy uczenia się. Ułatwia przetwarzanie traumy i przygotowuje nas na przyszłe zmiany. Co więcej – może ostrzegać przed chorobami psychicznymi i neurologicznymi, takimi jak choroba Parkinsona czy Alzheimera.
Sen to również narzędzie, z którego możemy aktywnie korzystać. Doktor Jandial tłumaczy, jak praktykować świadome śnienie, by doskonalić umiejętności przydatne w rzeczywistości, jak przezwyciężać koszmary i jak interpretować sny, by zrozumieć swoje najgłębsze pragnienia.
Nigdy nie zapominaj – sny to twoja dawka niezwykłości.