Czas obietnic

Wstęp

Obietnice, składane przysięgi i śluby są ryzykowną operacją na przyszłości. Nie stanowią jedynie deklaracji stanowczego pragnienia: formułowane dziś, mają działać jutro. Wydają się przedłużeniem wspomnień: jak pamięć zapewnia trwałość naszej osoby wstecz, wbrew zmienności bodźców, jakie odebraliśmy od chwili urodzenia, tak przysięga projektuje tę naszą trwałość w przód, wytycza drogę, którą pójdziemy - pisze Jerzy Sosnowski.

Czas obietnic

„...aż do wtorku”, powiedział, podniósł palec i dodał:
„I to też ci przysięgam, że nie będę oddawał
moczu do zupy na stole ani ścieków do rzeki,
oraz, tak mi dopomóż, nie zbuduję obozu,
w którym można by więzić i torturować ludzi,
nie uwolnię energii śpiącej w jądrze atomu
ani też nie obsieję pola zatrutym ziarnem”.
Tu się pocałowali i pochłonął ich wieczór.
(Jacek Podsiadło, „Sakrament śmiertelności”)

Wracam do wiersza z tomiku „Arytmia”, z którym jedenaście lat temu właściwie się nie rozstawałem. Tak się złożyło, że znalazłem w nim bezcenną pomoc, żeby przejść życiowy zakręt. Czas, łagodnie przepływający z przyszłości w przeszłość, nagle zatrzymał się, zatarł: rytmiczne cykanie zegarów uległo nagle jakiemuś niewytłumaczalnemu rozchwianiu, sekunda następowała po sekundzie z wahaniem, często odwołując swoje nadejście i certując się, zamiast po prostu pojawić się i zniknąć, jak inne. Przeszłość się oddaliła, zamknęła definitywnie; przyszłość, do tej pory jasno określona, oczywista, nagle powieliła się w mnogość wątpliwych możliwości. Jakby w pobliżu pojawił się antyjasnowidz.

„Wytłumaczę pani, na jakiej zasadzie działa zwykle antyjasnowidz (...). Jasnowidz widzi wielką ilość różnych przyszłości ułożonych obok siebie, jak komórki w ulu. Jedna z nich wydaje mu się jaśniejsza – i tę właśnie wybiera. Gdy dokona już tego wyboru, antyjasnowidz jest bezradny. Antyjasnowidz musi być obecny w chwili, gdy jasnowidz ma podjąć decyzję, nie zaś później. Wpływ jego polega bowiem na tym, że jasnowidz zaczyna widzieć wszystkie przyszłości jednakowo wyraźnie: całkowicie traci umiejętność wyboru” (Philip Dick, „Ubik”, tłum. Michał Ronikier).

Składanie jakichkolwiek przysiąg w chwili, gdy w pobliżu nas krąży antyjasnowidz – a kto policzy wcielenia, pod którymi potrafi się ukryć – nie jest roztropne. I dziś, po latach, mam wrażenie, że bohater „Arytmii” (bo ten niezwykły tomik opowiada pewną historię, dzieje zakrętu życiowego młodego mężczyzny, którego porzuciła kobieta) przedwcześnie wygłasza przytoczone wyżej słowa. Nawet jeśli w wierszu „Sakrament śmiertelności” wyczuwalna jest kpiarska intencja – przysięga małżeńska „że cię nie opuszczę aż do śmierci” przeobraża się w skromne zapewnienie „...aż do wtorku”, kilka zaś strof dalej zostaje porównana do perwersyjnego ślubu: „Ja, ptak...” „Ja ptak”. „Przysięgam tobie, rybo...”/ „Przysięgam tobie rybo”. „Miłość...” „Miłość”. Niedobrze jest orzekać o przyszłości, jeśli jej rozmaite oblicza zaczyna się widzieć jednakowo wyraźnie lub jednakowo niewyraźnie. Żadne z nich nie wydaje się jaśniejsze: wszystkie są ciemne. Wydobywający się z depresyjnej otchłani człowiek ma wrażenie, że odzyskał wolę działania, staje się zatem znów samosterowny,...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI