CZARY ZA BIAŁYM WITRAŻEM

Wstęp

Przejażdżka po przedmieściach Mesy nie jest specjalnie miłym doświadczeniem. Szare, zaniedbane budynki przy Main Street zagracają małe ulice, jakby nie było żadnego powodu ich dalszego trwania. Aż do Robson Street nie ma nic, na czym można by choć na chwilę zatrzymać wzrok. I nagle wśród tej szarej mgły pojawia się jasny promień, który przyciąga uwagę wędrujących w dół ulicy. Kolorowy, stary dom, udekorowany bożonarodzeniowymi lampkami, woła po imieniu wszystkich przechodzących obok niego. Niewielu odrzuca zaproszenie. Mogą się wahać, ale wielki szyld przełamuje ich niepewność. Ten szyld głosi: Coffee Talk.O niezwykłym, pełnym magii miejscu opowiada ZOFIA M. WOSIŃSKA.

Biały płot chroni dom i ogród przed inwazją ponurej atmosfery sąsiedztwa. Każdy, kto przechodzi przez białą furtkę, czuje się, jakby przechodził przez lustro i wkraczał do krainy czarów. Ci, którzy wejdą do czarującego ogrodu, zostawiają za sobą ponurą rzeczywistość. Gdy przez drzwi z białym witrażem wkroczą do środka domu, natychmiast otacza ich niesamowita, pełna radości atmosfera. Różnorodność jest niezwykła. Małe, okrągłe stoliki są najbardziej kolorowymi stolikami, jakie w życiu widziałam. Ich blaty przykrywają fragmenty pięknych obrazków, pocztówek i zdjęć ze wszystkich możliwych czasopism, które – przemieszane – tworzą wieczne obrusy. Czasem przyłapuję się na tym, że nie chcę postawić filiżanki kawy na tych fragmentach sztuki. Âciany pokoi są niemal niewidoczne. Kawałki rozbitych talerzy, luster, filiżanek, podartych obrazów i olejnych malowideł niemal całkowicie odgradzają gości od tego, co jest na zewnątrz domu. Naczynia na ścianach są podzielone na połowy. Jedna tkwi po jednej stronie ściany, druga po drugiej. Wygląda to tak, jakby całe naczynia były w nią wtopione.

Coffee Talk stworzyła sześć i pół roku temu młoda kobieta, która bardzo długo marzyła o takim miejscu. Zaczęła skromnie – od marzenia o zwykłym wózku z kawą, ale nikt nie chciał dać jej szansy. Była młoda i nigdy nie prowadziła interesów. Nawet dzisiaj wygląda na nastolatkę. Długie blond włosy i delikatna, jasna skóra powodują, że przypomina dziewczynkę. Tylko okulary dodają jej trochę lat. Trudno sobie wyobrazić, że może być właścicielką czegoś innego niż pokój w rodzinnym domu. Często przechadza się między stolikami Coffee Talk – ubrana w dżinsy, trykotówkę lub sweter, w tenisówkach i z flanelową koszulą owiniętą wokół bioder. To mało twórcze ubranie skrywa jej artystyczną elegancję.

J. P. nigdy nie próbowała wywierać wrażenia na gościach. Nie musi tego robić, bowiem jej niezwykły dom świadczy o tym, kim ona naprawdę jest. „Wyraziłam siebie na tych ścianach” – wyjaśnia

J. P. Dotyczy to niezliczonych dekoracji wręcz wylewających się z domu, dotyczy także ogrodu, sceny, obrazów, lamp – wszystkiego...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI