Co wolno, a czego nie

Zdrowie i choroby Praktycznie

Stres chroni nas przed krzywdzeniem innych. Z drugiej strony mamy skłonność do uznawania, że to, co nie jest zabronione, jest dozwolone.

Karolina Rogaska: Wielu sądzi, że moralność wynika z odgórnych norm moralnych. Co by się stało, gdyby przestały one obowiązywać? Skoczylibyśmy sobie do gardeł?
Anna Macko: Niekoniecznie. Istnieje w nas bowiem wrodzony mechanizm, który chroni nas przed egoistycznym mordowaniem się nawzajem. Już u naszych krewniaków – naczelnych widać przejawy swego rodzaju empatii i awersji do krzywdzenia innych. W jednym z eksperymentów małpa była rażona prądem za każdym razem, gdy druga małpa sięgała po podsunięte jej pożywienie. Gdy ta druga dostrzegła tę zależność, przestała jeść, bo nie chciała narażać swej współtowarzyszki na cierpienie. U ludzi obserwuje się podobną awersję. Ujawnia się ona nawet wtedy, gdy tak naprawdę nikt nie jest krzywdzony. Sam ruch podcinania komuś gardła imitacją noża czy mierzenie do kogoś z realistycznie wyglądającej atrapy broni wywołują w nas reakcję fizjologiczną.

Reakcję strachu czy stresu?
Stresu. Chroni nas on przed krzywdzeniem innych. Z drugiej strony mamy skłonność do uznawania, że to, co nie jest zabronione, jest dozwolone. A zatem fakt, że pewne działania są objęte formalnymi zakazami lub nakazami, wpływa na ocenę ich moralnej dopuszczalności.

Czy są jakieś normy wspólne?
Wydaje się, że tak. Na ogólnym poziomie uniwersalne są na przykład normy zakazujące zabijania czy kazirodztwa. Wystarczy jednak przyjrzeć się bliżej, by dostrzec, że w różnych kulturach są one rozumiane odmiennie. Na przykład odnośnie do zakazu kazirodztwa w społecznościach różnie określa się stopień pokrewieństwa, który nie pozwala na zawarcie małżeństwa. Do dziś w niektórych krajach muzułmańskich dopuszczalne są małżeństwa między kuzynostwem. W starożytnym Egipcie zaś, w rodzinie królewskiej na Hawajach albo w imperium Inków powszechne były małżeństwa między rodzeństwem.

Czy psychologowie zajmujący się moralnością dostrzegają wątki moralne wspólne dla całej ludzkości?
Tak. Próbował je sklasyfikować amerykański badacz moralności Jonathan Haidt. Zidentyfikował on sześć obszarów, a zarazem sześć kodów etycznych, opisujących sferę moralności (patrz aplikacja „Smaki prawego umysłu”). Z drugiej strony Kurt Gray i Daniel Wegner podważają sens takich podziałów. W swojej diadycznej teorii moralności twierdzą, że wszystko sprowadza się do kwestii intuicyjnie rozpoznanej krzywdy i szkody. Dostrzeżenie krzywdy, czyli szkody świadomie wyrządzonej konkretnej ofierze, sprawia, że działanie, które do tego prowadzi, oceniamy jako niemoralne.

I jako niemoralne oceniamy odłączenie chorego od aparatury podtrzymującej życie. A z drugiej strony żaden alarm moralny nam się nie włącza, gdy nie chcemy pospieszyć z pomocą ofiarom konfliktu wojennego.
Sprawa jest bardziej złożona. Odłączenie kogoś od aparatury podtrzymującej życie prowadzi do jednoznacznych konsekwencji – śmierci tej osoby. Mamy więc do czynienia z aktywnym łamaniem normy „nie zabijaj”. Z kolei brak pomocy ofiarom konfliktu to zaniechanie działania, które nakazuje nam norma „pomagaj potrzebującym”. Pytanie, z czego bierze się ta niechęć do udzielenia pomocy i jak ktoś ją uzasadnia? A także w czym się przejawia? Czy ten ktoś odmawia jakiejkolwiek formy wsparcia dla ofiar, czy sprzeciwia się konkretnej formie pomocy, np. przyjmowaniu uchodźców przez jego kraj. Ważne jest, by zrozumieć powody zachowania osób prezentujących różne podejście do tego problemu, zamiast wpisywać się w medialne, polityczne przepychanki.

Z czego zatem może wynikać niechęć do pomocy ofiarom wojen?
Część ludzi nie angażuje się w takie działania z obawy, że ich pomoc i tak nie dotrze do osób najbardziej potrzebujących, bo najwięcej środków pochłoną instytucje, które organizują pomoc. Nieufność wobec nich wzmacniają pojawiające się co jakiś czas doniesienia o różnych nadużyciach. Co ciekawe, zaangażowanie ludzi w pomoc innym rośnie, gdy maleje liczba pośredników działań pomocowych – przykładem może być akcja Caritasu „Rodzina Rodzinie”. Ważnym czynnikiem jest także dystans psychologiczny – w przypadku licznych i odleg[-]łych ofiar reakcje emocjonalne, które zazwyczaj motywują nas do pomocy, są słabsze. Z kolei perspektywa przyjmowania uchodźców w naszym kraju może uruchamiać silne reakcje emocjonalne strachu i poczucia zagrożenia, wynikające z bliskiej obecności osób o systemie wartości innym niż nasz.

Przy czym nastawienia liberałów i konserwatystów do tej kwestii są odmienne. Dlaczego?
Przedstawiciele tych opcji politycznych różnią się znacząco pod względem empatii. Tradycyjnie przyjmuje się, że lewicowi liberałowie są bardziej empatyczni niż prawicowi konserwatyści, i to mogłoby wyjaśniać ich odmienne reakcje na kwestie uchodźców. Okazuje się jednak, że sprawa jest bardziej złożona. Ostatnie badania pokazują bowiem, że jedni i drudzy są równie zdolni do odczuwania empatii, tylko wobec innych grup ludzi. Liberałowie id...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI