W swojej najnowszej książce „Gdy emocje ranią ciało” pisze Pani: „ciało nigdy nie było i nie będzie twoim wrogiem”. Dla wielu osób, szczególnie kobiet, to zaskakujące, a nawet trudne do pojęcia stwierdzenie. Jak więc zrozumieć komunikaty ciała? Czy ból, napięcie czy chroniczne zmęczenie można potraktować jak wiadomości od emocji, a nie tylko objawy fizyczne?
POLECAMY
Ciało nie jest naszym wrogiem, nie robi nic przeciwko nam, za pomocą symptomów czy objawów komunikuje się z nami. Możemy albo potraktować te komunikaty jako wskazówki, że pora coś zmienić w swoim życiu, np. proporcje pomiędzy pracą a resztą życia, albo chodzić od lekarza do lekarza z wiarą, że ktoś wreszcie przepisze magiczną tabletkę, która zniweluje objawy. Nawet jeśli zniweluje, to pojawią się nowe. Uważna relacja z ciałem, odczytywanie jego komunikatów nie ma nic wspólnego z akceptacją wyglądu. Ciało jest naszym najstarszym językiem, reaguje dużo wcześniej, zanim pojawi się myśl. Ból, napięcie, chroniczne zmęczenie to informacja od ciała o tym, że żyjemy za szybko, za dużo pracujemy, jesteśmy w toksycznej relacji itp. Emocje to doznania fizyczne w odpowiedzi na bodźce zewnętrzne i wewnętrzne. Możemy je interpretować za pomocą głowy – np. jestem zła, kiedy szef mnie krytykuje – albo za pomocą doznań: kiedy szef mnie krytykuje, odczuwam silny ucisk w stawach żuchwowo-skroniowych; tam często odczuwamy złość.
Jednymi z częściej wpisywanych w wyszukiwarkę internetową zapytań są: „czy stres może powodować choroby?”, „co to znaczy, że choroba jest psychosomatyczna?”. Jak najprościej mogłaby Pani wyjaśnić, czym są choroby psychosomatyczne i po czym poznać, że za objawem fizycznym stoi emocja, a nie tylko ciało?
Stres, a w zasadzie nasza interpretacja wydarzenia i uznanie go za stresujące, powoduje reakcje w ciele. Każdy z nas ma w nim swój najbardziej stresogenny obszar, który zazwyczaj odzywa się jako pierwszy. Jedni na stres zwykle reagują migreną, inni bólami brzucha, jeszcze inni spadkiem odporności itd. Wydarza się sytuacja, którą mózg uznaje za stres, pojawia się reakcja fizyczna będąca komunikatem „zrób coś z tym” i jeśli nic z tym nie zrobimy – nie zmienimy tego, co nas stresuje, albo swojej reakcji na stres – objaw może się zamienić w chorobę. To, że stres może się przyczyniać do powstawania choroby, jest potwierdzone naukowo.
Dolegliwości psychosomatyczne przede wszystkim są prawdziwe. Człowiek realnie odczuwa objawy, ale wyniki badań medycznych nie wskazują na żadną chorobę. W dolegliwościach psychosomatycznych ciało reaguje symptomami na nieprzeżyte emocje – te, które trudno nam jest unieść, wyrazić czy świadomie pomieścić. To jest np. sytuacja, w której kobieta zgadza się na seks z partnerem alkoholikiem, żeby nie robił awantury, i zaczyna cierpieć z powodu bolesnych miesiączek. W dolegliwościach psychosomatycznych objawy nasilają się w trakcie wydarzenia stresowego albo tuż po nim. Często odzwierciedlają konkretne wydarzenie, np. nie mogę strawić agresji mojego szefa – pojawiają się problemy z trawieniem. Albo: kiedy to usłyszałam, dosłownie mnie zatkało – pojawia się odczucie zatykania w gardle lub klatce piersiowej.
Zauważa Pani także, że „stres jest główną przyczyna dolegliwości psychosomatycznych”. Czy współczesny styl życia sprawia, że żyjemy w permanentnym stanie gotowości, a ciało nie ma kiedy się zregenerować?
Jak rozpoznać, że nasze ciało nie radzi sobie już ze stresem – zanim zachoruje?
To prawda, większość z nas żyje w ciągłej gotowości, co z punktu widzenia układu nerwowego oznacza życie w stanie mobilizacji, czyli we współczulnej części autonomicznego układu nerwowego odpowiedzialnej za reakcję „walcz albo uciekaj”. Nasz układ nerwowy jest nieustająco w działaniu i rzadko przechodzi w stan regeneracji i odpoczynku. Stres sam w sobie nie jest naszym wrogiem, pod warunkiem że trwa krótko, a nie przewlekle. Z przewlekłym stresem jest tak, jakbyśmy trzymali stale stopę na pedale gazu. Organizm człowieka nie jest przystosowany do przewlekłego stresu. Jeśli ten stan się przedłuża, ciało wysyła sygnały alarmowe, które – jeżeli zostaną zignorowane – mogą się skończyć chorobą. Są to np. problemy z zasypianiem, budzenie się wcześniej rano, spadek energii i niemożność regeneracji nawet podczas odpoczynku czy snu, chroniczne napięcie mięśni, problemy trawienne, częste infekcje, obniżenie koncentracji i mgła umysłowa, poczucie odłączenia od samego siebie: jakbym obserwowała swoje życie jak film.
Pisze Pani o relacji między ciałem a doświadczeniami wczesnodziecięcymi, zwłaszcza w kontekście relacji z matką i dotyku (albo jego braku). Jak często kobiece choroby psychosomatyczne (np. bóle brzucha, napięcia w miednicy, problemy hormonalne) mają źródło w emocjach, których nie mogłyśmy wyrazić jako dzieci lub młode dziewczyny?
Wszystko, czego w dzieciństwie nie mogłyśmy wyrazić słowami, wyrażało się poprzez ciało – w oddechu, napięciu, problemach z trawieniem, reakcji skóry, postawie itp. Pamięć tych niewyrażonych słowami wydarzeń zapisuje się w ciele i często uaktywnia się w dorosłym życiu w postaci bólu brzucha, napięć w miednicy czy zaburzeń hormonalnych. Ciało bowiem nigdy nie zapomina. To, jak traktowali nas rodzice, przekłada się na sposób, w jaki traktujemy same siebie, swoje ciało. Ktoś, komu w dzieciństwie zabroniono płakać i stłumione łzy powodowały efekt guli w gardle, w trudnych sytuacjach w dorosłym życiu może odczuwać refluks, problemy z gardłem albo globus histericus. Brak dotyku czy odpychanie dziecka może skutkować nieumiejętnością stawiania granic albo lękiem przed bliskością.
![]()
W przestrzeni publicznej/medialnej często mylone są pojęcia somatyzacji i psychosomatyki. Czy mogłaby Pani wyjaśnić, gdzie przebiega granica między nimi? Kiedy ciało „somatyzuje” emocje, a kiedy mówi do nas w sposób, który można nazwać psychosomatycznym językiem duszy?
Somatyzacja to mechanizm, psychosomatyka to zjawisko. Somatyzacja to reakcja fizyczna na pojawiające się emocje – przykładem jest biegunka jako efekt lęku. Psychosomatyka to szersze zjawisko; emocje i doświadczenia wpływają na całokształt funkcjonowania organizmu – przykład: przewlekłe problemy jelitowe w reakcji na przewlekły lęk. Somatyzacja to natychmiastowa, krótkotrwała reakcja ciała. Psychosomatyka to nabyty wzorzec funkcjonowania.
W kontekście pracy z traumą mówi się o „pamięci komórkowej” i o tym, że ciało przechowuje doświadczenia, których umysł nie był w stanie przetworzyć. Jak rozumie Pani ten mechanizm z terapeutycznego punktu widzenia? Czy mogłaby Pani podać obrazowy przykład?
Chodzi tu o fizjologiczną pamięć reakcji. Ciało zapamiętuje, jak reagowało w sytuacji braku bezpieczeństwa – załóżmy, że napięciem brzucha. W dorosłym życiu prawdopodobnie będzie również w sytuacji zagrożenia reagowało napięciem brzucha. Staje się to niejako reakcją nawykową. Wiele pacjentek, które do mnie przychodzą z problemami psychosomatycznymi, właśnie za pomocą objawów „opowiada” swoją traumę, czyli coś, co się wydarzyło i czego układ nerwowy nie był w stanie przetworzyć. Przykładem może być kobieta, która, gdy opowiada o ojcu, zaczyna się jąkać. Okazuje się, że jako mała dziewczynka zastała go w sytuacji intymnej z opiekunką. Ojciec nakazał jej nikomu o tym nie mówić: „To jest tajemnica. Jeśli powiesz matce, stanie się coś bardzo złego”. Kiedy matka wraca do domu i o coś ja pyta, dziewczynka zaczyna się jąkać.
Czy naprawdę możemy „uwolnić traumę z ciała”? Jak mogą to zrobić osoby, które np. przez lata korzystały z terapii (w różnych nurtach), a wciąż zmagają się z traumą, co ma niszczący wpływ na ich życie?
To bardziej metafora; chodzi o jakąś utrwaloną reakcję, która w obliczu traumy miała nas ochronić, a dziś dostarcza cierpienia. Chodzi więc o zmianę tej utrwalonej reakcji. Terapie „werbalne”, kiedy pacjent opowiada swoją historię, to praca głównie z myślami, przekonaniami itp., a trauma jest reakcją układu nerwowego w obliczu niebezpieczeństwa. Skuteczna praca z traumą polega m.in. na odbudowaniu w ciele poczucia bezpieczeństwa. Aby to osiągnąć, należy przede wszystkim dokończyć reakcje ciała, które w obliczu traumy zostały przerwane. Może to być np. ucieczka – choćby symboliczna w postaci przebierania nogami na siedząco, krzyk – wołanie o pomoc czy odstraszenie oprawcy, wreszcie uwolnienie energii mobilizacji stresowej poprzez drżenie ciała. Coraz więcej podejść terapeutycznych uwzględnia elementy pracy z ciałem czy z ruchem.
Coraz więcej osób szuka informacji o teorii poliwagalnej, której twórcą był Stephen Porges, i o tym, jak stres wpływa na układ nerwowy. Co więc przeciętny człowiek może zrobić, kiedy czuje, że ciało jest w ciągłym napięciu, trudno mu oddychać, a myśli biegną jak szalone? Jakie proste techniki (oddech, dotyk, ruch) naprawdę pomagają uspokoić ciało?
W internecie jest opisanych wiele technik pracy z nerwem błędnym. Warto wybrać te, które nam pasują i są skuteczne. Przede wszystkim należy się nauczyć rozpoznawać, czy ciało jest napięte, czy rozluźnione, bo z tym wiele osób ma problemy. Stańmy przed lustrem i popatrzmy na swoje ciało: czy twarz jest rozluźniona, czy nie zaciskamy zębów, czy barki są opuszczone, czy podniesione do uszu itp. Połóżmy się na łóżku w pozycji szmacianej lalki i poczujmy, jak każda część ciała zatapia się w materac. Nerw błędny bardzo lubi zimno, np. płukanie gardła zimną wodą lub umycie twarzy. Obserwacja oddechu to kolejna doskonała technika: jedną rękę połóżmy na klatce piersiowej, a drugą nad pępkiem. Obserwujmy, co się dzieje z dłońmi podczas wdechu i wydechu. Następnie postarajmy się oddychać w taki sposób, żeby przy wdechu brzuch lekko się unosił, a przy wydechu powoli opadał. Kołyszący się ruch natomiast to doskonały uspokajacz: obejmujemy się ramionami, zamykamy oczy i delikatnie, łagodnie kołyszemy się na boki.
Co dla Pani, jako terapeutki i psychosomatyczki było najważniejszym/największym odkryciem, jeśli chodzi o pracę z osobami zmagającymi się z dolegliwościami psychosomatycznymi?
Największym odkryciem była pierwsza wspólna sesja z terapeutą manualnym, który obserwując ciało pacjenta, powiedział o pacjencie więcej niż ja po półrocznej terapii z tym człowiekiem. Od tamtej pory bardziej słucham ciała pacjenta niż jego opowieści, bo te są często konsekwencją przekonań – a ciało nigdy nie kłamie.
Więcej o chorobach psychosomatycznych przeczytasz w książce Ewy Klepackiej-Gryz: Gdy emocje ranią ciało. O psychosomatycznych źródłach chorób, wyd. Sensus, Gliwice 2025.
Książkę można kupić tutaj: https://sensus.pl/ksiazki/gdy-emocje-rania-cialo-o-psychosomatycznych-zrodlach-chorob-ewa-klepacka-gryz,totwoc.htm?srsltid=AfmBOopHwOZ7zTrTLCQIL0RMxi_dyCJnEakb9woKrXSMriNyNfbCDw2y#format/d
![]()