Świat sklejony na nowo

Zdrowie i choroby Praktycznie

Pamięć traumy może być ważną kotwicą, która – kiedy zaczynamy się zapędzać - przywraca nam system wartości, koryguje nasze zapędy i wskazuje, że w życiu najważniejsze jest... życie - przekonuje Elżbieta Zdankiewicz-Ścigała.

Dr Elżbieta Zdankiewicz-Ścigała jest psychologiem klinicznym, pracuje w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, kieruje studiami podyplomowymi z psychologii kryzysu i interwencji kryzysowej oraz z psychotraumatologii. Specjalizuje się w poznawczej psychologii klinicznej, szczególnie w psychologii traumy (jej badania dotyczą analizy mechanizmów kodowania w pamięci doświadczeń traumatycznych oraz tzw. wzrostu potraumatycznego). Zajmuje się terapią osób po traumie oraz z zaburzeniami psychosomatycznymi (anoreksja, bulimia, zawał serca). Współautorka wielu książek, m.in.: Emocje – aleksytymia – poznanie oraz Trauma.
Proces i diagnoza. Mechanizmy psychoneurofizjologiczne; w przygotowaniu Zrozumieć traumę.

Dorota Krzemionka: – Trauma wydaje się czymś, co zdarza się nielicznym...
Elżbieta Zdankiewicz-Ścigała: – Niestety, nie. Aż 75,6 procent osób badanych przez prof. Maję Lis--Turlejską z Uniwersytetu Warszawskiego mówiło, że przynajmniej raz przeżyły coś traumatycznego.

Kiedy można mówić o traumie?
– Mamy z nią do czynienia, gdy doświadczamy zagrożenia życia – własnego lub osób bliskich. Konfrontujemy się ze śmiercią. Czujemy się kompletnie bezradni, zszokowani, przerażeni. Tracimy fundamenty poczucia bezpieczeństwa, bo okazuje się, że życie tak naprawdę jest wyjątkowo kruche. I nie mamy kontroli nad tym, co nam się może przydarzyć.

Z jednej strony powódź, tsunami, z drugiej przemoc w rodzinie, Piotruś oderwany od matki – czy można to porównywać? Czy trauma traumie równa?
– W tym drugim przypadku ból psychiczny jest jeszcze większy. Kiedy trauma jest zamierzonym działaniem innych ludzi, jak w przypadku gwałtu, molestowania lub nagłego oderwania dziecka od kochanej matki, to dodatkowo załamuje się nasza wiara w sprawiedliwy świat, w ludzkie dobro. Patrzymy na ludzi jak na potencjalnych oprawców. Zastanawiamy się, czy też bylibyśmy zdolni do czynienia zła. Pojawiają się wątpliwości, szczególnie kiedy mamy w sobie morze zemsty, złości i chęć odwetu. Trudniej posklejać świat na nowo.

Czasem w zdarzeniach losowych skłonni jesteśmy dopatrywać się złych intencji. Oskarżamy, szukamy winnego...
 – Konkretnego wroga, który jest odpowiedzialny za nasze cierpienie.

To pomaga?
– Łatwiej nam, przynajmniej na początku, poradzić sobie z bólem, jeśli na kogoś skierujemy swą złość. Odczuwamy ją po to, byśmy nie czuli trwogi, przerażenia czy bezradności. Takie emocje – tak zwane asteniczne – sprawiają, że zamykamy się w sobie. Natomiast złość jest emocją mocy, siły, walki. Zależnie od osobowości jedni wybierają drogę smutku, żalu i żałoby, inni zaś drogę walki. Szukają kozła ofiarnego, tworzą spiskowe teorie, by poradzić sobie z ogromnym lękiem i kompletną bezradnością.

Wszystko to są normalne reakcje na nienormalne sytuacje?
– Tak. One pomagają radzić sobie jakoś z początkowym szokiem po tragicznym wydarzeniu, z sytuacją, w której miotają nami różne emocje. Możemy wtedy oskarżać innych albo zaprzeczać, że coś w ogóle miało miejsce. Ale to, co początkowo jest lekarstwem, z czasem staje się trucizną. Bardziej przeszkadza niż pomaga w poradzeniu sobie ze skutkami traumy. Mijają miesiące i lata, a my – ulegając zaprzeczaniu lub snując spiskowe teorie – wciąż nie jesteśmy w stanie skonfrontować się z nieodwracalną stratą, przeżyć żałoby, pożegnać się z bliską osobą i tą częścią własnego doświadczenia, które było z nią związane.

Po złamaniu palca rośnie temperatura, organizm się broni. Jak reagujemy na uraz psychiczny?
– Na etapie szoku może pojawić się odrętwienie czy też zamrożenie emocjonalne. Osoba doświadcza złości albo smutku, ale jest zamrożona na przeżywanie innych emocji. Drugą najczęstszą formą obrony jest dysocjacja. Przejawia się tym, że oddzielamy nasze przeżycia i uczucia od poznawczego opracowania. W efekcie rozumiemy, co się dzieje, ale emocjonalnie nie przeżywamy tego. Ludzie opowiadają, jak podczas wypadku samochodowego, któremu ulegli, mieli wrażenie, że stoją obok tego. Na tej samej zasadzie osoby zgwałcone czują się tak, jakby gwałcone było ich ciało, a ich to nie dotyczy. Dysocjacja pozwala nam ochronić siebie, bez niej być może nie udźwignęlibyśmy tego, co się wydarzyło.
 
Potem się cofa?
– Nie zawsze. Czasem dysocjacja jest tak silna, że mamy kompletną lukę w pamięci jeżeli chodzi o dane doświadczenie. Pamiętamy tylko początek, a potem dopiero od pewnego momentu.

Niekiedy nie możemy uwolnić się od traumatycznych wspomnień. Wracają do nas uparcie, jak natrętna melodia, nie możemy myśleć o niczym innym. Dlaczego?
– Pod wpływem strachu lub przerażenia włączają się dwa systemy pamięci. Jeden jest odpowiedzialny za przeży...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI