Zima w rozkwicie, na oknem ponuro, dzieci ledwo pamiętają jakieś inne życie niż tylko kursowanie na trasie przedszkole/szkoła – dom. W tygodniu denerwuję się, że dni przeciekają nam przez palce, że popołudnia rozmieniają się na zadania domowe i powroty z pracy. A w piątek wieczorem stresuję się, co robić wspólnie w weekend, żeby było trochę rozrywki, a trochę umacniania relacji. Kryzys i inflacja też nie pomagają, już dawno wycięliśmy z listy możliwości jakikolwiek citybreak i rodzinne krótkie wypady zagraniczne. Teraz nawet banalne wyjście do kina to już wydarzenie. A repertuar mam dość mały, bo z niektórych tradycyjnych, rodzinnych atrakcji, w ramach odpowiedzialności za klimat, nie korzystamy: nie ma wyjść do cyrku, choć w przedszkolu i szkole w szatniach walają się zaproszenia i wciąż muszę tłumaczyć, w jaki sposób tresuje się zwierzęta, i wyjaśni...
Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.