Pamiętam i nie nienawidzę

Profile

BOGDAN BIAŁEK: Jak to się stało, że jako dziecko znalazła się Pani w Auschwitz? Wydaje się, że osadzenie w obozie koncentracyjnym stało się źródłem inspiracji dla wielu działań w Pani życiu…

HANNA ULATOWSKA: Miałam wtedy jedenaście lat. Wzięto nas prosto z powstania warszawskiego. Trudno, żeby pobyt w obozie nie odbił się na późniejszym życiu. Jako młoda osoba, doktorantka, przez wiele lat pracowałam społecznie we Włoszech, Austrii, Danii, Laponii. Angażowałam się w różne akcje, których celem było pomaganie innym. Trudno powiedzieć, jaki wpływ na to moje zaangażowanie miał fakt, że jako dziecko byłam w Auschwitz. Być może to doświadczenie przełożyło się na moje zainteresowanie światem, a także na rozwinięcie się we mnie empatii. Auschwitz wracało do mnie po wojnie w przeróżnych spotkaniach.

POLECAMY

W spotkaniach z byłymi więźniami obozu?

Nie tylko z byłymi więźniami, ale i ze strażnikami. W Laponii spotkałam Niemca. Pracowałam tam w bardzo ciężkich warunkach, w tundrze. Budowaliśmy drogę, która miała połączyć wioskę lapońską z terenami, na których mężczyźni paśli renifery – dobra droga miała ułatwić im sprawne dotarcie do domu i kontakt z rodzinami. Miałam wtedy 25 lat, a ten Niemiec był ode mnie dużo starszy, miał żonę, dzieci. Spytałam, co robi na tej budowie. „Pracuję, chcę zrobić coś pożytecznego. W czasie wojny byłem strażnikiem w jednym z obozów” – odpowiedział. 

Pracowaliśmy w strasznych warunkach. Ten mężczyzna wiedział, że jestem Polką i cały czas się mną opiekował, był przy mnie. W Laponii po raz pierwszy zetknęłam się z osobą, która podejmuje działania z potrzeby ekspiacji, odpokutowania.

Nie czuła Pani do niego jako Niemca nienawiści? Przecież nazistowscy Niemcy zniszczyli Europę, a Polskę szczególnie. Wymordowali tylu ludzi, próbowali zgładzić cały naród… 

No ale to już przeszłość. Ich już nie ma… Niech mi Pan wierzy – nigdy nie czułam nienawiści do Niemców. Moimi najbliższymi przyjaciółmi, i to od pięćdziesięciu lat, są Niemcy. Pod względem podejścia do relacji, przyjaźni, mają wiele wspólnego z Polakami, więc jest mi do nich bliżej niż do Amerykanów. Amerykanie nie mają czasu, nie angażują się w takie wieloletnie przyjaźnie.

Bardzo interesuje mnie ten brak nienawiści. Rozmawiałem kiedyś z Baruchem Dorfmanem, który cudem ocalał z pogromu kieleckiego. Przeżył piekło wojny, a potem tak strasznie potraktowali go sąsiedzi w

Kielcach. Gdy zapytałem go, czy nienawidzi Polaków, odpowiedział zdziwiony: „Taka myśl nawet mi przez głowę nie przeszła!”. Pani też mówi, że nie nienawidzi Niemców, a przecież była Pani w Auschwitz.

Tak, wiem. Widziałam, jakie tam było piekło, ale mimo wszystko nie czułam nienawiści ani do Niemców, ani w ogóle do innych ludzi. Zawsze bardzo mnie dziwi, jak ktoś z moich znajomych deklaruje, że nie kupuje niemieckich samochodów, bo przecież Niemcy straszne rzeczy światu zrobili. Po tylu latach od wojny tak mówią… Trudno mi to zrozumieć, bo dla mnie takie podejście też jest przejawem nienawiści, a przynajmniej niechęci. Czemu ja tego nie mam? Może dzięki mojej pracy, w której poznałam ludzi żyjących czasem w bardzo trudnych warunkach, ludzi o wcale nie łatwych charakterach. Ale nigdy nie patrzyłam na nich jak na kogoś, kto jest nosicielem zła. Może się to komuś wydać nienormalne, ale z takim podejściem żyje mi się lż...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI