Czują to samo, choć inaczej

Zdrowie i choroby Praktycznie

To nieprawda, że ludzie autystyczni nie dbają o to, co czują inni. Są żywo tym zainteresowani, ale mowa ciała czy ton głosu niewiele im mówią. Inny mit głosi, że są świetni w naukach ścisłych. I że nie potrafią samodzielnie podejmować decyzji - mówi Steve Silberman.

Karolina Rogaska: Ludzie wciąż wierzą, że szczepionki powodują autyzm, choć nie ma na to żadnych dowodów. Jak do tego doszło?
Steve Silberman: W latach 90. zaczęło pojawiać się coraz więcej przypadków autyzmu, ale nikt nie wyjaśnił ludziom, dlaczego tak się dzieje. A powód był prosty: przyjęto szersze kryteria diagnostyczne. Eksperci pisali o tym, ale głównie na łamach czasopism naukowych, których zwykli ludzie nie czytają. Natomiast rodzice autystycznych dzieci potrzebowali prostej odpowiedzi, dlaczego ich dziecko jest chore – i dostarczył jej mit, że wszystkiemu winne są szczepionki. Łatwo było w to uwierzyć, bo autyzm ujawnia się często w drugim, trzecim roku życia, czyli wtedy, gdy szczepi się dzieci. Jeśli doda się do tego fakt, że przemysł farmaceutyczny wyrządził ludzkości wiele szkód, wszystko układa się w spójny obraz. Na szczęście mit, że szczepionki powodują autyzm, słabnie.

Autyzm zauważono w połowie ubiegłego wieku.
Tak, w 1943 roku opisał go austriacko-amerykański psychiatra Leo Kanner, jednak zdefiniował autyzm bardzo wąsko. Według niego takie osoby cechował pewien rodzaj upośledzenia społecznego i obniżona inteligencja. W efekcie wielu ludzi mających problemy nie mieściło się w tej definicji, choćby dzieci cierpiące na padaczkę. Dziś wiemy, że epilepsja może towarzyszyć autyzmowi. Kanner miał do czynienia głównie z białymi dziećmi z wyższej klasy średniej, których rodzice byli naukowcami. Autyzm u tych dzieci rzadko się ujawniał, badacz doszedł więc do wniosku, że jest on zjawiskiem bardzo rzadkim. A pozostali badacze nie kwestionowali jego słów, bo uznawano go za wybitnego eksperta w tej dziedzinie.

W tym samym mniej więcej czasie badania nad autyzmem prowadził Hans Asperger. Jego prace świat poznał jednak wiele lat później. Dlaczego?
Asperger i jego koledzy na uniwersytecie w Wiedniu zaczęli pracować z dziećmi autystycznymi już w latach 30., i to oni tak naprawdę odkryli autyzm. Rozumieli go szerszej niż Kanner. Asperger zdawał sobie sprawę, że autystykiem może być dziecko, które w ogóle nic nie mówi, i takie, które ma zadatki na wybitnego profesora. Ale niewielu ludzi mogło poznać jego model. Na przeszkodzie stanęła historia – naziści zajęli Austrię. Na czele kliniki, w której pracował Asperger, stanął jeden z bardziej znanych nazistów. Badacz nigdy oficjalnie nie dołączył do tej partii, ale prawdopodobnie został zmuszony do współpracy. Jego badania na długo zostały skojarzone z nazizmem. Co ciekawe, Kanner pomógł ocalić dwóch współpracowników Aspergera, którzy byli Żydami. Gdy musieli uciekać do Stanów Zjednoczonych, Kanner udzielił im schronienia. Wtedy zapewne dowiedział się o pracach Aspergera, ale ponieważ sam był Żydem, nie mógł się przemóc i wspomnieć o badaniach prowadzonych przez kogoś, kto był związany z nazizmem. I choć wiedział, że na autyzm można spojrzeć inaczej, trwał przy swojej wąskiej definicji.

Co gorsze, twierdził też, że to rodzice ponoszą winę za autyzm swoich dzieci.
Według Kannera rodzice autystyków by...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI