Zapraszamy również do przeczytania innego artykułu: Młodzież, która odchodzi od Boga
Piotr Żak: Co spowodowało, że zdecydował się Pan na pracę przy filmie poruszającym tak drażliwy i bolesny temat, jak pogrom Żydów w Kielcach w 1946 roku?
POLECAMY
Michał Jaskulski: Zaczęło się od ciekawości. Trzy, może cztery lata przed rozpoczęciem pracy nad filmem „Przy Planty 7/9” zatrudniła mnie dwójka młodych amerykańskich Żydów z Nowego Jorku, którzy przyjechali do Krakowa robić dokument o dzielnicy żydowskiej Kazimierz. W czasie zdjęć okazało się, że mają z góry przyjętą tezę: wszyscy Polacy to antysemici, a Kazimierz to coś w rodzaju żydowskiego parku tematycznego. Ich postawa zaintrygowała mnie. Moja mama była rozkochana w żydowskiej muzyce, a koledzy pracowali jako wolontariusze przy Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie. W ogóle nie przychodziło mi do głowy, że ktoś może myśleć i mówić o Polakach jako antysemitach. Spotkanie z tymi młodymi Żydami spowodowało jednak, że zaczęły mi się otwierać różne klapki. Jakiś czas potem skontaktował się ze mną Larry Loewinger z Nowego Jorku. Zaproponował, żebym zrobił zdjęcia do jego filmu związanego z pogromem kieleckim, o którym niemal nic nie wiedziałem. Ta propozycja była świetnym pretekstem, żeby poszukać odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie: skąd bierze się to dziwne patrzenie Polaków na Żydów i Żydów na Polaków?
Wspomniał Pan, że młodzi żydowscy filmowcy przyjechali z nastawieniem, że wszyscy Polacy to antysemici. Czy Larry Loewinger i Pan też przystąpiliście do realizacji filmu z jakąś gotową tezą?
Nie mieliśmy tezy. Początkowo jego bohaterem miał być Jack Sal, amerykański artysta żydowskiego pochodzenia, autor monumentu „White Wash II”, stojącego w Kielcach nieopodal siedziby Stowarzyszenia im. Jana Karskiego przy ul. Planty 7/9. Pierwsze materiały, jakie z Larrym zrobiliśmy, były o powstawaniu tego pomnika, a więc trochę o sztuce, trochę o pogromie. Jack jednak już więcej do Kielc nie przyjechał, a my podczas pierwszego tygodnia zdjęciowego przypadkiem trafiliśmy na debatę, która odbyła się jako część obchodów 60. rocznicy pogromu. Zobaczyliśmy wielu ludzi dyskutujących o pogromie, ale w bardzo złych emocjach. Zdumieni zdaliśmy sobie sprawę, że po 60 latach ta tragedia wciąż wywołuje niezwykle silne napięcia. Postanowiliśmy spróbować zrozumieć ten fenomen, grzebiąc w przeszłości, docierając do ludzi, którzy mogliby nam coś powiedzieć. Rok później, czyli w 2007 roku, spotkaliśmy w Kielcach Yaacova Kotlickiego, wtedy i dzisiaj honorowego przewodniczącego Ziomkostwa Kieleckich Żydów w Tel Awiwie.
Skontaktował nas z ocalałymi z pogromu, którzy mieszkali w Izraelu. Spotkania z tymi ludźmi były dla nas ogromnym przeżyciem, bo nie do końca wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać.
W filmie szczególne wrażenie robi rozmowa z Miriam Guterman i Ziutą Hartman.
Spotkanie z nimi okazało się jednym z najważniejszych wydarzeń. W trakcie rozmowy zobaczyłem niebywale skomplikowaną relację, jaka je łączyła, ich niezwykle złożone emocje związane z Polską. Ziuta wyjechała z Polski dosyć późno i zapowiedziała, że nigdy do tego kraju nie wróci. Twierdziła, że zaznała więcej krzywd od Polaków niż od Niemców. Do końca życia w swoim pokoju, który nazywała „małym Yad Vashem”, trzymała książki niemal wyłącznie o Holokauście, a na ścianie przykleiła taśmą swastykę i zdjęcia z getta w Warszawie. Miriam też miała różne złe doświadczenia wojenne – jej brata zamordowali chłopi, gdy przechodził z jednej kryjówki do drugiej – a mimo to przepełniała ją miłość do Polski. I właśnie to splątanie miłości d...