Ten świecący punkt to ja

inne Praktycznie

Zmaganie się z chorobą obojga rodziców to jedno z najważniejszych wspomnień w moim życiu. Wiem, że każda sytuacja może być zarówno darem, jak i przekleństwem. I często sami musimy poszukiwać światła w otaczającym mroku.

DAREK KUŹMA: „Ten świecący punkt to ja” – mówi bohater Pana komiksu, sześcioletni chłopiec, który staje się żarówką, daje światło, ale może też oparzyć. Jest dzieckiem i jednocześnie opiekunem swoich chorych rodziców. Szuka swojego miejsca na ziemi, mierzy się z własną innością, z innością swojej rodziny. Skąd pomysł na Pana Żarówkę – dość surrealistyczną opowieść?
WOJCIECH WAWSZCZYK: Od dziecka lubię rysować i wyrobiłem sobie nawyk noszenia szkicownika. Szkicuję w nim różne pomysły, bywa że codziennie, czasami raz na kilka dni. Jednym z takich pomysłów, kilkanaście lat temu, była krótka opowieść o chłopcu, który staje się żarówką i ma pomóc innemu człowiekowi znaleźć kluczyki do samochodu. Przez kolejne lata pomysł ewoluował i zamknął się na niemal 600 stronach osobistych refleksji i zapisków. Przez ostatnie lata przerysowywałem go wieczorami, weekendami, czasami z kilkutygodniowymi przerwami. Po drodze ewoluowało moje życie, urodziły mi się dzieci, zmieniła perspektywa.
Nie ukrywam, że punktem wyjścia były moje przeżycia z dzieciństwa, kiedy zmagałem się z chorobą obojga rodziców. To jedno z najważniejszych wspomnień w moim życiu. Opowiadając tę historię, chciałem jakoś sobie to wszystko poukładać w głowie. Ludzie mają wbudowany taki mechanizm, że im więcej mija czasu od pewnych wydarzeń, tym bardziej próbują wytłumaczyć sobie przeszłość, nazwać ją, oswoić, uporządkować. Jedni zwracają się ku filozofii, inni znajdują ukojenie w religii, w różnych metaforach, ja zmierzyłem się z moimi problemami za pomocą rysunku. Cieszę się, że ten proces trwał tak długo, ponieważ z biegiem lat nabrałem dystansu do tych wydarzeń.

Jak na formę autoterapii Pana powieść jest zaskakująco uniwersalna. To musi być pocieszające, że można na bazie własnych trudnych doświadczeń wejść w dialog z ludźmi, których nie znamy, a którzy mogą przeżywać coś podobnego.
Rysując Pana Żarówkę, miałem dwa cele. Pierwszym była kreacja osobistej wypowiedzi, być może najważniejszej w moim życiu. Uważam, że wypowiedzenie pewnych rzeczy na głos lub zapisanie ich na papierze sprawia, że łatwiej nam jest uwolnić się od ich dominacji w naszym życiu.

Musiał Pan to po prostu z siebie po latach wyrzucić...
Tak, ale nie chciałem tego robić w sposób chaotyczny bądź ekshibicjonistyczny. Nie chciałem zanudzać czytelników litanią własnych żalów. Chciałem przede wszystkim opowiedzieć zajmującą, zapraszającą do refleksji historię. Uważam, że jako twórca mam obowiązek komunikować się zrozumiałym językiem, dlatego tytułowy Pan Żarówka jest nie tylko mną, ale także fabularyzowaną metaforą każdego człowieka. Każdy z nas musi przecież w pewnym momencie odciąć pępowinę i znaleźć pomysł na siebie, be...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI