Ma 170 cm wzrostu i waży 54 kg. Kolor włosów, oczu, skóry, a także rozmiar biustu – do uzgodnienia. Podobnie osobowość – do wyboru jest 6 typów. To Roxxxy, sex-doll, która spełnia każdą zachciankę właściciela, reaguje na jego dotyk i wyznaje mu miłość. Dla prof. Sherry Turkle, badaczki z Social Studies of Science and Technology przy Massachusetts Institute of Technology, okrzykniętej „Margaret Mead kultury cyfrowej”, Roxxxy jest uosobieniem naszych relacji z nową technologią. Choć laptopy, komputery, smartfony i inne elektroniczne gadżety nie wyglądają jak apetyczna blondynka czy przystojny brunet, to jednak już owinęły nas sobie wokół palca. Zaprosiliśmy je do naszych sypialni, a nawet łóżek, codziennie spędzamy w ich towarzystwie więcej czasu niż z mężem, żoną, dziećmi i rodzicami. Nie wyobrażamy sobie życia bez dostępu do internetu, poczty elektronicznej, portali społecznościowych. Nasze serca biją w rytm kliknięć. Dla osób, które korzystają z komputerów nie tylko w domu, ale i w pracy, komputer, a dokładnie internet, jest jak kokaina – uważa prof. Peter Whybrow, neurolog z Los Angeles. Uzależnia, powoduje depresje i psychozy. Najnowsze badania wykazały, że wielu użytkowników smartfonów odczuwa fantomowe wibracje – wydaje im się, że słyszą dzwonek telefonu lub czują wibracje sygnalizujące odebranie esemesa.
Zdaniem Sherry Turkle, która swoje wieloletnie badania przedstawia w najnowszej książce pt. Alone Together: Why We Expect More from Technology and Less from Each Other, wkrótce możemy mieć nie lada problem, bowiem gadżety cyfrowe „wykorzystują” naszą dziecięcą naiwność w podejściu do elektronicznych urządzeń. Badaczka zauważyła m.in., że już po kilkuminutowej zabawie z Tamagotchi kilkulatki zaczynają wczuwać się w „potrzeby” i „uczucia” cyfrowego zwierzątka. Jej zdaniem takie pseudostosunki wpływają destrukcyjnie na więzi międzyludzkie, bo gdy przyzwyczaimy się do niewymagającego towarzystwa elektronicznego „przyjaciela”, który potrzebuje jedynie źródła zasilania, obcowanie z ludźmi wydaje się nam przytłaczające. Wielu młodych ludzi woli wymianę esemesów i e-maili od realnej rozmowy – wydaje im się, że taka forma komunikacji umożliwia sprawowanie kontroli i pozwala radzić sobie z silnymi uczuciami z bezpiecznej odległości.
Naukowcy, którzy jeszcze dwadzieścia lat temu byli zachwyceni elektronicznymi nowościami, dziś ostrzegają i pytają: czy współczesna technologia oferuje nam życie, jakiego naprawdę chcemy?
Efekt Złotowłosej
Nastolatkowie i dorośli pytani przez prof. Turkle, dlaczego wolą wysyłać wiadomości tekstowe, niż spotkać się osobiście, najczęściej odpowiadali, że podczas kontaktów twarzą w twarz nie można kontrolować tego, co chce się powiedzieć i nie wiadomo, ile potrwa spotkanie ani jak się potoczy. Zdaniem specjalistów właśnie te pozornie słabe punkty bezpośredniej interakcji są w procesie uspołeczniania najważniejsze. Uczą nas umiejętności negocjacyjnych, odczytywania emocji innych ludzi, zmuszają do konfrontacji i obrony poglądów oraz radzenia sobie ze złożonymi odczuciami.
„Przez ostatnie 15 lat badałam technologię połączeń i przeprowadzałam rozmowy z setkami ludzi w różnym wieku. Dowiedziałam się, że te małe urządzenia, jakie większość z nas przy sobie nosi, mają tak potężną władzę, że wpływają nie tylko na to, co robimy, ale również na to, kim jesteśmy”, pisze Sherry Turk...
Smartfon zmienia emocje
Komputery, laptopy, smartfony mają nad nami potężną władzę: wpływają nie tylko na to, co robimy, ale i na to, kim jesteśmy - twierdzą amerykańscy i niemieccy psychologowie. Czy już przejęły kontrolę nad naszymi emocjami?