Skrzynka z brylantami

Style życia

Czas snuje pajęczą nić, Jakowicz jednak w nią nie wpada. Broni go energia i młodzieńcze podejście do muzyki. Tak trzymaj, Krzysiu!

Do Jakowicza zwracam się per Krzysiu, nawet przy orkiestrze. Znamy się od wielu lat, przyjaźnimy się, wzajemnie cenimy. Złączyła nas „Dziekanka”, akademik dla „artystycznej” młodzieży. On w latach 1958–63 studiował grę na skrzypcach u Tadeusza Wrońskiego, ja – na fortepianie u Jerzego Lefelda. Obaj byliśmy – i to nam zostało – bardzo pracowici (wtedy ja bardziej, teraz chyba Jakowicz). Tak więc zaszywaliśmy się gdzieś – on grał na skrzypcach, ja ćwiczyłem na fortepianie. Pracowitość wzbudzała wzajemną sympatię i uznanie. Moje pomysły czasami irytację. Do dziś Mistrz wspomina przeróbkę pokoju, której dokonałem, gdy w przerwie wyjechał do domu. Postanowiłem powiększyć optycznie malutki pokój, w którym mieszkaliśmy. Obciąłem nóżki od łóżek i od szafy, a do parapetu okna przybiłem deskę, na końcu której umieściłem doniczkę z kwiatkiem. Zadbałem też o odpowiedni wystrój – łóżko pomalowałem w tzw. pikasy. Nic dziwnego, wszystkich eks...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI