Homoseksualizm księży katolickich nie jest tematem nowym ani w Kościele, ani w percepcji społecznej, zawsze jednak wywołuje duże emocje. Z jednej strony mamy sugestie, że kapłaństwo stało się „gejowską profesją”, zmieniającą w niekorzystny sposób jego wizerunek, z drugiej zaś przejawy oburzenia, że jest to „czepianie się” Bogu ducha winnych osób, a więc przejaw dobrze już znanej homofobii Kościoła. Niektórzy próbują pozostać neutralni, twierdząc, że nie ma żadnego problemu, dopóki orientacja seksualna księży wpisana jest w ich celibat. Nie da się ukryć, że kapłaństwo jest atrakcyjne dla homoseksualistów, i nie mówimy tu wyłącznie o jednostkach czy czasach współczesnych. Nikt dokładnie nie wie, bo nie ma takich kościelnych statystyk, jak wielu księży ma orientację homoseksualną. Oprócz tych, którzy w badaniach deklarowali taką orientację, pojawiały się również głosy tych, którzy nie byli jej pewni, ale i tych, którzy się jej wypierali, konfabulując. Przyjmuje się, że księży homoseksualnych nie jest mniej niż 5–10 procent oraz nie więcej niż 30–50 procent. Ta rozpiętość mówi jednak, że jest ich więcej, niż nam się wydaje. W przypadku zakonników może być procentowo nawet wyższa. Podobne wielkości procentowe dotyczą również seminarzystów, czyli osób przygotowujących się do kapłaństwa.
Cztery opcje
Badacze amerykańscy uważają, że w ich kraju księża katoliccy – w stosunku do innych grup społecznych – są grupą nadreprezentatywną, jeśli chodzi o obecność homoseksualistów, gdyż stanowią
blisko połowę całej populacji duchownych. O tej nadreprezentatywności świadczą również dane dotyczące wystąpień z kapłaństwa. Jedno z badań pokazało, że około 5 do 15 procent duchownych, którzy odeszli z aktywnej posługi, to „homoseksualni księża, którzy czuli się osamotnieni bądź niedoceniani, i którzy chcieli żyć w otwartym, długoterminowym związku z innym mężczyzną. Odrzucali oni możliwość prowadzenia podwójnego życia”. Poza tym w niektórych badaniach sami seminarzyści i księża o orientacji hetero- i homoseksualnej przyznają, że w strukturach Kościoła katolickiego mamy do czynienia z subkulturą gejowską, która ma wpływ na decyzje personalne i zarządzanie Kościołem. W jednym z nich 45 procent księży stwierdziło, że takie subkultury istnieją w ich diecezjach, a 28 procent zgodziło się, że istniały w seminariach, w których przygotowywali się do święceń.
POLECAMY
Biorąc pod uwagę swoją orientację oraz stanowisko Kościoła w sprawie homoseksualizmu, mają oni cztery opcje: zaakceptować swoją orientację, żyjąc jako celibatariusze, zaprzeczyć swojej orientacji, prowadzić podwójne życie, porzucić kapłaństwo. Badania pokazują, że każda z tych opcji jest reprezentowana wśród duchowieństwa. Ogólnie można powiedzieć, że większość katolickich księży to osoby heteroseksualne i celibatariusze. Znacząca podgrupa homoseksualistów to księża w średnim wieku. Większość z nich żyje w celibacie lub do tego dąży. Mniej niż 3 procent księży prowadzi podwójne życie.
Dwa filary Watykanu?
Czy w takim razie Kuria Rzymska stanowi tu wyjątek? Taką tezę w książce Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie stawia francuski socjolog Frédéric Martel. Jego zdaniem homoseksualna wspólnota duchownych w Watykanie należy do największych na świecie, a jej funkcjonowanie opiera się na dwóch filarach: ukrytym życiu homoseksualnym większości duchownych z najbliższego otoczenia papieża i najbardziej przerażającej homofobii, a więc na kulturze systemowej hipokryzji. Mówiąc jeszcze inaczej, choć na pierwszy rzut oka może brzmieć to paradoksalnie, według Martela Kościół jest tak homofobiczny, ponieważ w znacznej części jest gejowski.
Książka francuskiego socjologa nie jest pozycją naukową, i nie sposób tutaj odnieść się do każdej z czternastu tez, na jakich jest zbudowana. Niektóre z nich znajdują potwierdzenie w badaniach naukowych, inne pozostają w sferze mniej lub bardziej uzasadnionych domysłów i spekulacji. Wskazuje ona jednak na systemowy problem, jakim jest silna, a w niektórych regionach świata nadreprezentatywna obecność wśród kleru osób o orientacji homoseksualnej, ich zmagania ze zinternalizowaną homofobią, tendencją do skupiania się „tylko na swoich” po to, aby przetrwać w „nie swoim” środowisku, oraz brak możliwości do przeżywania swojej orientacji w sposób jawny, a więc umożliwiający rozwój osobowy i duchowy. Sprawą do oceny dla czytelnika pozostaje, czy Watykan rządzony jest przez gejów w koloratkach, którzy prowadzą podwójne życie, tocząc między sobą „bratobójcze” walki, i czy rzeczywiście przez ostatnie półwiecze stworzyli z Watykanu Sodomę nad Tybrem. Nie ulega jednak wątpliwości, że Kościół nie radzi sobie z problemem, który sam stworzył w swoim nauczaniu na temat genezy homoseksualizmu oraz formacji księży o takiej orientacji.