Jest taki moment wczesnej jesieni, kiedy dopada mnie przymus porządkowania, chęć wyrzucenia niepotrzebnych rzeczy z szafy i szuflad, wkręcenia żarówek do lamp – niech już palą się wszystkie, gdy przyjdą jesienne słoty, a dzień zacznie szarzeć w okolicach obiadu, a nie podwieczorku.
Jednak w tym jesiennym porządkowaniu jest mnóstwo zasadzek. Jak sprzątać, żeby proustowska magdalenka nie okazała się zgubna dla naszego już i tak nadszarpniętego odejściem lata (i oczywiście, jak śpiewał Michnikowski, ulubionych pomidorów) samopoczucia? W jaki sposób sprzątać, aby się we własnych oczach nie ośmieszyć i nie zamienić sprzątania w sentymentalny rytuał, jak parę lat temu proponowała, w dobrej zresztą wierze, japońska pi...