Matki dzieci z chmur 

inne Praktycznie

One nie urodziły swoich dzieci, lecz je odnalazły, a tym poszukiwaniom towarzyszyło tyle samo niepewności, obaw, marzeń i radości co każdej ciąży.

O drodze swoich rodzin do adopcji Justyna Bigos i Beata Mozer wspólnie napisały książkę pt. Dziecko z chmur, którą kilka miesięcy temu wydało Wydawnictwo „Nasza Księgarnia”.

MAGDA BRZEZIŃSKA: – Wiele rodzin po adoptowaniu dziecka nie ujawnia tego faktu albo powiadamia tylko najbliższych. Panie zdecydowały się upublicznić adopcję, pisząc o niej książkę... Warto było?
JUSTYNA BIGOS: – Dziś patrzę na wiele spraw inaczej. Opublikowanie tej książki pomogło mi dostrzec
rzeczy, których wcześniej nie zauważałam. Od wielu zupełnie obcych ludzi usłyszałam ciepłe słowa, ktoś z uznaniem poklepał mnie po ramieniu, ale też do dziś czekamy z mężem na telefon od niektórych bliskich nam osób... Dzięki tej książce zobaczyliśmy ludzi prawdziwie nam życzliwych, którzy nie tylko łączą się z nami w problemach, ale również potrafią cieszyć się z naszych sukcesów.
BEATA MOZER: – Ja co prawda zawiodłam się na przyjaźni, ale zerwanie tej znajomości nie miało nic wspólnego z adopcją dziecka lub też z ukazaniem się naszej książki. To naturalne, że ludzkie drogi czasami się rozchodzą, niektóre kontakty wzmacniają się, inne przestają mieć dla nas znaczenie. Dziś największe znaczenie ma dla mnie najbliższa rodzina.

Jak chciałybyście Panie, by traktowano Wasze rodziny?
JUSTYNA BIGOS: – Chcemy być traktowani normalnie. Nie chcemy być bodźcem do spekulacji na temat „co wyrośnie z tych dzieci”. Stereotypy głoszą przecież, że „nic dobrego nie wyrośnie”, bo geny i tak zrobią swoje. Zastanawia mnie, dlaczego ludzie nie zakładają, że rodzice biologiczni adoptowanych dzieci są dobrymi ludźmi, a w ich genach drzemią talenty, których nikt nigdy nie odkrył? Życie ułożyło im się tak a nie inaczej i nie nam oceniać ich postępowanie. My jesteśmy wdzięczni rodzicom biologicznym naszych dzieci za to, że je mamy – wymodlone, wyczekane. Nie muszą wyrosnąć na kogoś wyjątkowego, bo one już takie są. Odmieniły nasz świat, zmieniły priorytety, sprawiły, że bezpłodność nie oznacza dla nas bezdzietności. Każdy dzień to chwile radości i zmartwień, jak w każdej rodzinie. Czasami brakuje cierpliwości, czasami zmęczenie po nieprzespanej nocy daje się we znaki.
BEATA MOZER: – Znam to. Szczególnie gorąco jest, kiedy syn sprawdza naszą wytrzymałość, łobuzuje, protestuje i nie zgadza się na wprowadzane przez nas zasady. Wychowujemy nasze dzieci normalnie, nie traktujemy ich w szczególny sposób – karcimy, kiedy wymaga tego sytuacja, ale głównie bazujemy na pozytywnych emocjach, nagradzamy poprawne zachowanie, a odbieramy nagrodę w przypadku ewidentnej skuchy.
Czasami jednak odnoszę wrażenie, że niektórzy doszukują się przyczyn niegrzecznego i jednocześnie jak najbardziej naturalnego moim zdaniem zachowania naszego dziecka. Tak jakby chcieli udowodnić nam, że to skutek genetycznych uwarunkowań,...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI