Jakość życia

Materiały PR

Czym jest jakość życia? Co się na nią składa? Jak ją budować? Co się dzieje, kiedy brakuje jej naszemu życiu? Poprosiliśmy cenionych psychoterapeutów, aby pomogli nam znaleźć odpowiedzi na te pytania.

Hanna Hamer, Katarzyna Hamer, Ewa Kaian Kochanowska, Jacek Krzysztofowicz i Jakub Gutowski nie tylko objaśniają jakość życia, ale też proponują ćwiczenia i psychozabawy, które pomogą nam podnieść jakość życia albo ją utrwalić, jeśli jesteśmy z niej zadowoleni.

POLECAMY

Jakość życia to zarówno tytuł tej publikacji, jak i nowej serii Wydawnictwa Charaktery, którą ona rozpoczyna. Przez cały rok do części nakładu kolejnych numerów „Charakterów” będziemy dołączać książki poświęcone tym obszarom życia, które wpływają na dobrostan: odpoczynkowi, odżywianiu, relacjom, emocjom, osobistym zasobom. W każdej z nich znajdziecie, Drodzy Czytelnicy, teksty znanych i cenionych psychologów: nie tylko artykuły objaśniające ważne tematy, ale też psychozabawy, ćwiczenia, porady i wskazówki. Dzięki nim będziecie mogli spojrzeć na siebie z nieco innej perspektywy. Mamy nadzieję, że w ten sposób pomożemy Wam lepiej zrozumieć to, co się dzieje w Waszym życiu, zauważyć to, co warto zmienić, i dokonać tej zmiany.

Książkę - wraz ze styczniowym numerem "Charakterów" można zamówić w naszym e-sklepie.

Poniżej fragment książki:

Umieć kochać i pracować...

(Jacek Krzysztofowicz)

Określenie „jakość życia” na pewno nie jest jednoznaczne. Trudno je w sposób bezdyskusyjny powiązać z jakimiś obiektywnymi, zewnętrznymi kryteriami. Mimo to nie jest ono też pojęciem pozbawionym znaczenia. Bez wątpienia można doświadczać własnego życia jako posiadającego określoną jakość i na pewno może ona z czasem zarówno rosnąć, jak i się zmniejszać.

Sądzę, że jakość naszego życia zależy od dwóch bardzo subiektywnych i pozornie sprzecznych czynników. Pierwszy z nich to stopień, w jakim jesteśmy gotowi zaakceptować własne życie w danym momencie; drugi to gotowość do rozwoju – coraz pełniejszego wykorzystania własnego potencjału, dążenia do możliwego do osiągnięcia spełnienia. Człowiek może się rozwijać i realizować w bardzo wielu obszarach – sprawności fizycznej, wykształcenia, umiejętności społecznych, poznawania świata, zabezpieczenia finansowego... Spośród nich dwa wydają mi się najważniejsze. Zygmunt Freud zapytany o to, jakie są podstawowe oznaki zdrowia psychicznego, odpowiedział: „Umieć kochać i pracować”. Jeśli potrafimy czerpać autentyczną satysfakcję z emocjonalnych więzi z innymi ludźmi i z wykonywanej pracy, to prawdopodobnie nie przyjdzie nam do głowy narzekać na jakość swojego życia.

Szukając uniwersalnej instrukcji, zbioru wskazówek do tego, w jaki sposób podnieść jakość życia, warto sięgnąć do sentencji, której autorem jest protestancki teolog Reinhold Niebuhr. Pod nazwą „Modlitwa alkoholika” została ona spopularyzowana przez ruch AA: „Boże, proszę, daj mi siłę, abym pogodził się z tym, czego zmienić nie mogę; odwagę, abym zmienił to, co zmienić mogę i mądrość, abym potrafił odróżnić jedno od drugiego”.

Po co bić głową w mur?!

Pierwszy krok to akceptacja tego, czego zmienić się nie da. Wydaje się to, być może, oczywiste. Po co podejmować wysiłki, które i tak są skazane na niepowodzenie? A jednak... Bicie głową w mur to czynność, od której czasem naprawdę trudno się uwolnić. Bo choć tyle razy się nie udało, to przecież może uda się tym razem – a więc kolejna próba... Liczymy na to, że rodzice wreszcie zaczną nas traktować jak dorosłych ludzi, że partner przestanie nadużywać alkoholu, że uda mi się wygrać zawody, w których zawsze zajmowałem miejsce w środku stawki... Ciągle próbujemy albo ciągle na coś czekamy, nie zważając, że przecież nic to nie daje. Nigdy nie dawało. Uznanie własnej bezsilności i pogodzenie się z tym, na co nie mamy wpływu, to, niestety, nie jest prosta sprawa. Karmić się złudzeniem, zaprzeczać prawdzie o braku nadziei jest łatwiej niż uznać niemożność osiągnięcia czegoś szczególnie cennego, pogodzić się z nieodwracalnością straty.

Pracuję jako psychoterapeuta z rodzicami nieuleczalnie chorych dzieci. Zgoda na ciężką chorobę własnego dziecka wydaje się być czymś niemal ponad siły rodziców. Każdy z nich gotów jest do największych poświęceń – ofiarowania czasu, środków materialnych, swojego zaangażowania – byle tylko pomóc dziecku. Tyle, że w wypadku nieuleczalnej choroby niewiele to daje. Owszem, można pomóc dziecku rozwijać się, zdobywać umiejętności i osiągać poziom funkcjonowania, który byłby niemożliwy bez ogromnego nakładu sił ze strony najbliższych. Zawsze jednak pojawia się granica, której nie udaje się przekroczyć: żebym nie wiem, co zrobił, moje dziecko i tak pozostanie chore.

Proces dochodzenia do zgody na tę bardzo trudną prawdę często zajmuje wiele lat. Wymaga ogromnej delikatności i niczego nie da się w nim na siłę przyspieszyć. Podążanie tą ścieżką ma jednak ogromne znaczenie dla czegoś, co właśnie nazywamy jakością życia. Powolne, stopniowe poruszanie się w kierunku zgody na niemożliwość pełnej zmiany oznacza uwalnianie się od trudnych do udźwignięcia ciężarów – ciągłego zmagania się z uczuciami rozpaczy, poczucia winy i pełnej złości niezgody na własny los. Zaprzestanie walenia głową w mur, nawet bez wprowadzenia jakiejkolwiek innej zmiany, już samo w sobie potrafi przynieść ogromną ulgę. Doznamy jej jednak tylko wówczas, gdy prawdziwie zaakceptujemy własną bezsilność: „Zgadzam się na swoje życie, czy tylko próbuję sobie tę zgodę wmówić, a tak naprawdę trochę udaję?”.

Przekonywanie samego siebie, że wcale mi nie zależy, że nic się nie stało, że już nie boli, że naprawdę się cieszę, w niczym mi nie pomoże, jeśli nie jest moją wewnętrzną prawdą. Prawdziwa akceptacja jest podobna do skały, na której człowiek buduje dom swojego życia. Akceptacja pozorna to raczej dom na piasku, zagrożony runięciem przy każdym silniejszym podmuchu wiatru. Ten wiatr co jakiś czas się zrywa i pomaga nam sprawdzić jakość deklarowanej samoakceptacji. Jeśli misternie wzniesiona budowla zaczyna się kruszyć czy wręcz walić, nie ma co wpadać w panikę. Po prostu trzeba przyjąć do wiadomości, że z jakimś złudzeniem ciągle nie udało się jeszcze pożegnać.

Tak było. Tak jest. Tak będzie. Taki jestem – nie przeskoczę swoich wewnętrznych i zewnętrznych ograniczeń. Wiem, bo wszystkiego już spróbowałem. Nie urosnę, nie zostanę profesorem, nie odmienię swoich bliskich, nie polubię wykonywanej od lat pracy. Uznanie tych prawd może przynieść ulgę – uwalnia nas od wewnętrznego przymusu ponawiania daremnych prób osiągnięcia niemożliwego i od nieprzyjemnych uczuć związanych z doświadczeniem powtarzających się porażek. Ludzkie życie zawsze biegnie w określonych ramach, których przekroczyć się po prostu nie da. Na każdej z nich widnieje napis: „To nie jest możliwe”. Im szybciej uwierzymy, że te słowa są prawdą, tym więcej czasu i energii możemy poświęcić temu, co w naszym życiu jest jak najbardziej możliwe.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI