Ja jestem nogi, ja jestem brzuch

Praktycznie

Emocje rozgrywają się w ciele. Radość unosi nam głowę i rozszerza klatkę piersiową, złość spłyca oddech, zaciska szczęki. Jeśli nie jestem w kontakcie ze swoim ciałem, to nie potrafię odczytać sygnałów, które mi daje.
 

BEATA SZULĘCKA: – Czym zajmuje się terapeuta tańcem i ruchem?

POLECAMY

KATARZYNA DAŃSKA: – To nieco myląca nazwa, bo gdy słyszymy słowo taniec, to od razu wyobrażamy sobie radosny taniec grupowy, który sprawia, że czujemy się dobrze. Oczywiście taniec może poprawić nam nastrój, bo rozluźnia napięcia mięśniowe, pogłębia oddech, zmniejsza poziom hormonu stresu. Ale nie wyczerpuje tego, co oferuje terapia tańcem i ruchem. Tę terapię zapoczątkowała Marian Chace, amerykańska choreografka i tancerka. W latach 40. ubiegłego wieku prowadziła zajęcia ruchowe w waszyngtońskim szpitalu św. Elżbiety z udziałem pacjentów cierpiących na schizofrenię. I zorientowała się, że potrzeby uczestników oraz metody, które stosuje, są dalekie od modelu lekcji tańca. 
 
Na czym polega ta terapia?

– Podstawowym narzędziem w naszej metodzie jest taniec rozumiany jako naturalny ruch, czyli ruchowa improwizacja, a nie taniec, który ma jakieś figury, formy, nie taniec, który ma jakoś wyglądać i wymaga treningu. Kiedy improwizujemy, tworzymy na bieżąco. Nie ma czasu na planowanie, kontrolowanie. I dzięki temu improwizacja ujawnia nasze własne wzory ruchowe, nasze emocje, ale też głęboko skrywane historie. 

Czyli jednak ekstatyczne pląsanie w grupie?

– Nie! Choć to może się zdarzyć. Pamiętam takie zapamiętywanie się w tańcu w grupie kobiet chorych onkologicznie. Ale tak jak w każdej terapii, celem uczestnictwa w terapii tańcem i ruchem jest zmiana, która często prowadzi przez bolesne doświadczenia. W naszej pracy zachęcamy do stawiania pytań i do przyglądania się sobie. W jaki sposób się poruszam, jakie mam kształty, ile zajmuję przestrzeni, czy swobodnie oddycham, czy zmienia się mój ruch, gdy ktoś się zbliża? Rozpoczynamy od słów i przechodzimy do ruchu, albo na odwrót – nazywamy to, co zadziało się w ruchu. Fundamentem jest zbudowanie bezpiecznej relacji terapeuty i uczestnika, która jest przede wszystkim relacją pozawerbalną – ruchową, poprzez rytm, kształt, tempo. Celem nadrzędnym jest zintegrowanie tego, co myślimy, czujemy i robimy. Chodzi o pewien rodzaj spójności psychicznej, którą popularnie nazywamy byciem w zgodzie ze sobą. To daje poczucie głębokiej satysfakcji. 
 
Ale po co nam w tym ciało i ruch? Czy nie wystarczy „ruszyć głową”?

– Jesteśmy w świecie w ciele i przez ciało się z nim komunikujemy. Ciało to nasze najbliższe środowisko. A żyjemy w kulturze, która ma bardzo wysokie wymagania względem ciała. Zazwyczaj zaczynamy się nim interesować dopiero wtedy, gdy jest za grube, za chude, kiedy boli, coś w nim nie działa. Pyta pani, czy nie wystarczy „ruszyć głową”... Ale przecież tak naprawdę ja nie jestem tylko głową. Ja to nogi, ręce, brzuch, ale też zmysły, w tym zmysł kinestetyczny – nasz największy zmysł odpowiadający za ruch. Naszym przewodnikiem po świecie są emocje, które informują, czy to, co nam się zdarza, jest zgodne z naszą naturą, czy jest dla nas dobre, czy złe. Emocje rozgrywają się w ciele....

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI