Dzieje grzechu

Style życia

Człowiek dąży do uzyskania podobieństwa do Boga. Ale to nie dokonuje się przez małoduszne trzymanie się norm i zakazów, przez wystrzeganie się grzechów ciężkich, głównych, lekkich, dalszych, nowych... Grzech to zmarnowanie szansy rozwoju, to zaniedbanie. Stagnacja jest degeneracją.

MAGDA BRZEZIŃSKA: Przekręty finansowe, wyścig szczurów, genetyczne eksperymenty, mobbing, produkcja niezdrowej żywności, piractwo drogowe – to tylko niektóre z długiej listy „nowych grzechów” krążącej w sieci, czasem pojawiającej się w kazaniach jako przykłady „grzechów współczesności”. I co jakiś czas dodawane są nowe. Trudno zliczyć. Czy Pan jako teolog wie, ile dokładnie jest tych grzechów w 2019 roku?

PIOTR SIKORA: Myślę, że nikt nie wie, może Bóg jeden. Wszystko zależy od tego, co rozumiemy przez grzech. W klasycznym rozumieniu grzechem jest pewnego rodzaju ludzkie działanie, złe działanie – złe w kontekście religijnym. Zatem trudno powiedzieć, ile jest grzechów, bo nie da się wyliczyć, ile jest możliwych ludzkich działań i zachowań, w tym tych związanych z czynieniem zła. Podobnie zresztą trudno jest powiedzieć, ile jest dobrych uczynków, bo przecież jest nieskończenie dużo możliwości czynienia dobra.

POLECAMY

Mimo to już od III wieku, od Ojców Pustyni, podejmowane są próby katalogowania grzechów, ważenia ich, kategoryzowania. Dlaczego?

Myślę, że to się wiąże z potrzebą jakiegoś zrozumienia, uporządkowania ludzkiego życia, żeby ono nie jawiło się jako zupełny chaos. Próba kategoryzacji grzechów pod względem teologiczno-moralnym wpisuje się w tę tendencję poznawczą. Przy czym pamiętajmy, że grzech jest kategorią stricte religijną – wprawdzie etyka również mówi o czynach dobrych, złych, wadach, ale nie pojawia się tutaj kategoria grzechu. 

W chrześcijańskiej tradycji uznanie danego działania za grzech wiąże się z rozpoznaniem, że ono oddala człowieka od Boga. Zatem grzech jest odwróceniem się od Boga i ta postawa wyraża się w konkretny sposób. Natomiast postawa niegrzeszna prowadzi człowieka do Boga. To podstawowa definicja, która jednak niewiele mówi – bo jak rozwikłać, co to znaczy, że ktoś jest zwrócony do Boga albo odwrócony od Niego? Wymaga to pewnego uformowania, zaangażowania, wyostrzenia duchowego umysłu, ale nawet wtedy, jak mówią różni mistrzowie duchowi, trudno zorientować się od strony podmiotowej, na ile jestem do Boga zwrócony, a na ile już nie.

I tu z pomocą przyszło prawne dziedzictwo Rzymu – w łacińskiej tradycji o grzechu mówi się wtedy, gdy ktoś złamie prawo Boże. W związku z czym tworzone były spisy, listy norm, których nierespektowanie objęte było jakąś sankcją religijną. Takie listy grzechów – w popularnym rozumieniu grzechu – zaczęły dominować, bo ułatwiały orientację w rachunku sumienia, który ma pomóc rozpoznać, czy nasze działania prowadziły nas do Boga, czy od Niego odwodziły.

Ojcowie Pustyni – pierwsi mnisi chrześcijańscy, asceci, którzy od końca II wieku żyli samotnie lub w niewielkich grupach na pustyniach egipskich, a potem w Syrii i Palestynie.

Żyli w ubóstwie, intensywnie się modlili, praktykowali posty i pokutę. Utrzymywali się z prostej pracy rzemieślniczej lub najemnej. W większości wywodzili się z chłopów, byli niepiśmienni. Najbardziej znani to: Antoni

Wielki, Makary Egipski, Pojmen, Paweł Prostak, Pachomiusz, Arseniusz, Ewagriusz z Pontu, Jan Kasjan. 

 

Ułatwiały orientację, ale czy nie spłycały rozumienia, czym jest grzech?

Oczywiście, niesłychanie spłycały, ponieważ odrywały jego sens od samego korzenia, od poziomu relacji do Boga i osadzały go na poziomie jakiegoś legalizmu! Co ciekawe, takie listy grzechów nie są nigdzie zdogmatyzowane, nie ma ich w najważniejszych normach wiary chrześcijan, takich jak Credo. Katalogi grzechów produkują moraliści, mniej lub bardziej umocowani w jakichś strukturach kościelnych, a potem te katalogi funkcjonują jako autorytatywne ukazy – bo ksiądz odczytał, bo ktoś komuś powiedział... Podstawą tendencji do takiego katalogowania jest próba ujęcia całego życia moralnego w system tabelek z Excela.

Mamy listę na przykład 50 grzechów ciężkich, więc podchodząc do rachunku sumienia, bierzemy ołówek i zakreślamy. Aha, z tej listy niczego nie zrobiłem, no to jestem w porządku... Ale takie podejście sprowadza rzeczywistość życia, dobra i zła do czegoś, co ksiądz profesor Józef Tischner nazwał etyką technologiczną: to tak, jakby robotowi wgrać listę czynności zakazanych i robot tych rzeczy nie zrobi – ale czy on jest etyczny? Tischner uważał, że nie jest, bo zaprogramowany robot działa mechanicznie. Etyczność pojawia się wtedy, gdy dysponujemy doświadczeniem, że coś jest dobre, a coś jest złe, rozpoznajemy, co jest dobre, a co złe. Takie podejście jest bliższe religii,...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI