Szukanie naszym losem

Style życia

W sformalizowanych religiach coraz trudniej znaleźć miejsce na refleksję i – jak mówi papież Franciszek – na czułość, na współczucie. Czym zatem dzisiaj jest duchowość i jaki ma związek z wiarą, z religią?

BOGDAN BIAŁEK: W tych turbulentnych czasach, w jakich przyszło nam żyć, w czasach zamętu i dezorientacji, sprawy duchowe, sprawy wiary należą do imponderabiliów. Nazywam nasze czasy turbulentnymi, celowo unikając słowa „kryzys”, bo ono stało się już tak wyświechtane, że chyba nie bardzo wiemy, co oznacza. Mówi się o kryzysie Kościoła, cywilizacji, kultury…

Abraham Joszua Heschel, wybitny rabin i filozof żydowski, wiele lat temu powiedział: „Zwykło się obwiniać naukę i antyreligijną filozofię za upadek religii we współczesnym społeczeństwie. Znacznie uczciwiej byłoby obciążyć ją samą za jej klęski. Religia upadła nie dlatego, że została odrzucona, ale dlatego, że straciła znaczenie, stała się mętna i mdła. I zaczęła być postrzegana jako źródło zniewolenia. Kiedy miejsce wiary zajmuje wyznanie, miejsce pobożności dyscyplina, a miłości – „przyzwyczajenie, kiedy ze względu na miniony splendor lekceważy się obecny kryzys i wiara z żywego źródła zamienia się w klejnot rodowy, religia zaczyna przemawiać w imię autorytetu, a nie w imię współczucia. Wówczas jej przesłanie staje się niezrozumiałe”. 

POLECAMY

Coraz trudniej znaleźć miejsce w sformalizowanych religiach na refleksję i – jak mówi papież Franciszek – na czułość. Pod tym słowem rozumiemy np. współczucie.

Mam do Państwa dwa pytania. Po pierwsze, jak widzicie ten czas, w którym żyjemy, jak go diagnozujecie? Po drugie, czym dla was jest duchowość, jaki ma związek z wiarą, z religią? 

MAGDA UMER: Dla mnie osobiście to są pytania o to, czy dziś jest nam łatwo wierzyć, czy jest łatwo być religijnym i czy można nie dostrzegać niepokojących rzeczy w Kościele. Jestem przerażona tym, co się dzieje. Uważam, że zbyt często wzywa się imienia Pana Boga, a jednocześnie marzę o tym, żeby Bóg był. Jeśli chodzi o duchowość, to w moim życiu były różne etapy – począwszy od dzieciństwa, gdy byłam wychowywana w takim podejściu, że Bóg nie istnieje, a religia to jest opium dla ludu, po moje późniejsze poszukiwania Boga. Wielokrotnie wydawało mi się, że już Go znalazłam, że już jestem w ogródku… i potem znów ogarniało mnie zwątpienie, poczucie, że jestem w jakiejś mgle. Myślę, że dziś łaska wiary jest ze mną. Jestem osobą głęboko wierzącą, przy czym im bardziej wierzącą, tym mniej religijną. To dla mnie jeden z najważniejszych tematów mojego życia, ale też temat szalenie intymny. Mam nadzieję, że z tą moją niepewnością, nieumiejętnością bycia osobą religijną, ale i z ogromnym pragnieniem wiary nie jestem sama na świecie. Nie potrafię oprawić Boga w ramy, bo jak oprawić Coś, co nie ma długości, szerokości, głębokości. Ale Bogu dziękuję za to przeczucie metafizyki, które od pewnego czasu mnie nie opuszcza. 

ALEKSANDER PORAJ-ŻAKIEJ: Często ludzie wierzą nie tyle w Boga, co w swoje wyobrażenie Boga – zbudowane na tym, co usłyszeli od innych, albo na swoich marzeniach, potrzebach. I tu jest duży potencjał dla kryzysu. Z drugiej strony od paru dekad obserwujemy rosnące zainteresowanie duchowością – dzieje się tak dlatego, że jest coraz większa akceptacja dla indywidualnego poszukiwania wiary i przeżywania rzeczywistości metafizycznej. Zinstytucjonalizowane religie poprzez wiarę w objawione prawdy zmuszają wyznawców do „wejścia” w pewien korytarz: jest tak i nie inaczej, albo to przyjmujesz, albo nie możesz być w naszym systemie. Wydaje się, że dzisiaj pozwalamy sobie na nieco wolności, ponieważ większość religii nie ma już decydującego wpływu na to, co możemy zrobić. Poszukujemy duchowości, ale poza instytucjami, które dają od razu gotowe odpowiedzi. W tym jest zarówno duża szansa, jak i duże niebezpieczeństwo, że każdy wierzy w co chce. We własne wyobrażenie na temat Boga – na zasadzie „mnie to robi dobrze, a co tobie robi dobrze, to już jest twoja sprawa” albo „nie podoba mi się takie ujęcie, więc idę gdzie indziej”. W ten sposób kończy się komunikacja i szansa na stworzenie wspólnoty, wygrywa indywidualizm.

Nie sądzę, żeby ten stan szybko się skończył. Dla wielu osób rozwiązaniem okazuje się powrót do tradycyjnych, dawnych sposobów praktykowania wiary, których popularność opiera się w dużej mierze na nostalgii.

Popyt na konserwatywne grupy ewangelikalne w Stanach Zjednoczonych i w Ameryce Południowej rośnie niepomiernie szybko, podczas gdy w niektórych państwach Europy Zachodniej religijność zanika. To nie znaczy, że globalnie zanika, bo chrześcijan czy muzułmanów przybywa. 

BOGDAN BIAŁEK: Twoja wypowiedź, Aleksandrze, rezonuje z moją obserwacją, że ta postępująca indywidualizacja z jednej strony, a z drugiej strony dążenie do przeciętności wyraża się także w sprawach wiary.

Wszyscy staramy się być do siebie mniej lub bardziej podobni, wbrew pozorom wcale nie staramy się odróżnić, bo ten, kto się odróżnia, natychmiast jest izolowany, odrzucany. Egotyzm kultury manifestuje się w kwestiach wiary oczekiwaniem, że Bóg, jakkolwiek go definiujemy, będzie spełniał nasze życzenia i pragnienia. Bóg jest traktowany jako biuro skarg i wniosków. Heschel mówił, że takie traktowanie religii, wiary nieuchronnie prowadzi do rozczarowania i rozgoryczenia. Bóg dotrzymuje swoich obietnic, ale nie jest od tego, żeby załatwiać nasze sprawy, spełniać nasze oczekiwania. 

Drugim aspektem kryzysu, o którym rozmawiamy, jest kryzys instytucjonalnej religii, kiedy staje się ona podmiotem społeczno-politycznym. Tak dzieje się w krajach buddyjskich, tak dzieje się w Sri Lance, w Indiach. 

MACIEJ BIELAWSKI: Dziś rzeczywiście istnieje pewne napięcie podstawowe w instytucjach religijnych, takich jak kościoły, synagogi, sangi i inne. Wolałbym nie używać słowa religia, ponieważ pochodzi ono od słowa religio, które oznacza „więź” – naszą więź z ziemią, więź z innymi ludźmi, wię...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI