Zacytowany jako motto początek Konstytucji Stanów Zjednoczonych być może staje się niezupełnie aktualny po 6 stycznia 2020 roku. W zamierzeniu ojców amerykańskiej demokracji miał być sygnałem jedności ludu (bardziej ludu niż narodu) Stanów Zjednoczonych. Tymczasem na początku kadencji 46. Prezydenta coś pękło i postulowane bycie razem zaczęto kwestionować. Piszę to bez odpowiedniej perspektywy, więc wypada mi konkludować tylko niebezpiecznym słowem: zobaczymy. Zobaczymy, czy pęknięcie na my zwolennicy i my przeciwnicy Donalda Trumpa uda się zszyć.
Zaimek my jest dziwny. Po pierwsze – można go odczytać jako formę liczby mnogiej od zaimka ja. Ale w słownikach występuje on jako oddzielne hasło wyposażone we własne znaczenie. W semantyce pojawia się oczywiście – minimalna, ale jednak – wielość: my, czyli co najmniej ja i ty. Zacznijmy więc od tego przejścia od ja do my. Taka minimalna wartość my bywa uprzywilejowana w języku. Ograniczam się do języków słowiańskich, w których ongiś używana była liczba podwójna – obok pojedynczej i mnogiej. Liczenie dwójkowe znają wszyscy adepci informatyki i bitów. Jest coś magicznego w p...