Szewczyk smokobójca pojawił się już w jednym z moich felietonów i to przyrównywany do Apolla. Jest i inny szewczyk, który w bajce Marcina Brykczyńskiego Smak smoka, napisanej w 2005 r., uratował ludność pewnego królestwa z opresji. W tej krainie mieszkańcy cierpieli biedę, bo wszystkie ich dochody pochłaniały podatki. Król ściągał je na zaspokajanie mieszkającego w lesie smoka. Ten zaś miał nieposkromiony apetyt. Trzeba go było, twierdził monarcha, karmić królewnami. Co najmniej jedną rocznie.
Poddani cierpieli, ale płacili. Sądzili, że władcy trzeba wierzyć.
POLECAMY
Płacili do czasu, aż pewien szewczyk udał się do lasu, żeby bliżej poznać smoka, przyczynę cierpień narodu. Zastał go w desperacji. Łagodne stworzenie ze łzami w oczach użalało się na swoją podłą sytuację. On, jarosz, musiał żywić się mięsiwem i królewnami. Odkrywszy tę prawdę o smoku, szewczyk, b...