Dług?

Style życia

Nie jesteśmy naszym rodzicom nic winni. Model relacji oparty na poczuciu winy i przekonaniu o konieczności spłacenia rodzicom długu tylko oddala ludzi od siebie.

ANDRZEJ LIPIŃSKI: Tytuł Pani książki – Dlaczego nic nie jesteśmy winni naszym rodzicom – brzmi prowokacyjnie. Wydaje się, że narusza podstawy naszej kultury, podważa naturalne prawo. 

BARBARA BLEISCH: I tak, i nie. Z jednej strony rodzina, jak żadna inna forma relacji międzyludzkich, obarczona jest dziedzictwem przeróżnych konwencji. Niemiec­ki pisarz Peter Weiss, autor powieści Ucieczka z domu rodzinnego, nazywa rodziców „posągami w naszym życiowym portalu”. Choćbyśmy nie wiadomo jak bardzo zdystansowali się od nich, to nie zmienimy faktu, że mieli ogromny udział w kształtowaniu naszej osobowości. Mamy więc wszelkie powody ku temu, by dbać o dobre relacje z rodziną – co nie znaczy oczywiście, że mielibyśmy zrezygnować z poszukiwania własnej życiowej drogi. Od kształtu rodziny w dużym stopniu zależy kształt naszego społeczeństwa. Dla mnie osobiście stosunki rodzinne nabrały szczególnego znaczenia z chwilą, gdy sama zostałam matką.

POLECAMY

Z drugiej strony społeczeństwa podlegają procesowi przemian, a to wymaga od nas nowego, innego spojrzenia na relacje i więzi społeczne. Powiązania rodzinne zaczynają się rozmywać, m.in. w wyniku nowych „koczowniczych” form życia zawodowego. Dlatego kwestia relacji wewnątrzrodzinnych wymaga dziś przemyślenia i przewartościowania. 

Ale przemyślenie tej kwestii nie jest tym samym co postawienie tezy, że „nie jesteśmy rodzicom nic winni”.

Tytuł mojej książki jest pewnym skrótem myślowym. Przyznaję, że nie oddaje on w pełni mojego spojrzenia na tę problematykę. Chciałam przede wszystkim pokazać, że sam fakt bycia biologicznym dzieckiem własnych rodziców nie jest wystarczającym uzasadnieniem jakichkolwiek zobowiązań wobec matki czy ojca. Jeżeli chcielibyśmy takiego uzasadnienia szukać, to przede wszystkim w dobrej relacji obu stron.

Biologiczne uzasadnienie takich zobowiązań byłoby dyskusyjne również dlatego, że każdy dług można przecież spłacić. I co wtedy: rodzice mnie już nie obchodzą?

No właśnie. Porównywanie relacji rodzice–dzieci do tej, która łączy dłużnika i wierzyciela, nie ma większego sensu. Wobec rodziców zaciągamy zobowiązania na całe życie. Poza tym stosunek dłużnika do wierzyciela oparty jest na akcie przyzwolenia, o czym w przypadku dziecka powiedzieć nie można. Dzieci nie mają możliwości wyboru własnych rodziców ani spisania z nimi umowy zawierającej listę konkretnych powinności. Między dłużnikiem a wierzycielem istnieje swoisty brak równowagi – tylko jedna strona daje, druga musi oddać to, co wzięła, i to z procentem. W relacji dziecko–rodzic rodzice też wiele otrzymują wraz z pojawieniem się dziecka – miłość, szczęście, poczucie sensu życia. Dlatego, dopatrując się w dzieciach wyłącznie dłużników, nie uwzględniamy tego, jak wiele radości wnoszą one w nasze życie. 

Manipulowanie pojęciem długu stwarza też emocjonalny dystans i trudno to chyba pogodzić z obrazem dojrzałej, przepełnionej miłością relacji...

To prawda. W ten sposób rzeczywiście można związać człowieka w relacji, ale nie jest to więź pozytywna, nie otwiera drogi do owocnej wymiany, nie może być podstawą bliskości, w której obie strony są dla siebie równoprawnymi partnerami. 

Skoro nie jesteśmy dłużnikami rodziców, to może przynajmniej wdzięczność za dar życia powinna wystarczyć do ugruntowania naszych zobowiązań? 

W przypadku wdzięczności musimy, moim zdaniem, rozróżniać między dwiema jej formami – wdzięcznością propozycjonalną i warunkową. Ta pierwsza dotyczy określonej postawy – odczuwam wdzięczność, bo świeci słońce, bo żyję w dostatku i cieszę się dobrym zdrowiem. W tym znaczeniu oczywiście mogę odczuwać wdzięczność także wtedy, gdy mam dobrych rodziców. Tomasz z Akwinu ten rodzaj wdzięczności uważał za najważniejszą z cnót. Jest to społeczne spoiwo, które sprawia, że stajemy się dla siebie bardziej przyjaźni i otwarci, okazujemy wobec życia więcej pokory i rozwijamy świadomość, że dobra, jakimi świat nas obdarza, nie są czymś oczywistym. Ale nie jest to jeszcze odpowiedź na pytanie o to, czy jesteś...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI