Czuj się Pan obrażony…

Style życia

Tytuł tego eseju jest modyfikacją porady „grzecznościowej” wziętej z Kodeksu honorowego Władysława Boziewicza z lat międzywojennych1. W oryginale chodzi o sytuację nie tyle obrażania, co policzkowania. Bywają bowiem takie sytuacje, w których jeden z panów ma chęć spoliczkowania innego pana, wszakże dystans towarzyski jest na tyle wielki, że ten pierwszy zastępuje gest słowami. 

Czytelnikowi należą się tu wyjaśnienia. Po pierwsze nie dotyczy to pań, czyli dam. Panie nie mogły dochodzić swoich praw honorowych, w szczególności naruszenia ich godności. W ich imieniu mogli występować tylko panowie – ten, kto nie stanął w obronie towarzyszącej mu damy, tracił miano człowieka honoru.

POLECAMY

Po drugie kwestia posiadania praw honorowych bywała wielce skomplikowana. Jeśli jest się człowiekiem honoru, to nie można się poczuć obrażonym przez osobę, która honoru nie posiada. 

Są w każdym języku słowa, za pomocą których nazywa się rzeczy i które tworzą rzeczy2. Słowem można nie tylko przepraszać, ale też nadać imię (ochrzcić), można złożyć ślubowanie albo przysięgę, można komuś wymierzyć karę (skazać), można o coś poprosić (złożyć prośbę) i tak dalej. Bo przecież słowa służą nie tylko temu, aby coś komuś powiedzieć, poinformować kogoś. Kiedy mówimy (w terminologii Austinowskiej: używamy aktów mowy) właśnie coś robimy. Tu mieszczą się także te nasze słowa, którymi obrażamy (czynimy obrazę). 

Obrazić można, co prawda, także gestem, pozostańmy jednak przy słowach, zwłaszcza tych, za pomocą których tworzymy rzeczy. Natrafiamy tu jednak na swoisty paradoks: słowem obrażam (niniejszym cię obrażam) nie można nikogo obrazić. I...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI