Każda kochająca mama to świetna mama!

Psychologia i życie Polecane artykuły

Mamy, które zdecydowały się zostać w domu po urodzeniu dziecka przeważnie negatywnie oceniają te, które wróciły do pracy. Te z kolei, które realizują się zawodowo nie rozumieją faworyzowania przez społeczeństwo mam, które zostały z dzieckiem w domu oraz ich ulubionego, bolesnego i nieprawdziwego stwierdzenia: „Ona woli być w pracy niż z dzieckiem, ja bym tak nie mogła”. Miłość do dziecka nie powinna podlegać dyskusji, a wszystkie matki powinny się wspierać, więc skąd ten konflikt?

Przeprowadzam badania od 25 lat. Robiłam badania z więźniami, prostytutkami, osobami przekredytowanymi, z ludźmi nieuleczalnie chorymi, niepełnosprawnymi, z bankrutami. Niektóre z tych badań były wyzwaniem.

Żadne jednak nie było tak wymagające, zawzięte i okrutne jak badania MATEK. Wystarczy JAKAKOLWIEK różnica, żeby kobiety zobaczyły w drugiej kobiecie wroga. Karmienie piersią vs. karmienie butelką. Karmienie mlekiem krowim vs. mlekiem modyfikowanym. Spanie z dzieckiem vs. spanie osobno. Ale ŻADNA różnica nie wzbudzała tyle agresji, jak ta: czy kobieta pracuje, czy nie?

Matki pracujące vs. matki niepracujące – to nie jest jak walka bokserska to MMA, bez żadnych reguł i szacunku do przeciwnika. To nawet nie przypominało dyskusji, tylko obrzucanie się zgniłymi jajkami. Zostawiając kobiety w jednym pokoju – trzeba było upewnić się, że nie ma tam żadnych ostrych narzędzi. Niestety jednak najbardziej niebezpiecznego narzędzia nie dało się uniknąć – ciętego języka. Forma, z jaką kobiety się do siebie zwracały, często była nie tylko okrutna, ale i wulgarna. 

Dobre i złe decyzje

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego kobiety są w stanie wydrapać oczy innej kobiecie, jeśli ona wybrała inny styl życia, podjęła inną decyzję lub zdecydowała się na inne metody? Dlaczego to takie ważne, żeby umniejszyć rolę kobiety jako matki tylko dlatego, że pracuje lub nie pracuje? Dlaczego to jest w ogóle temat do dyskusji, skoro nikt nas do niczego nie zmusza, a mówimy o wyborze drugiej osoby? Dlatego że wszystko, co nie jest zgodne z naszym wyborem, kobiety odbierają jako PRZECIWKO swojemu wyborowi. Macierzyństwo jest tak wrażliwym stanem, że wszystko nagle staje się zero-jedynkowe. Jest TYLKO JEDEN dobry wybór. TYLKO jedno słuszne rozwiązanie. TYLKO jedna metoda wychowania. 

A więc jeżeli Ty pracujesz, a ja nie pracuję, to któraś z nas nie ma racji. Więc... najlepszą formą obrony jest rozdeptanie innej osoby jak karalucha. OSOBY, a nie jej decyzji. Kobiety w takich sytuacjach rzadko dyskutują argumentami, rzadko mają coś innego do powiedzenia niż „co z ciebie za matka!”, „ja bym tak nie mogła” (sugerując, że Twoja decyzja jest poniżej jej standardów)!

Jak to możliwe, że w świecie, w którym kobiety co rusz bronią siebie nawzajem i apelują o wsparcie innych kobiet, w przypadku macierzyństwa czy odmiennej decyzji drugiej matki wychodzą z nich wszystkie demony w najgorszej formie?

Wiele mogą tłumaczyć badania kulturowe. Według badań zarówno międzynarodowych, jak i takich, które robiliśmy w IZMALKOWA CONSULTING Polska, macierzyństwo jest definicyjne dla kobiet. Definicyjność oznacza, że kobieta może mieć wszystko, jak chce, robić, jak chce, ubierać się, jak chce, pracować, gdziekolwiek chce, i nadal będzie KOBIECĄ kobietą. ALE... jest jedna rzecz, kiedy ona TRACI swój status prawdziwej kobiety – wtedy, kiedy nie ma dziecka, nie chce mieć dziecka lub źle je wychowuje.

Czy to przekonanie zmienia się? Tak. Jednak powoli i na poziomie bardziej deklaratywnym niż rzeczywistym, ale się zmienia. Czyli wiemy już, że nie wypada potępiać osoby (a przynajmniej nie jawnie), jeżeli nie chce mieć dzieci, bo to nie jest nowoczesna postawa. Ale nadal czujemy, że jednak nie jest to okej. Przekonanie, że prawdziwość kobiety jest definiowane przez macierzyństwo, jest tak głęboko utrwalone, że nadal bardziej lub mniej podskórnie czujemy, że nowoczesność nowoczesnością, ale jednak dziecko musi być. A to oznacza, że wyścig wśród kobiet jest przede wszystkim w kategorii: kto z nas jest lepszą mamą

To zaściankowe przekonanie (przede wszystkim w samych kobietach), że macierzyństwo jest esencją kobiecości pozostaje tak żywe, że powoduje wiele problemów, które żadne apele instagramowe nie zmienią. Skoro macierzyństwo definiuje kobietę, to trudno się dziwić, że kobiety tak wrażliwie podchodzą do jakiegokolwiek zagrożenia swojej istoty. A zagrożeniem jest wszystko, co jest INNE. Stąd kobiety nie są w stanie wysłuchać odmiennej perspektywy, ponieważ odbierana jest jako strzał oddany w ich kierunku.

Wsparcie (bez)warunkowe

Bardzo świadomie piszę macierzyństwo, a nie rodzicielstwo, bo w przypadku ojców jest dużo większa akceptacja różnorodności w rodzicielstwie. Ojcostwo NIE JEST definicyjne dla męskości (tym co ich definiuje, jest sukces), stąd mężczyźni nie mają tendencji do porównywania się w zakresie ojcostwa, skupiają się na sobie na tyle, że to, co robi inny ojciec, nie jest dla nich w ogóle ciekawe. No więc kobiety nadrabiają – są ciekawe za siebie i za mężczyzn, co robi inna mama, jak, po co i dlaczego inaczej niż ja.

Ponieważ wraz z macierzyństwem rodzi się góra winy i wyrzutów sumienia, kobiety nauczyły się radzić sobie z tym i szukają przede wszystkim dużej grupy wsparcia, jednocześnie eliminując każdego, kto mógłby zagrozić ich poczuciu, że robią dobrze. Stąd wykształciła się postawa – jeśli nie jesteś ze mną, to jesteś przeciwko mnie. Więc wsparcie występuje tylko wtedy, kiedy matki mają takie same poglądy.

Dlatego trudno znaleźć większego wroga matki niż druga matka. I powrót do pracy zajmuje tutaj bardzo szczególne miejsce. Kwestię karmienia zawsze można uzasadnić brakiem możliwości czy alergiami. Spanie – zrzucić na partnera. Ale pracy to kobiety nie mogą sobie darować, ponieważ uważają to za wolny wybór dorosłego, co nie zależy od dziecka, więc traktują ten obszar jako pole bitwy w grze: kto jest lepszą matką. 

W Polsce zdecydowanie lepszy PR ma idea, aby zostać z dzieckiem w domu: „Biedne dziecko. Rodzice tyle pracują, że ledwo matkę/ojca poznaje” – takie pasywno-agresywne komentarze teściowej, niepracującej przyjaciółki, niani, sąsiadki są jak drzazga w sercu rodziców. Jeżeli jesteś osobą publiczną, to każdy może Cię obsmarować i nawyzywać od wyrodnych rodziców. Wystarczy, że pojawisz się na Instagramie w kontekście pracy i już... już po Tobie. „Lepiej byś trochę z dzieckiem posiedziała, a nie ciągle praca czy siedzenie na telefonie”. Takie komentarze pojawiają się na tyle często, że kobiety, które wracają do pracy, zaczynają zastanawiać się, czy rzeczywiście nie są potworami: „Czy to okej, że zostawiam dziecko? Czy ono beze mnie da sobie radę? Nie będzie cierpiało? Umkną mi ważne rzeczy, pierwsze kroki, ząbki, słowa. Czy kiedyś będę tego żałować? A jeżeli dziecko pokocha bardziej nianię? Czy zaburzy relację z moim maluszkiem? Czy jestem najgorszą matką na świecie, że CHCĘ wrócić do pracy?”.

Fakty i pseudofakty o byciu dobrą mamą 

Mamy, które nie pracują, uważają, że pracujące matki to wyrodne matki, zostawiające swoje dziecko w imię kariery. Pozbawiają dziecko czułości i miłości, których ono potrzebuje najbardziej w tym delikatnym okresie wzrostu. Oczywiście mają też przekonanie, że TYLKO mama jest w stanie zapewnić dziecku najlepsze warunki wzrostu fizycznego i psychicznego, a nie żłobek (nie daj Boże), przedszkole, niania czy nawet babcia.

W tym samym czasie mamy pracujące urażone takim sposobem myślenia oskarżają niepracujące mamy o lenistwo, zaniedbanie siebie i swojego życia, o to, że ich mózg zatrzymał się w rozwoju, od kiedy urodziły dzieci i zaczęły być nadopiekuńczymi kwokami, a nie niezależnymi i mądrymi kobietami, którymi były kiedyś. Mają do nich minimalny szacunek i prześcigają się w wyzwiskach, które pomagają im nadal podkreślać, jak bardzo są pełne pogardy dla ich życia. Nie jest to walka na argumenty, ale na przezwiska i emocje. 

Są natomiast pseudofakty, czyli szach-mat matek niepracujących: dziecko musi być do trzeciego roku życia z matką, ponieważ to najważniejszy okres rozwoju dziecka i inaczej nie da się zbudować bezpiecznej więzi. Za takie rozumienie teorii przywiązania można winić przede wszystkim miłośników psychologii. We współczesnym świecie wystarczy przeczytać kilka książek i już być ekspertem od psychologii i iść na misję głoszenia prawdy.

Niestety tacy eksperci całkowicie błędnie rozumieją teorię przywiązania i głoszą nieprawdziwe tezy. Tak, to prawda – pierwsze trzy lata w życiu dziecka są kluczowe do zbudowania jego matrycy emocjonalno-poznawczej. Nie, to nieprawda, że musi to być matka i tylko matka. Jakie to okropne obciążenie dla biednych matek! Jakie okropne poczucie odpowiedzialności! To naprawdę nieodpowiedzialne, że cały czas wytwarza się taką presję, potwierdzając jej zasadność psychologią!

Teoria przywiązania mówi, że dziecko potrzebuje KOGOŚ, a więc może to być każda kochająca osoba, a najlepiej wiele kochających osób. Bo miłości nigdy za wiele. I osób do kochania dziecka również. Więc ojciec, babcie, dziadek, kochająca niania czy przedszkolanka – wszyscy oni mogą być wspaniałymi obiektami miłości, dzięki którym dziecko czuje się kochane i ważne. Kluczem jest ilość miłości wokół dziecka, a nie jeden obiekt w postaci matki.

Nie ilość, a jakość 

Nie, to nieprawda, że matka musi być cały czas obok dziecka, żeby taką więź zbudować. Wiele badań pokazało, że nie ma korelacji pomiędzy ilością czasu spędzonego z rodzicem a emocjami dziecka czy jego zdrowiem.

Tym, co liczy się najbardziej, jest jakość spędzanego wspólnie czasu. Jakość tego czasu może być doskonała nawet podczas codziennych okoliczności, takich jak wykonywanie domowych obowiązków, gotowanie, rozmawianie podczas posiłków, pakowanie walizek czy mycie samochodu. Nie ilość czasu, ale jego jakość. Ale oczywiście można mieć kolejny argument: jak zmęczona pracą mama może mieć jakościowy czas z dzieckiem? Tak samo jak zmęczona zajmowaniem się tylko dzieckiem mama. Skupiając się na dziecku.

No, ale jeżeli mamy słabe zaufanie, czy na pewno pracujące mamy dają radę, to wyniki badań są bardzo jasne: dają i wcale nie gorzej niż matki niepracujące. Mamy pracujące spędzają z dzieckiem mniej czasu, ale zamieniają jego ilość na jakość. Podjęcie pracy nie skraca czasu przeznaczanego na czynności potrzebne dla dobrego rozwoju dziecka. Zredukowany jest jedynie czas na takie aktywności, które nie mają kluczowego znaczenia dla rozwoju emocjonalnego, intelektual­nego i poznawczego.

Matki pracujące przeznaczają średnio 3,2 godz. mniej na tak zwane aktywności nieustrukturyzowane, czyli aktywności, które nie wymagają tego, żeby dziecko i rodzic robili coś wspólnie i ze sobą rozmawiali. Poza tym inne badania potwierdzają, że mamy pracujące są bardziej skupione na dziecku i wrażliwsze na jego potrzeby. Tłumaczy się to tym, że odpoczynek od dziecka powoduje tęsknotę za nim. Dzięki temu mamy bardziej cieszą się ze wspólnie spędzanego czasu, łatwiej dostrzegają potrzeby dziecka i szybciej na nie reagują. Większość pracujących rodziców ma poczucie winy za każdą chwilę spędzoną bez dziecka. Tak jakby je zdradzali lub krzywdzili za każdym razem, gdy robią cokolwiek niezwiązanego z opieką nad nim.

A teraz fakty potwierdzone badaniami: żadna mama, która decyduje się wrócić do pracy wcześniej, nie jest wyrodną mamą: wczesny powrót do pracy nie krzywdzi dzieci. Metaanaliza badań przeprowadzonych w ciągu pięćdziesięciu lat pokazuje, że dzieci, których matki wróciły do pracy przed upływem pierwszych trzech lat życia dziecka, nie miały wcale więcej problemów niż ich rówieśnicy, którzy wciąż byli pod matczyną opieką. Mało tego – niekiedy wczesny powrót mamy do pracy był dla dziecka korzystny.

Czy to oznacza, że mamy, które podjęły decyzję, by zostać z dzieckiem w domu robią dziecku krzywdę? Oczywiście, że nie! Czy robią sobie krzywdę? Oczywiście, że nie! Jeżeli mama CHCE zostać w domu i jej partner też tego chce, jeśli to ich wspólna i dobrowolna decyzja – to trudno sobie wyobrazić, jaka krzywda miałaby się zadziać w tej sytuacji. Czy są leniwe? Tak może powiedzieć tylko osoba, która nie ma dziecka. Tak jak wakacje z dzieckiem, które nie są wakacjami, ale wyjazdem. Tak urlop macierzyński nie jest urlopem, ale pracą snajpera – oczy dookoła głowy, bo inaczej będzie drama.

Odpoczynek od macierzyństwa

Mimo że posiadanie dziecka i przebywanie z nim jest wielką radością, nic nie zmienia faktu, że poziom odpowiedzialności oraz stymulacji jest przekraczający jakiekolwiek dozwolone granice. Mamy są zmęczone fizycznie i psychicznie. I najgorsze, że to nieprawda, że uśmiech dziecka wszystko wynagrodzi. Wynagrodzi wiele, ale nie zmęczenie tak wielkie, że zaczynasz pisać swoje własne nazwisko z błędem. Mamy, które zostają w domu, tak bardzo chcą być do każdej dyspozycji dziecka, tak bardzo wierzą, że tylko ich uważna dostępność przez cały czas jest niezbędna do rozwoju dziecka, że często składają siebie w ofierze i są dostępne dla każdego, tylko nie dla siebie.

Ale czy to możliwe, że mówimy o sytuacji, w której każdy ma rację i nikt nie ma racji?

Czy lepiej zostać z dzieckiem w domu, czy jednak lepiej pójść do pracy?

Z psychologii wiemy, że problemem jest nie praca, ale poczucie szczęścia. Kiedy człowiek jest szczęśliwy, jest bardziej dostępny emocjonalnie, uważny i ma więcej przestrzeni dla innych. Więc pytaniem nie jest: Czy pracujesz, czy jesteś w domu, ale czy jesteś szczęśliwa? Czy jesteś spełniona? Czy czujesz się zrelaksowana (na tyle, na ile to możliwe)? I jedna z najważniejszych rzeczy: Czy masz poczucie kontroli nad własnym życiem? To ostatnie jest niezwykle ważne, bo jeśli kobieta ma poczucie kontroli, wolności wyboru i samorealizacji, wtedy dzieci nie czują żadnych negatywnych skutków tego, że wychowują się z mamą, której przez osiem godzin nie ma. Możesz zostać w domu. Możesz pójść do pracy. To zawsze indywidualny wybór osoby i rodziny. I nikomu nic do tego.

Jeśli decydujesz się kontynuować swoją karierę, nie daj się zaszczuć i wmówić sobie, że źle robisz. Dbanie o dziecko zaczyna się od dbania o siebie, bo dziecko uczy się, obserwując, bo dziecko doświadcza naszych emocji. Dlatego dzieci rozwijają się lepiej wtedy, kiedy ich rodzice dbają o swoją pracę i jest ona źródłem wyzwań, kreatywności, inspiracji, radości. 
 

PARENTS FIRST oznacza, że kiedy Ty widzisz w sobie niedoskonałego rodzica, dziecko widzi w Tobie superbohatera. Pozwól sobie spojrzeć na siebie oczami Twojego dziecka. W 2008 r. UNICEF rekomendował matkom pozostanie z dzieckiem co najmniej do 12. miesiąca życia. W 2022 r. na podstawie wyników badań naukowych rekomendację można ująć tak: matka ma robić to, co uzna za dobre dla siebie i dla swojej rodziny.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI