Socjopaci są wśród nas

Myślisz, że socjopata czy psychopata to szaleniec, który biega po ulicach z nożem i na ślepo zadaje ciosy przypadkowym ofiarom? Bardzo się mylisz. Socjopaci to najczęściej uśmiechnięci, sympatyczni i czarujący ludzie, którzy siedzą razem z tobą w biurze, żartują przy firmowym ekspresie do kawy lub są twoimi klientami.

Socjopatą może być szef lub kolega z pracy, zbyt wymagający nauczyciel albo uciążliwy sąsiad, a nawet ktoś, kto mieszka pod twoim dachem.

Według badań 1 na 25 osób to socjopata – człowiek bez sumienia, który jest gotowy zrobić wszystko, by osiągnąć swój cel.

Socjopaci doskonale się maskują. Kiedy im się to opłaca, potrafią być sympatyczni. Często cieszą się dobrą opinią. Kiedy jednak wchodzimy z nimi w bliższe relacje, szybko okazują się toksyczni, bezwzględnie wykorzystują nasze dobre intencje, a spod ich wpływu ciężko się wyzwolić.

Socjopaci są wśród nas to książka Marthy Stout, która pokazuje, jak rozpoznać socjopatów i jak przestać być bezbronnym wobec ich manipulacji i intryg.


SOCJOPATKA W AKCJI: NAJSYMPATYCZNIEJSZA OSOBA NA ŚWIECIE

Praca to miejsce, w którym socjopaci czują się jak ryba w wodzie. To środowisko, gdzie mogą knuć swoje intrygi i tak manipulować ludźmi, aby znaleźć się na szczycie lub po prostu popsuć innym dzień. Jeśli im się nie układa, to czemu miałoby się układać innym?

Zobaczcie, jak wygląda dzień z życia socjopaty, który być może siedzi przy biurku obok twojego. Poznajcie Doreen Littlefield – pani doktor pracująca w szpitalu psychiatrycznym właśnie przyjechała do pracy i ma plan.


PRZYGOTOWANIA DO ATAKU

Doreen zerka w lusterko wsteczne i po raz nie wiadomo który żałuje, że natura poskąpiła jej urody. Życie byłoby znacznie łatwiejsze. Kiedy tego ranka, wypoczęta i z nałożonym makijażem, patrzy na swoje odbicie, wydaje się sobie śliczna, ale wie jedno: gdyby tak dobrze nie dobierała kosmetyków lub gdyby była zmęczona, wyglądałaby zupełnie zwyczajnie, jak prosta dziewczyna z głębokiej prowincji, skąd zresztą pochodziła, która powinna raczej doić krowy, niż siedzieć za kierownicą czarnego bmw. Na szczęście ma wspaniałe ciało. Doreen ma dobrą figurę i potrafi się poruszać. Jak na kobietę o pospolitej twarzy jest niezwykle ponętna. Kiedy przemierza biuro, przykuwa uwagę wszystkich mężczyzn.

Na parkingu znajdującym się na rozległym terenie zajmowanym przez szpital psychiatryczny Doreen stara się zaparkować swój samochód obok pordzewiałego escorta należącego do Jenny. Ten sprytny wizualny zabieg ma podkreślić różnicę statusu obydwu kobiet. Jeszcze jeden rzut oka w lusterko. Doreen chwyta wypchaną po brzegi teczkę, mającą pokazywać innym, że jej właścicielka ciężko pracuje, i wspina się po schodach do gabinetów mieszczących się nad oddziałem. Przechodząc przez poczekalnię, kieruje uśmiech mówiący „Jesteśmy dobrymi kumpelkami” w stronę Ivy, ubranej bez gustu oddziałowej sekretarki i recepcjonistki. Ivy natychmiast się rozpromienia.

– Dzień dobry, pani doktor. O Boże, jaki piękny kostium! Po prostu cudowny!

– Dziękuję ci, Ivy. Ty zawsze potrafisz wprawić mnie w dobry humor – odpowiada Doreen z kolejnym szerokim uśmiechem. – Daj mi znać, kiedy przyjdzie mój pacjent, dobrze?

Doreen znika w swoim gabinecie, a Ivy potrząsa głową i głośno mówi do pustej poczekalni:

– To chyba najsympatyczniejsza osoba na świecie.

WYBÓR OFIARY

Dopiero dochodzi ósma. Doreen staje przy oknie w swoim gabinecie, by popatrzeć na przyjeżdżających kolegów. Długonoga Jackie Rubenstein z wdziękiem kroczy w stronę budynku. Jackie pochodzi z Los Angeles, jest spokojna i wesoła, a dzięki pięknej, oliwkowej cerze zawsze wygląda, jakby przed chwilą wróciła z wakacji marzeń. Jest też błyskotliwa, znacznie bystrzejsza od Doreen i właśnie z tego powodu – bardziej niż z jakiegokolwiek innego – Doreen skrycie nią gardzi. Więcej, nienawidzi jej tak bardzo, że zabiłaby ją, gdyby miała pewność, że ujdzie jej to na sucho. Obawia się jednak nieuchronnego schwytania. Kiedy osiem lat temu Doreen i Jackie odbywały razem w szpitalu staż podoktorancki, zaprzyjaźniły się – przynajmniej w mniemaniu Jackie – a teraz do Doreen dotarły plotki, że Jackie może otrzymać tytuł Mentora Roku. Są w tym samym wieku. Jakim cudem Jackie zasłużyła sobie na tak prestiżowe wyróżnienie w wieku zaledwie trzydziestu czterech lat?

Przemierzając trawnik, Jackie Rubenstein zerka w górę i zauważa Doreen w oknie gabinetu. Macha do niej ręką. Doreen uśmiecha się dziewczęco i odwzajemnia gest.

ATAK

W tej samej chwili Ivy anonsuje przybycie pierwszego pacjenta tego dnia – oszałamiająco przystojnego, barczystego, lecz sprawiającego wrażenie bardzo przestraszonego młodego mężczyzny imieniem Dennis. W szpitalnym slangu Dennis, jako bratanek znanego w całym kraju polityka, jest VIP-em. Dennis nie jest pacjentem Doreen. Doreen spotyka się z nim dwa razy w tygodniu, nadzoruje postępy w leczeniu, pilnuje papierkowej roboty, a kiedy nadejdzie stosowna pora, wyrazi zgodę na jego wypis ze szpitala. Słyszała już od pracowników, że dziś Dennis będzie chciał z nią omówić tę ostatnią kwestię. Zdaniem mężczyzny jego stan zdrowia pozwala mu już na powrót do domu.

W szpitalu obowiązuje zasada rozdziału obowiązków administracyjnych od terapeutycznych. Każdy pacjent ma zarówno administratora, jak i terapeutę. Terapeutką Dennisa jest uwielbiana przez niego, utalentowana doktor Jackie Rubenstein. Wczoraj Jackie poinformowała Doreen, że jej pacjent Dennis zrobił znaczne postępy, więc po wypisaniu go ze szpitala planuje leczyć go ambulatoryjnie.

Dennis siedzi teraz na jednym z niskich foteli w gabinecie Doreen Littlefield i stara się nawiązać z nią kontakt wzrokowy. Powinien tak postępować, jeżeli chce zostać wypisany, i dobrze o tym wie. Ale ma z tym kłopot. Ciągle odwraca oczy. W popielatym kostiumie i w oczach kobiety jest coś, co wzbudza w nim lęk. Wydaje mu się jednak, że ją lubi. Zawsze zachowywała się wobec niego bardzo uprzejmie, a inni ludzie powiedzieli mu, że spośród wszystkich lekarzy to właśnie doktor Littlefield najbardziej interesuje się pacjentami. Poza tym to ona jest specjalistką.

– Słyszałam, że w tym tygodniu czujesz się znacznie lepiej.

– To prawda, pani doktor. W tym tygodniu czuję się znacznie lepiej. Naprawdę, zdecydowanie lepiej. Wizje też już powoli ustępują. Nie prześladują mnie już bezustannie, jak wtedy, kiedy tu trafiłem.

– Jak ci się wydaje, Dennisie, dlaczego tak jest? Dlaczego uważasz, że już cię nie prześladują?

– No cóż, wie pani, naprawdę bardzo się starałem opanować techniki terapii kognitywnej, których uczyła mnie doktor Rubenstein. Są w porządku. To znaczy, pomagają mi. I… no, chodzi o to, że jestem już gotów wrócić do domu. W każdym razie niedługo. Doktor Rubenstein powiedziała, że może mnie leczyć ambulatoryjnie.

– A więc mówisz, że zdaniem doktor Rubenstein można cię wypisać i będziesz jej pacjentem ambulatoryjnym?

– Tak, właśnie coś takiego zasugerowała. To znaczy stwierdziła, że jestem prawie gotów wrócić do domu.

– Naprawdę? – Doreen patrzy na Dennisa z wyrazem zaskoczenia malującym się na twarzy, jakby spodziewając się dalszych wyjaśnień. – Mnie powiedziała coś innego.

Zapadła długa cisza, w czasie której Dennis wyraźnie drży. W końcu pyta:

– Nie bardzo rozumiem…

Doreen zna typowe zachowania osób cierpiących na schizofrenię paranoidalną. Doskonale wie, że zasiała w umyśle Dennisa podejrzenie co do prawdomówności doktor Rubenstein, osoby, którą mężczyzna uważa za jedynego prawdziwego przyjaciela na świecie.

– Zdaniem doktor Rubenstein twój obecny stan jest znacznie poważniejszy niż wtedy, kiedy tu przyszedłeś. A co do leczenia ambulatoryjnego, wyraziła się bardzo jasno: nigdy nie zgodzi się przyjmować cię poza szpitalem. Stwierdziła, że jesteś zdecydowanie zbyt niebezpieczny.

Nawet Doreen zauważa, że z serca Dennisa ulatuje nadzieja i szybko do niego nie wróci.

– Tak mi przykro, że musiałeś to usłyszeć ode mnie. Dennisie? Jestem pewna, że to jakieś nieporozumienie. Wiesz, że doktor Rubenstein nigdy by cię nie okłamała.

Dennis milczy. Nieustannie musi radzić sobie z lękiem przed zdradą, lecz nie spodziewał się czegoś takiego po doktor Rubenstein. Słowa uwielbianej przez niego terapeutki spadły na niego jak grom z jasnego nieba. Zapadł w odrętwienie.

Doreen ma całkowitą pewność, że Dennis nie piśnie nikomu ani słowa o tym, co powiedziała mu przed chwilą. Z rosnącą satysfakcją Doreen uświadamia sobie, do czego doprowadziła: Jackie Rubenstein właśnie straciła naprawdę uroczego pacjenta z grupy VIP-ów. Odtąd Dennis będzie się panicznie bał swojej terapeutki, a ta zacznie obwiniać samą siebie, pomyśli, że przeoczyła jakiś istotny aspekt terapii lub powiedziała coś, co zraniło mężczyznę. Jeżeli chodzi o te sprawy, Jackie jest prawdziwą ofiarą losu. Weźmie na siebie całą odpowiedzialność, a potem przekaże pacjenta innemu terapeucie. I wreszcie skończy się to całe gadanie o doktor Rubenstein, która potrafi zdziałać cuda.

PRZYJEMNOŚĆ NISZCZENIA

Teoretyk osobowości Theodore Millon nazwałby Doreen Littlefield „zaborczą psychopatką”. Termin „psychopatka” odnosi się do socjopatii lub braku sumienia, a „zaborcza” ma swoje zwykłe znaczenie: nieopanowane pragnienie posiadania tego, co mają inni. Socjopaci nie zawsze są zaborczy – niektórych motywuje coś innego – lecz kiedy brak sumienia i zaborczość spotykają się w jednej osobie, pojawia się fascynujący i przerażający obraz. Jeżeli nie można tak po prostu ukraść ani przywłaszczyć sobie najcenniejszych cech posiadanych przez inne osoby – urody, inteligencji, sukcesu, silnego charakteru – zaborczy socjopata oczernia innych lub niszczy ich godne pozazdroszczenia cechy, pragnąc pozbawić ich tych cech lub uniemożliwić im czerpanie z nich radości.

Zaborcza socjopatka uważa, że życie w pewnym sensie ją oszukało, dając jej mniej niż innym, a więc musi ona wyrównać egzystencjalne porachunki, okradając ich i ukradkiem niszcząc ich życie. Jej zdaniem spotkał ją afront ze strony natury, okoliczności i przeznaczenia, więc napawa się władzą, poniżając innych. Kara, zwykle wymierzana ludziom niemającym pojęcia, że zostali obrani za cel, staje się bezwzględnym priorytetem, najważniejszą czynnością w życiu zaborczej socjopatki.

WILK W OWCZEJ SKÓRZE

Dla Doreen liczy się tylko prowadzona w sekrecie gra o wpływy, podejmuje więc ryzyko i podporządkowuje grze wszelkie nieuczciwe zachowania. Na potrzeby rozgrywki knuje intrygi oraz dopuszcza się czynów przez większość z nas uznawanych za oburzające, potencjalnie autodestrukcyjne i okrutne. A jednak gdy taka osoba znajdzie się w naszym otoczeniu, często nie zwracamy uwagi na jej poczynania, nawet mając z nią codzienny kontakt. Nie podejrzewamy jej o gotowość do wszczęcia niebezpiecznej, brutalnej wendetty skierowanej przeciwko komuś innemu, kto najczęściej nie zrobił nic, co mogłoby ją zranić lub obrazić. Nie spodziewamy się takiego zachowania, więc również nie dostrzegamy go nawet wtedy, gdy jego ofiarą pada ktoś znajomy lub my sami. Często działania podejmowane przez zachłanną socjopatkę są tak dziwaczne i tak bezsensownie małostkowe, że nie możemy uwierzyć w ich celowość ani w to, że w ogóle miały miejsce. W ten sposób prawdziwa natura socjopatki pozostaje zwykle niewidoczna dla grupy. Socjopatka może się z łatwością zakamuflować, jednocześnie pozostając na eksponowanym stanowisku, tak jak Doreen przez blisko dziesięć lat ukrywająca się wśród naprawdę inteligentnych pracowników szpitala.

Zachłanna socjopatka to szczytowe wcielenie wilka w owczej skórze. U Doreen kamuflaż okazuje się szczególnie wyszukany. Jest psycholożką, a przynajmniej tak uważają wszyscy w szpitalu, co z punktu widzenia Doreen Littlefield oznacza dokładnie to samo. Prawda, gdyby kiedykolwiek miała wyjść na jaw, przedstawia się następująco: kobieta nie jest licencjonowanym psychologiem ani nie ma stopnia doktora. Co prawda w wieku dwudziestu dwóch lat uzyskała licencjat z psychologii na uniwersytecie stanowym, ale nic ponadto. Reszta to grubymi nićmi szyte oszustwo. Gdy składała podanie o przyjęcie na staż podoktorancki w szpitalu, skontaktowano się z osobami, które zgodziły się ją zarekomendować – byli to dwaj znani, choć nieostrożni mężczyźni, którzy kiedyś wdali się z nią w krępujące romanse. Doreen miała poparcie szanowanych osób, dlatego po prostu przyjęto, że ma tytuł doktora. W końcu kto kłamałby na taki temat? A jeżeli chodzi o wiarygodność w oczach prawdziwych psychologów i pacjentów, Doreen zawsze uważała – i najwidoczniej jej opinia się potwierdza – że z książek naprawdę można się wiele nauczyć.

Doreen właśnie zakończyła spotkanie ze zdrowiejącym pacjentem z godziny ósmej. Chcąc ukarać Bogu ducha winną koleżankę, wpędziła go w stan ostrej paranoi, zleciła podanie leków i uwięzienie na oddziale zamkniętym. Co robi przez resztę dnia? Gdybyśmy mieli towarzyszyć jej w gabinecie, zobaczylibyśmy, że spokojnie odbywa spotkania z kolejnymi umówionymi pacjentami, rozmawia przez telefon, wypełnia dokumenty i wychodzi na zebranie personelu. Prawdopodobnie nie dostrzeglibyśmy w jej zachowaniu niczego nadzwyczajnego. Przez większość czasu wyglądałoby na normalne lub prawie normalne. Kobieta zapewne niespecjalnie pomaga swoim pacjentom, ale też nie wyrządza im żadnej niewątpliwej krzywdy, jeżeli nie liczyć Denisa, gdyż manipulowanie nim ma doprowadzić do zniszczenia reputacji nielubianej koleżanki.

ZABAWA NA KONIEC DNIA
Na parkingu spotyka Jennę, właścicielkę podniszczonego escorta, obok którego dziś rano zaparkowała. Jennę niedawno przyjęto jako stażystkę na oddział. W przeciwieństwie do recepcjonistki jest młoda, bystra i śliczna. Ma piękne długie, proste kasztanowe włosy, więc Doreen obrała ją sobie na kolejną ofiarę.

– Cześć, Jenno. Wybierasz się do domu?

Jenna mruga, słysząc pytanie, które odbiera jako krytykę, ponieważ od stażystów wymaga się niewolniczej pracy od rana do wieczora. Ale nie pozostaje dłużna.

– Tak, owszem. Wracam do domu. Pani też?

Doreen wygląda na zmartwioną.

– A co z pilną naradą w Chatwin Hall?

W Chatwin Hall mieści się oddział kierowany przez surowego i budzącego postrach doktora Thomasa Larsona. Doreen wie, że jest on głównym przełożonym Jenny. Oczywiście nie ma tam teraz żadnej narady. Doreen wymyśliła ją na poczekaniu.

Twarz Jenny natychmiast szarzeje.

– Zwołali pilną naradę? Nikt mi nie powiedział. Kiedy? Dlaczego? Wie pani coś?

Przybierając pozę belferki, Doreen zerka na zegarek i mówi:

– Myślę, że jakieś dziesięć minut temu. Nie odbierałaś telefonów?

– Oczywiście, że odbierałam, ale nikt nic nie mówił o naradzie. W gabinecie doktora Larsona?

– Chyba tak.

– Och nie! O mój Boże! Muszę… powinnam… W takim razie muszę się tam jak najprędzej dostać.

Jenna jest zbyt spanikowana, żeby się zastanowić, skąd doktor Littlefield wie o zwołanej w ostatniej chwili naradzie, która jej nie dotyczy. Młoda stażystka opuszcza parking i w skórzanych czółenkach puszcza się biegiem po rozległym, nasiąkniętym deszczem trawniku. Doreen stoi koło samochodu, patrząc na oddalającą się sylwetkę dziewczyny. Po chwili Jenna skręca za dłuższym bokiem budynku i znika z pola widzenia. Chatwin Hall mieści się po drugiej stronie zabudowań szpitalnych, o czym Doreen doskonale wie. Wsiada do bmw, sprawdza makijaż w lusterku wstecznym i rusza do domu. Jutro albo pojutrze znów natknie się na Jennę. Dziewczyna zapewne spyta ją o naradę, która się nie odbyła. Wtedy Doreen tylko wzruszy ramionami i twardo spojrzy w łagodne oczy stażystki. Jenna da za wygraną.

Skróty i śródtytuły we fragmentach książki Marthy Stout Socjopaci są wśród nas w tłumaczeniu Rafała Śmietany pochodzą od redakcji.

Znak Literanova poleca:

Martha Stout

Socjopaci są wśród nas

•przekonaj się, że socjopaci są wśród nas – nie są to wcale szaleńcy z horrorów, ale ludzie, z którymi często obcujemy na co dzień

•z tej książki dowiesz się, jak rozpoznać socjopatów, skąd się biorą i dlaczego odnoszą sukcesy

•odkryj stosowane przez socjopatów techniki kamuflażu

•poznaj 13 zasad radzenia sobie z socjopatą

•dzięki tej książce przestaniesz być bezbronny wobec intryg i manipulacji socjopatów

Książkę znajdziesz na empik.com

Więcej o dobrych książkach: https://www.facebook.com/pl.ItsTrueStory/

Wybierz format