Klinika Pana B. - Sara Leiss

Przeczytaj fragment książki:

"– Dziękuję. Mnie również jest bardzo przykro. Pójdę do siebie, chciałbym odpocząć, jestem bardzo zmęczony, nie chciałbym znowu się rozchorować.
– Oczywiście – odrzekł Kobold. – Przekażę P.B., że pan wrócił, ale zapewne już o tym wie. – Karzeł podrapał się po rudej czuprynie. – A jak pan odpocznie, P.B. z pewnością zaprosi pana na konsultację. Jeszcze raz – dozorca westchnął wyraźnie strapiony. – Proszę przyjąć moje kondolencje.

M. skinął głową na znak, że przyjmuje, poklepał Kobolda po ramieniu i poszedł do siebie. Jak zwykle na stole czekał na niego posiłek, ale nie czuł głodu. Rozebrał się i poszedł do łazienki. Spojrzał w lustro. Choroba zostawiła ślad w postaci sińców pod oczami i zapadniętych policzków, jego twarz pokrywał parotygodniowy zarost. Odkręcił ciepłą wodę umył ręce, ale po krótkiej chwili zdecydował, że weźmie prysznic. Otworzył zawór i zdjął resztę ubrania. Spojrzał na swoje ciało, sporo schudł w ostatnim czasie. Czuł, że musi trochę odpocząć. Gorąca woda pomogła, rozluźniła mięśnie, ale smutek znowu powrócił. Zakręcił kurek. Kiedy wychodził spod prysznica, usłyszał:
– To potrwa jeszcze jakiś czas, ten smutek.
– Wiem – powiedział do pająka, który siedział na kranie i zwijał nici w kłębek. – Ale zgadzam się, by tak było…
– Mądrze – odparł pajęczak, krytycznie oceniając wielkość kłębka. – Smutek kiedyś minie.
M. spojrzał w lustro.
– Wszystko kiedyś minie – stwierdził wreszcie. – Tylko… bardzo boli… – dodał, podpierając się o umywalkę. – Przyszedłem na terapię, bo ponoć miało mi to pomóc – powiedział z goryczą do pająka, który odłożył chwilowo nici i teraz słuchał z uwagą. – A do tej pory skręciłem kostkę, dwa razy byłem poważnie chory, na tyle, by zagrożone było moje zdrowie i życie, dowiedziałem się, że umrę, ba! Umrę z całą resztą ludzkości, nasłuchałem się o pedofilii, alkoholizmie, anoreksji i innych syfach. Reanimowałem wisielca, któremu nie mogłem już pomóc, i straciłem najlepszego przyjaciela… W dodatku dookoła mnie cały czas dzieją się rzeczy, których nie sposób racjonalnie wytłumaczyć, i sam już nie wiem, czy nie jest to aby początek choroby psychicznej… No i żeby tego było mało, rozmawiam z pająkiem.
– A co zyskałeś? – zapytał pająk, okręcając się w kółko bez wyraźnej przyczyny. M. westchnął ciężko i przetarł twarz.
– Świadomość – powiedział wreszcie i natychmiast się poprawił: – odrobinę świadomości…
– To uczciwa cena. – Pajęczak zaczął wspinać się pod sufit. – Odrobina świadomości to bardzo, bardzo dużo.
– Sam nie wiem. Czasem chciałbym wrócić do tego, jak żyłem wcześniej. Zapomnieć o tym, czego się tu dowiedziałem. Cofnąć się w czasie, ale wiem, że to niemożliwe…

Pająk nie skomentował. Cała rozmowa chyba lekko go znudziła, bo przerwał tę dyskusję:
– Zgaś, proszę, światło, jak będziesz wychodził. Gdy jest jasno, muchy widzą pajęczynę i omijają ją skutecznie. Powiadam ci, nie sposób złapać muchę, kiedy widzi sieć.
– No tak… – zgodził się M., myśląc przez chwilę nad ostatnim zdaniem wypowiedzianym przez owada.
– Hm, hm – chrząknął tamten.
– A, tak. Przepraszam. – M. zgasił światło. – Dobranoc.
– Pa – rzucił pająk, ukrywając się za fałdami firanki.

Następnego dnia M. poszedł na konsultację do P.B., który przyjął go bardzo ciepło i serdecznie. Wspólnym milczeniem podzielili się smutkiem, który wywołało odejście Bladego. Obaj płakali, nie wstydząc się łez, a każdy z nich myślał o chłopcu, który zniknął, każdy na swój intymny, indywidualny sposób. Kiedy łzy przestały płynąć, a wspomnienia bez pośpiechu odeszły, by kiedyś, w stosownym czasie znowu powrócić, rozmawiali chwilę o zwykłych sprawach, a potem M. spokojnym głosem zapytał:
– Co się dzieje z człowiekiem po śmierci? Co się stało z Bladym, gdzie on teraz jest?
– O, tu jest sporo możliwości, możesz sobie wybrać tę, która ci najbardziej odpowiada – powiedział P.B., przyglądając się M. z uśmiechem. Mężczyzna nie skomentował, ale spojrzał wymownie. Profesor udał, że tego nie widzi, i ciągnął dalej, bawiąc się jego kosztem. – Na przykład powszechne zmartwychwstanie i raj na ziemi. Baranki i lwy jedzące razem słomę na jednej, wspólnej, wielkiej zielonej łące. Nie? No to może… dziewięćdziesiąt dziewięć dziewic w islamskim niebie, a potem megaorgia? Nadal nie? Obłoczek? Kilka sunących po niebie obłoczków, a do obłoczków harfa i para skrzydełek? Hmm, no cóż… Co my tam jeszcze mamy… Walhalla, a w niej wieczna impreza: szaleństwo, taniec, śpiew… – Psycholog spojrzał z ukosa na M. Widząc jego zdegustowaną minę, rozochocił się jeszcze bardziej. – Mam! – krzyknął i poderwał się z fotela. – Olimp! Życie wieczne i wieczne intrygi! Też nie? A może stan permanentnej nirwany? – Terapeuta przechadzał się po pokoju, wynajdywał różne opcje i możliwości, udawał, że szuka tej, która mogłaby zadowolić jego pacjenta. – Albo życie na planecie o dźwięcznej nazwie „niebo”? Lub na planecie X? Nie podoba ci się? Nic? No to może gorące i wypełnione po brzegi smołą piekło?
Spojrzał prosząco na terapeutę, złowił jego rozbawione spojrzenie, zatrzymał."


Rodzaj literatury: Literatura obyczajowa
Wydawca: Novae Res, 2015
Format: 130x210mm, okładka miękka
Wydanie: Pierwsze
Liczba stron: 308
ISBN: 978-83-7942-532-7

Nota od Wydawcy:


POWIADAJĄ, ŻE JEŚLI POSTRADAŁEŚ ZMYSŁY, TO POWINIENEŚ ICH SZUKAĆ W DOMU WARIATÓW.

Zrządzenie opatrzności kieruje M., młodego, zagubionego we współczesnej rzeczywistości lekarza, do tajemniczej kliniki. Złośliwy, ale zbójecko inteligentny karzeł, Księżycowy Kot i Trzy Cnoty Boskie to tylko niewielka część ekipy, z którą przyjdzie mu się zmierzyć. W tytułowym ośrodku pacjenci i terapeuci często zamieniają się rolami, a odpowiedzialny za cały ten burdel jest... No właśnie, kto?

Czy wrony jedzą kasztany? Jakie prawdy życiowe może zdradzić pająk pomieszkujący w twojej łazience? Czy warto kraść gołębie sąsiadowi i czy to prawda, że Anioł Stróż ma w nosie pierze? Na te i inne, znacznie trudniejsze pytania, będzie musiał znaleźć odpowiedzi główny bohater tej zabawnej książki.

„Klinika Pana B.” to utrzymana w surrealistycznym klimacie, wielowarstwowa i kontrowersyjna powieść, na pograniczu kilku gatunków. W dowcipny i inteligentny sposób podnosi istotne kwestie, odwołując się do ponadczasowych dylematów. Budzi nadzieje i niepokoi.

Wybierz format