Wiara w dodatku 

inne I

Trochę boli mnie, że w nauczaniu Kościoła słyszy się tylko narzekania, a zapomina się o tym, że młodzi mają teraz w pewnym sensie „pod górkę” - mówi ksiądz JACEK PRUSAK. Gdzie dziś młodzież szuka alternatywnych duchowości?

PIOTR BRYSACZ: – Galeria handlowa czy kościół? Jaka jest religijność polskich dwudziesto-, trzydziestolatków? Jak i w co młodzi ludzie dzisiaj wierzą?
JACEK PRUSAK: – Nie ma takiego prostego przełożenia, że jeśli galeria, to nie kościół, bo młodzi ludzie coraz częściej oddzielają wiarę od Kościoła. Nadal wierzą w to, w co wierzy także pokolenie czterdziesto- czy pięćdziesięciolatków. Tyle tylko, że ta religijność młodych jest bardziej zróżnicowana i nie jest tak silnie powiązana z patriotyzmem, jak była jeszcze dwadzieścia czy trzydzieści lat temu. Jest, moim zdaniem, bardziej zindywidualizowana i trochę bardziej odkościelniona.

Odkościelniona, czyli...

– Instytucja kościelna ma dla dwudziestolatków drugorzędne znaczenie. Coraz częściej słyszę: „niepotrzebny mi jest Kościół, żebym wierzył w Boga”. Albo: „jeśli kościół jest mi potrzebny, to tylko jako przestrzeń, gdzie ja sam spotykam się z Bogiem, ale nie są mi potrzebni do tego inni ludzie ani pośrednicy, tacy jak księża”. Taka postawa zyskuje coraz więcej zwolenników. Oczywiście, może to prowadzić do zanegowania instytucji Kościoła, ale oznacza też, że priorytetem dla tych młodych ludzi nie jest instytucjonalna identyfikacja – Polak to katolik – lecz to, jak przeżywa się wiarę. W tym sensie ta religijność jest bardziej zindywidualizowana.

A zatem, skoro ja sam spotykam się z Bogiem i nie potrzebuję do tego pośredników, to mogę też sam ustalić czas i miejsce spotkania.
– Tak to trochę wygląda. W dużych miastach, w środowiskach akademickich, niedziela – tradycyjnie uznawana za dzień święty – stała się po prostu dniem wolnym od pracy. Coraz mniej katolików bierze regularnie udział w niedzielnej Eucharystii, reszta przeznacza ten czas na rozrywkę i odpoczynek. Coraz więcej młodych ludzi dokonuje też w sferze obyczajowej, regulowanej przez kodeksy etyczne religii, indywidualnych wyborów, niekoniecznie pokrywających się z wymogami Kościoła.

Czy to oznacza, że ta religijność jest płytsza niż religijność pięćdziesięciolatków?
– Trudno to zmierzyć, nie zajrzymy przecież nikomu w głąb duszy, patrzymy tylko na zachowania, na zewnętrzne manifestacje, które równie dobrze mogą coś ukazywać, jak i ukrywać. Na przykład ktoś może regularnie chodzić do kościoła, ale nie kieruje się chęcią spotkania z Bogiem, lecz względami społecznymi – żeby być dobrze postrzeganym we wspólnocie albo żeby załatwić jakiś interes z Bogiem.
Dzisiejszym pięćdziesięciolatkom łatwiej było identyfikować się z chrześcijaństwem, ponieważ był to pewien wybór światopoglądowy, alternatywny do rzeczywistości społecznej. Wtedy wypadało wierzyć, bo była to postawa społecznie szanowana. Teraz jest to indywidualny wybór. Dwudziestolatkom trudniej opowiedzieć się za wiarą, ponieważ mają znacznie więcej alternatyw niż ich poprzednicy. Kiedyś wybór był prosty: jeśli nie wierzysz – jesteś ateistą. A jeśli jesteś ateistą – to jesteś partyjny... Trudno więc się dziwić, że mało kto przyznawał się do ateizmu, utożsamianego z komunizmem.
Dziś natomiast, w pluralistycznym świecie wielu możliwości i opcji, trudno naprawdę wybrać... Tym bardziej że – i to jest fenomen ostatnich lat, który ewidentnie narasta – coraz więcej ludzi czuje się w Kościele obco. I nie jest to związane z antyklerykalizmem, lecz z trudnością odnalezienia się w Kościele, który nie funkcjonuje tak, jak zdaniem wielu powinien funkcjonować w przestrzeni społecznej. Uważają oni, że Kościół zagubił się w polskiej rzeczywistości albo dał się zinstrumentalizować, a to z kolei przekłada się na coraz mniejsze zaufanie do Kościoła.

Zamieszanie wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu raczej w pokoleniu dwudziestolatków tego zaufania nie...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI