Na krawędzi - Krzysztof Numpsa

"Ironia losu – te dwa słowa prześladowały go od miesięcy. Nie potrafił myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, że przeznaczenie, los, Pan Bóg, czy kto tam tym wszystkim steruje, lecą z nim w chuja i to bez trzymanki.

Damian szukał winnego, którego mógł obarczyć za swoje niezbyt udane życie. Próbując znaleźć źródło swych niepowodzeń, cofał się pamięcią do szarej rzeczywistości późnego socjalizmu, wspominał dręczące go pragnienie opuszczenia zasraniutkiej ojczyzny w owym czasie wypełnionej po brzegi cwaniakami, krętaczami i innymi złodziejami, którzy to – poprzebierani w szaty polityków, urzędników i księży – rżnęli z zapałem biedne społeczeństwo w cztery litery, aż żal było patrzeć.

Pamiętał ludzi grających swoje życiorysy, pamiętał strach o to, że każdy następny dzień będzie podobny do tego, jaki się właśnie kończył, że już na zawsze pozostanie w tym beznadziejnym świecie, otoczony bezdusznymi manekinami.

Najbardziej jednak bał się tego, że sam stanie się częścią tej rzeczywistości, że wtopi się w końcu w ten krajobraz, że, aby przeżyć w tym świecie układów, będzie musiał sprzedać tę część swojego charakteru, bez której przestanie być sobą.

Ucieczka wydawała się jedynym wyjściem dającym szansę na normalne życie, takie, w którym, uczciwie pracując, nie trzeba martwić się o płacenie bieżących rachunków. Wspominał Berlin – to tam był ten „pierwszy raz”, kiedy jako nastolatek przekroczył granicę pomiędzy systemami. Jakby stracił dziewictwo z Natalie Portman. Najpierw uderzyły go kolory, a potem szok, z którego długo nie potrafił się otrząsnąć. Zdominowało go uczucie zachwytu nad pięknem zachodniego świata, uśmiechniętymi ludźmi, muzyką, wystawami sklepowymi, wspaniałymi samochodami. Radość mieszała się z żalem za tym rajem nieuświadomionym, żalem nad samym sobą, że nie należy do tego świata, choć w głębi duszy tak bardzo do niego pasuje. Jezu, zmarnował całe dotychczasowe życie tam, na tamtym padole, już nigdy nie nadrobi tych wszystkich lat. Zamiast szarego świata, mógł istnieć ten, wypełniony możliwościami, wolnością słowa i poglądów. To właśnie wtedy – w Berlinie – dotarło do niego, jak bardzo nienawidzi Polski, wtedy też obiecał sobie, że jak tylko będzie miał taką możliwość, zostawi ten wypełniony beznadzieją kraj i nigdy do niego nie powróci.

Siedział i wspominał te wszystkie lata wciskania kitu o wyższości idei bratnich narodów nad podłym kapitalizmem, o potrzebi reform, o kryzysie tylko tymczasowym, o chwilowej potrzebie zaciśnięcia pasa, o historii przyjaźni polsko-radzieckiej. – Wypierdalać, kurwa, ode mnie! – wykrzyczał hasło, które stało się sposobem na życie, określiło kierunek prowadzący na drugi koniec Europy, gdzie, siedząc na postoju taksówek w irlandzkim Galway, zastanawiał się nad ironią losu, egzystencjalnym sensem, istnieniem Boga, czy też jego brakiem. – Jak się masz? – Z filozoficznej zadumy wyrwało go to durne pytanie o samopoczucie zadawane tu w miejsce normalnego przywitania. Chujowo! – pomyślał, patrząc tępo przez okno samochodu na objuczoną torbami babę. – Dobrze, a jak ty się masz? – odpowiedział, pomagając babie załadować zakupy do bagażnika. Ja pierdolę, co najmniej jakby mnie obchodziło, jak ona się ma, niech wlezie do samochodu, mówi, gdzie chce jechać i siedzi cicho."

Rodzaj literatury: Literatura obyczajowa
Wydawca: Novae Res, 2014
Format: 121x195mm, oprawa miękka
Wydanie: Pierwsze
Liczba stron: 228
ISBN: 978-83-7942-401-6

Nota od Wydawcy:
Na krawędzi — Krzysztof Numpsa

„Na krawędzi” daje możliwość spojrzenia na świat przez pryzmat psychopatycznego umysłu, który świadomy swojej ułomności stawia wszystko na jedną kartę.

Damian to ofiara losu, historii i złych decyzji, dla której irlandzki raj epoki boomu budowlanego staje się szybko piekłem na Ziemi, uwalniającym demony przeszłości. A tych dręczy Damiana niemało: alkoholizm, seksualne perwersje i młodzieńcza fascynacja satanizmem jedynie otwierają ich listę. Zirytowany jałowym życiem, wpada w kolejny pijacki ciąg, podczas którego zaczyna malować się przerażający obraz człowieka opętanego, stojącego nad krawędzią przepaści. Słabego, zboczonego i śmiesznego w swoich frustracjach. Wydaje się, że nie ma dla niego ratunku. A może ratunek jest bliżej niż się wydaje?

Krzysztof Numpsa – urodzony we Wrocławiu w noc Walpurgii 1974 roku jest zdecydowanym przeciwnikiem przeludniania planety oraz niezrównoważonego dysponowania zasobami naturalnymi w celu utrzymywania za wszelką cenę wzrostu gospodarczego, który stał się katastrofalnym w skutkach celem obecnej cywilizacji.

Jest gorącym zwolennikiem uczynienia przez ludzkość ewolucyjnego kroku ponad podziałami religijnymi, rasowymi i narodowymi w celu znalezienia konsensusu dotyczącego rozwiązania najbardziej palących problemów naszych czasów.

Wybierz format