Kiedy zasypiam, to nadzieja pozwala mi spokojnie zamknąć oczy. Zachwycam się odchodzącym za horyzont słońcem – z nadzieją na kolejny poranek... Jestem, bo wierzę, że to ma sens – mimo bólu i rozczarowań. Jestem, bo mam nadzieję. Spotykam ją często: w oczach pacjentów i w oczach ich kochających rodziców, w moich oczach.
Kiedy podejmujemy terapię, czynimy to z nadzieją na zmiany. Kiedy obiecujemy miłość i wierność, przepełnia nas radość i nadzieja, że uda nam się dotrzymać obietnic. Kiedy rozstajemy się po wspólnie przeżytych latach, także towarzyszy nam nadzieja: nadzieja na to, że to właściwa decyzja, że przyniesie coś dobrego. Rodzimy dzieci z nadzieją na to, że wyrosną na dobrych ludzi, że będą dla nas oparciem.
Rozwój człowieka, jego starania, aby być lepszym, mają u podstaw nadzieję, że to możliwe i że to dobre... Nadzieja jest w każdej naszej decyzji, w każdym działaniu.
Nie sposób zdefiniować, czym jest nadzieja. Ale czy to konieczne? Czujemy, czym jest, cierpimy, gdy ją tracimy choćby na chwilę. Obcujemy z nią przez całe nasze życie. Jest wszędzie – i może dlatego jej nie doceniamy.
Co psycholog wie o nadziei? Wie tyle, ile gotów jest przyjąć, zaakceptować, przeżyć. Wiele dowiedziałam się o nadziei, pracując z chorymi dziećmi i z rodzicami tych dzieci, towarzyszącymi im dzień po dniu w ich zmaganiach z chorobą i nieodłącznym cierpieniem. Tutaj nadzieja rodzi się powoli: z informacji o tym, że chorobę można wyleczyć, z uśmiechów na rozbawionych buziach tych innych, wyleczonych już dzieci, z wyciągniętych dłoni ludzi gotowych pomagać... Ta nadzieja jest z nami w drodze do zdrowia, drodze długiej i bardzo trudnej, na której często brakuje sił. Czasem i nadzieja gubi się gdzieś na chwilę – rozpaczliwie beznadziejną chwilę... Jak ją wtedy odnaleźć? Jak zatrzymać?
Można ją podarować razem z uśmiechem, będąc blisko każdego dnia. Można ją odnaleźć w kolorowym pudełeczku z drobiazgiem „na szczęście”, albo
wyśpiewać przy łóżku, przy gitarze, w długie zimowe wieczory. I narysować na kartce papieru, i dorzucić do leku kupionego za wspólnie uzbierane pieniądze. I spełnić marzenie...
Bo nadzieja jest za pan brat z wyobraźnią: razem malują pejzaże ciepłymi barwami, kolorami tęczy. W tych pejzażach jesteśmy szczęśliwi, zdrowi, piękni i... razem. To pejzaże z nadzieją.
Nadzieja nie jest naiwnością. Jest raczej wzniesieniem się ponad to, co tu i teraz, ponad wszystkie „nie da się” i „niemożliwe”. Jest zaufaniem intuicji, przeczuciu, sumie dobrych doświadczeń, Bogu... Jest takim jasnym i śmiałym spojrzeniem w przyszłość, jaką chcemy, by była.
Nadzieja jest zgodą na to, że nie wszystko wiemy, nie wszystko rozumiemy i nie na wszystko mamy wpływ. Jest wiarą, że istnieje coś więcej niż tylko prosta arytmetyka zdarzeń: tajemnica w każdym z nas i w świecie, który nas otacza.
Nadzieja nie jest biernym oczekiwaniem: jest poszukiwaniem odpowiedzi i rozwiązań. Poszukiwaniem pełnym wiary, a nawet irracjonalnej pewności, że znajdziemy to, czego szukamy – gdziekolwiek jest. Irracjonalnym, bo czasem wbrew logice i rachunkowi prawdopodobieństwa, ale nie pozbawionym sensu. Sens działaniu nadaje nie tylko matematyczna pewność rozwiązania, lecz także wiara i intuicja, które pozwalają nam spojrzeć ponad obowiązującymi standardami, nagiąć rzeczywistość, zakrzywić czasoprzestrzeń – dokonać niemożliwego.
Nadzieja jest magnesem przyciągającym to, co dobre, oczekiwane. Nadzieja jest pierwszym krokiem na drodze do zmian, gestem na powitanie nieznanego.
Codziennie patrzę, jak nadzieja zmienia lęk w spokój, jak sprawia, że mijają tysiące trudnych chwil, układając się w miesiące i lata zmagań z chorobą.
Widzę, jak nadzieja buduje mosty i rozbija mury. Jest iskrą, która potrafi wzniecić płomień – jego ciepło ogrzewa także tych, w których iskra była zbyt wątła...
Może nadzieja jest związana z wiarą, z ufnością? Może jest związana z umiłowaniem samego życia i tych wszystkich, którzy nadają mu szczególny sens i wartość?
Na życie nie ma niezawodnych przepisów, nie ma algorytmów. Nie ma na nie gwarancji. Żadnej pewności, że to, co planowaliśmy, nastąpi...
Trzeba uwierzyć, że warto
Nadzieja nie umiera ostatnia. Ona nigdy nie umiera. W każdym, do samego końca, tli się jej jakaś iskierka. Najlepszym, co możemy zrobić, jest rozdmuchanie tej iskierki. Rozbudzenie nadziei i marzeń.