"Złe" matki

Zdrowie i choroby Praktycznie

Co piąta matka w Polsce doświadcza depresji poporodowej. Odrzucona przez najbliższych – cierpi w poczuciu winy. Jakiej pomocy potrzebuje matka z depresją?

– Na terapię poszłam, gdy syn skończył pół roku. Rodziłam przez cesarskie cięcie, do dziś uważam, że nie było ono konieczne. Przez pierwszych kilka miesięcy nienawidziłam siebie, nie miałam na nic siły, płakałam. Miałam dość i wcale nie chciałam tego dziecka. Ciężko było mi je nazywać moim synem, a siebie – matką. A przecież zawsze uwielbiałam dzieci i pragnęłam je mieć, ciąża była planowana, wymarzona – opowiada Monika.

POLECAMY

Po porodzie leżała w szpitalu dziesięć dni. Cały czas płakała i trzęsła się z zimna. Ktoś otworzył okno, czuć było wiosnę, kwitły jabłonie, a ona czuła, że jej życie właśnie się skończyło. Sama poprosiła o wizytę psychologa: – Powiedział mi, że to „normalne”, baby blues. Za trzy dni przejdzie. „Hormony, proszę się nie przejmować”. I zostałam sama.

Po powrocie do domu nie lubiła spędzać czasu ze swoim dzieckiem. Nie czuła do niego miłości, nienawidziła karmienia piersią.

– Czułam się zła, inna, nienormalna. Bałam się poprosić o pomoc psychologa z lęku przed tym, że odbiorą mi dziecko, zamkną mnie w szpitalu psychiatrycznym. W telewizji mówią o depresji poporodowej w kontekście porzucania dzieci na śmietniku i dzieciobójstwa. Straszą elektrowstrząsami, ciężkimi psychotropami. Nie mówią, że czasami wystarczy rozmowa, wsparcie sąsiadki, rodziny. Mam zdiagnozowaną depresję poporodową, ale nigdy nie pomyślałam, aby skrzywdzić albo oddać własne dziecko.

Monika ma dobry kontakt ze swoją mamą, ale nigdy nie powiedziała jej, jak się czuje. Ani jej, ani innym znajomym kobietom. – Mama by mnie nie zrozumiała. Urodziła dziewięcioro dzieci. Opowiadała nam, że po każdym porodzie płakała przez kilka dni, a potem nie mogła się nacieszyć dziec[-]kiem. Inne kobiety zachwycały się moim synkiem, a ja nie widziałam w nim nic szczególnego, tylko mnie denerwował. Było mi też przykro, że inni widzą w nim coś, czego ja nie dostrzegam, i to powodowało, że czułam się złą mamą.

Wreszcie sama zaczęła szukać wsparcia. Terminy na terapię w ramach NFZ były tak odległe, że jedyną szansą była dla niej terapia prywatna. Co miesiąc wydaje na nią 240 zł. Na szczęście stać ją, ale wiele kobiet nie może sobie na to pozwolić. Depresja poporodowa to wciąż temat tabu. – Jesteśmy zdane same na siebie. Brakuje grup wsparcia dla mam i informacji, gdzie szukać pomocy. Trzeba uwrażliwiać społeczeństwo na to, że wiele młodych mam potrzebuje pomocy i wsparcia, a nie wyśmiewania, odrzucenia czy obwiniania.

Biłam samą siebie
Lidia, mama Dawida, przyznaje, że coś w niej pęk[-]ło, gdy urodziła syna: – Byłam cały czas rozdrażniona, płakałam, nie mogłam spać, jeść, krzyczałam na dziecko. Czułam wobec niego niechęć, ale zarazem przeraźliwie bałam się, czy nic mu nie jest. Wszystko mnie denerwowało. Wolałam wyjść, zamknąć się w pokoju, położyć, zniknąć.

Lidia mieszka w małej miejscowości. W szpitalu, gdzie rodziła, psycholog został zwolniony, bo „nie było zapotrzebowania”. – Lekarki i położne tylko oglądały mi piersi i narzekały, bo nie miałam pokarmu. Kazały pić trzy litry wody, ale pokarm i tak się nie pojawił. Krwawiły mi piersi, syn ciągle płakał, bo był głodny. Jedna pielęgniarka zlitowała się i podała mu w tajemnicy butelkę, wtedy przez cztery godziny był spokój.

Mąż odwiózł Lidię z małym do domu. Obiecywał, że pomoże przy dziecku.

– Bałam się powiedzieć mężowi, że nie chcę zostać z dzieckiem sama w domu. On by tego nie zrozumiał. Uważał, że sobie radzę. Przez pierwszy miesiąc widywałam go przez trzy godziny dziennie.

Gdy wracał z pracy, był rozczarowany, że Lidia nie wita go z uśmiechem. Niekiedy wychodził z dziec[-]kiem na spacer. Po godzinie...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI