Uwięzieni w gnieździe

Rodzina i związki Praktycznie rodzina

Trudno odlecieć z rodzinnego gniazda, odfrunąć od rodziców, a oni często tego nie ułatwiają, przytrzymują za skrzydełka, wiążą dorosłych już synów czy córki niewidzialnymi nićmi. Dlaczego? Kiedy jest pora na odlot? Co się dzieje, gdy ten moment przegapimy?

„Gniazdownicy” albo „bamboccioni”, czyli dorosłe bobasy – mają 30 i więcej lat, a nadal mieszkają z rodzicami. Takich osób przybywa, obecnie dotyczy to już niemal co drugiej osoby w wieku 25–34 lata, częściej mężczyzn. Dlaczego nadal tkwią „u mamusi”, co ich tam trzyma?
Pytani, najczęściej twierdzą, że nie mają gdzie się wyprowadzić, za co kupić mieszkania. Brzmi to przekonująco, tyle tylko, że na wyfruwających z rodzinnych domów prawie nigdy nie czekało gotowe gniazdo. Jednak dawniej to, z którego młodzi odchodzili, zwykle było ciasne i ubogie, teraz dorabiający się latami rodzice często zgromadzili dobra, którymi mogą i chcą się dzielić z pociechami. Ba, często to dla nich w pocie czoła je gromadzili. Pragną oszczędzić im trudu usamodzielniania się, budowania własnej niezależności. „Niech sobie pożyją, po co mają się męczyć jak my kiedyś”. Tylko czasem wysyłają niespójne komunikaty, pytają: kiedy weźmiesz ślub, może jakiś kredyt na mieszkanie, dzieci sąsiadki mają już dobrą pracę, planują założyć rodzinę...

Zaszczepiony lęk
Rodzicom trudno pogodzić „karmienie” dzieci z konieczną dla ich usamodzielnienia się dozą frustracji, jaką niesie stawianie wymagań i granic. Nie pomaga w tym współczesny kult dziecka, koncentrowanie się na jego potrzebach. W efekcie dzieci uczą się, że można bez ograniczeń liczyć na pomoc rodzica. Dorastają w poczuciu, że nie ma sensu się starać. Liczy się „tu i teraz”. Aż któregoś dnia budzą się bezradne i zagubione.

Tak było z Katarzyną. Rodzice zawsze o nią dbali, jest ich najmłodszą córką. Nie chcieli powtórzyć błędów, jakie w swoim odczuciu popełnili z dwójką starszych dzieci, które wcześnie wyfrunęły z gniazda. Źle znosili separację z nimi, do wielu ich decyzji mieli zastrzeżenia. Starsza córka związała się z chłopakiem, którego nie polubili, w dodatku wyjechała z nim za granicę i nie wiedzą, co się u niej dzieje. Syn mieszka z kolegami w dużym mieście i niechętnie dopuszcza rodziców do swoich spraw. Postanowili, że na życie młodszej córki będą mieć większy wpływ, zajmą się nią i pokierują, by bezpiecznie weszła w dorosłość. Mogli sobie na to pozwolić, bo już się dorobili. Kasia zawsze mogła liczyć na ich pomoc, „odwdzięczała się” grzecznym zachowaniem i dobrymi wynikami w szkole, a potem na studiach. Utknęła, gdy po skończeniu studiów przyszedł czas na samodzielne decyzje. W kancelarii prawniczej, gdzie się zatrudniła, panowała trudna atmosfera. Pracodawcy wywierali presję i krytykowali z byle powodu. Katarzyna nie potrafiła się tam odnaleźć. Po każdej trudnej sytuacji dzwoniła do rodziców, by się wyżalić i poradzić. Jeśli nie mogła się z nimi skontaktować, czuła się pozbawiona oparcia. Zdarzyło się jej nawet zemdleć w pracy, tak silny stres przeżywała. Wspólnie z rodzicami zdecydowała, że rezygnuje z pracy. Zaczęła unikać kontaktów z ludźmi, pojawiły się u niej dolegliwości, które – jak zdiagnozowano – miały podłoże psychosomatyczne.

Rodzice w obawie, że stracą z Katarzyną kontakt, tak jak ze starszymi dziećmi, przejęli nad jej życiem kontrolę. A im bardziej oni decydowali, tym mniej ona była w stanie sama wybierać, oceniać sytuacje i intencje ludzi. Rodzice zaszczepili w niej lęk przed oddaleniem się od nich. Opiekowali się i nad wszystkim panowali, nie miała więc okazji, by nauczyć się radzić sobie ze swoimi uczuciami i napięciem. Dostawała od nich gotowe rozwiązania.

Teraz powinna odrobić zaległe lekcje: zanegować autorytet rodziców i odzyskać wiarę we własne decyzje, nauczyć się ryzykować i radzić sobie z uczuciami. Słowem, odseparować się psychicznie od wpływu rodziców. Może okazać się to t...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI