Nadzieja matką mocy, depresja zapadliskiem nieszczęść

Ja i mój rozwój Praktycznie

Depresja zamyka drogę do nadziei. Jak czarna dziura. Nadzieja depresję przezwycięża: pozwala utrzymać zdolność do pozytywnego działania w sytuacji z pozoru bez wyjścia i sprzyja przekraczaniu własnych możliwości.

Człowiek depresyjny nie tylko depresję odczuwa. On z tego powodu cierpi i albo skłonny jest do działań, które tworzą nowe jej źródła, albo wymknie się, eliminując siebie. Poza tym depresję nie tylko trudno powstrzymać, ale i niełatwo u siebie wywołać, gdyż dzieje się sama w sobie – jako wynik uzasadnionej rozpaczy, smutku, pogrążenia się w bezradności wobec straty. Bywa też zjawiskiem biologicznym, gdy wynika wprost z określonego stanu mózgu.

Inaczej jest z nadzieją, stanem psychicznym, który wyzwala siły twórcze prowadzące do pokonania nieszczęścia, a nawet spełnienia się. Nadzieja jest zatem wyjściową przesłanką paradoksu szczęścia w warunkach nieszczęścia i nawet cierpieniu może nadać właściwości pozytywne. O ile więc depresji odpowiada metafora zapadliska duszy, jamy, czarnego grzęzawiska, to nadziei odpowiada metafora lotu ponad, trudnej radości, ale i intencjonalnego działania. Nadzieja nie pojawia się sama z siebie, nie może nam być narzucona, nie możemy w niej ugrzęznąć ani w nią się zapaść. Jest naszym własnym dziełem, naszym domem, w którym decydujemy się zamieszkać. Można nas do niej natchnąć, ale nikt nie da nam jej za darmo, bez naszego osobistego udziału. Tak więc jeśli depresja jest poza naszą intencjonalnością, to nadzieja jest wynikiem naszych intencji.

Tyle ogólnych uwag o fenomenologii nadziei i depresji. Są to zjawiska tak różne, że powstaje pytanie, dlaczego omawiam je obok siebie. Otóż i nadzieja, i depresja wiążą się z sytuacjami trudnymi. Poza tym zarówno pesymizm depresji, jak i optymizm nadziei są oparte o specyficzne dla działania emocji fałsze uzasadniające pogląd, że jest gorzej lub lepiej, niż może się wydawać. Dlatego depresja pogrąża człowieka, nasilając poczucie beznadziejności, nawet gdy jeszcze nie jest źle, a nadzieja przeciwdziała takiemu poczuciu nawet wtedy, gdy sytuacja jest bardzo niedobra.

Przytoczę dla ilustracji następujący przykład: badałem kiedyś osobę cierpiącą na rzadko występującą postać choroby diagnozowanej wówczas jako psychoza maniakalno-depresyjna. Polegała na tym, że fazy stanów maniakalnych i depresyjnych następowały po sobie szybko, tego samego dnia. Pacjentka przechodziła niemal wprost od rozpaczy do bezsensownej radości, jaka towarzyszy manii. Odpowiednio do tego zmieniały się też oceny i interpretacje tych samych wydarzeń. Gdy otrzymała list od syna powołanego do wojska, zapytałem ją, jak mu się tam powodzi. W odpowiedzi od razu zaczęła płakać (była w fazie depresji). Mówiła, że jej syna – dobrego i delikatnego chłopca – zniszczą w wojsku. Twierdziła, że bardzo cierpi, jest źle karmiony, marznie i ma niewygodne łóżko.

Wystarczyło jednak zaczekać do przeciwstawnej fazy i na to samo pytanie pacjentka odpowiadała z optymizmem. Mówiła, że w wojsku wreszcie zrobią z jej syna mężczyznę i nauczą go porządku. Przypomniałem jej poprzednią, negatywną opinię o tych samych faktach. Ku mojemu zdumieniu, nie zaprzeczyła. Zgodziła się, że w wojsku jest ciężko, jej syn bardzo narzeka, ale trudno. Dla chłopaka to dobrze, że są surowe wymagania. Stwierdziła, iż takie warunki hartują młodego mężczyznę i to ją cieszy. Tu dodam ważną obserwację. Owa racjonalizacja pojawiała się tylko w fazie maniakalnej. Gdy przeżywała depresję – przypomnienie jej tego, co mówiła w fazie maniakalnej, wywoływało tylko zdziwienie. Jest przecież źle i będzie, i nie ma o czym mówić.

Warto tu wspomnieć, że depresja ujawnia się w kilku postaciach. Nieraz sami chorzy mówią, że mają „zamrożony mózg” – i ten symptom wysuwa się na pierwszy plan. W innych przypadkach przeważa lęk. Chory, pochłonięty nim, zrozpaczony, nie traci jednak siły moralnej. Jest głęboko przekonany o okrucieństwie świata. Uważa, że powinien oszczędzić najbliższym takiej męczarni. Matka, zanim zabije siebie, zabija najpierw dzieci – w głębokim przekonaniu, że to, co czyni, jest dla nich najlepsze.

POLECAMY

W niektórych jednostkach chorobowych depresja prowadzi do urojeń winy. Co ciekawe, urojenia te mają nieraz charakter wielkościowy. Na przykład chora kobieta płakała, chwytała mnie za nogi i błagała o wybaczenie, ponieważ uważała, że to przez nią miliony ludzi na świecie umierają z głodu. Inni tego rodzaju pacjenci obwiniają się za wybuch jakiejś wojny, trzęsienie ziemi lub śmierć bliskiej osoby. Piszą samooskarżycielskie listy, domagają się kary, nieraz sami ją sobie zadają. Jakiekolwiek perswazje są tu bezskuteczne. Na racjonalne pytania chorzy w ogóle nie odpowiadają, gdyż bezwzględnie wierzą w swoją winę. Oni wiedzą – jakby byli wyznawcami jakiejś tajemniczej religii.

Inaczej przebiega depresja, która jest wynikiem realnego wydarzenia....

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI