Co dalej?

Psychologia i życie Otwarty dostęp

Łatwiej jest nam wierzyć, że sytuacja będzie się poprawiała, trudniej, że wszystko będzie się zmieniało na gorsze.

Żywimy różne przekonania na temat zmian społecznych i ekonomicznych. Czy mogą one wpływać na zachowania? Pytanie wydaje się trywialne, jednak przy głębszej refleksji sprawa się komplikuje. I wygląda odmiennie, zależnie, czy mamy do czynienia ze zmianami o charakterze liniowym, czy cyklicznym. Liniowe zmiany przebiegają w jednym kierunku. Łatwiej jest wierzyć, że sytuacja będzie się poprawiała, trudniej, że wszystko będzie się zmieniało na gorsze. Na przykład ktoś, kto zdobył władzę, będzie starał się ją powiększać; jeśli jakieś rozwiązania przyniosły korzyści gospodarcze, będą podejmowane próby ponownego ich wykorzystania. Gdy mamy do czynienia ze stałym spadkiem, wskaźniki ekonomiczne systematycznie się pogarszają; z drugiej strony władza staje się coraz słabsza. Pojawia się „państwo upadłe”. 

Gdy zmiany mają charakter cykliczny, przyjmuje się, że po okresie rozwoju następuje okres spadku i powrotu do stanu wyjściowego. Osoby odchudzające się doskonale wiedzą, że problemem nie jest zrzucenie kilku kilogramów, lecz utrzymanie nowej wagi. Efekt jo-jo potrafi zniszczyć wcześniejsze heroiczne wysiłki. Próby powiększania władzy wywołują opór, co prowadzi do dalszego przykręcania śruby, opór rośnie – mamy do czynienia z dodatnim sprzężeniem zwrotnym. W końcu pojawia się bunt i następuje przełom, choć nigdy nie wiadomo, kiedy nastąpi. 

Myślenie o cyklicznej interpretacji zmian dominuje w kulturze dalekowschodniej, m.in. w kulturze chińskiej lub koreańskiej. Amerykański psycholog społeczny Richard Nisbett twierdzi, że takie myślenie występowało u Hebrajczyków. Sprzedawali oni domy, kiedy wiodło się im dobrze, gdyż obawiali się, że sprawy pójdą w złym kierunku. Gdy sytuacja była zła, kupowali domy w nadziei, że ten trend się odwróci. Jeden z najbardziej znanych inwestorów giełdowych stwierdził, że akcje sprzedaje w okresie hossy, zaś kupuje w okresie bessy. 

Wróćmy do problemu władzy. Czy można zwiększać władzę poprzez wzbudzanie nienawiści do innych? Nienawiść prowadzi do aktów przemocy, z którymi powinny sobie radzić systemy prawne. Amerykańscy socjologowie Joachim Savelsberg i Ryan King porównali dwa systemy prawne – niemiecki oraz obowiązujący w Stanach Zjednoczonych. Niemcy, chcąc radzić sobie z pamięcią Holokaustu, wprowadzili rozwiązania, które chronią grupy mniejszościowe przed przemocą ze strony władzy lub grup większościowych. Natomiast prawo amerykańskie koncentruje się na ochronie jednostki, co przejawia się np. w organizowaniu wyspecjalizowanych agencji. Oba rozwiązania prowadzą do zróżnicowanych konsekwencji. W systemie niemieckim ochrona obywateli przed nienawiścią i prześladowaniami spoczywa na barkach państwa, zaś w USA na barkach samych zainteresowanych. Skutkiem tego w pamięci Amerykanów pozostają zamachy na pojedyncze osoby, natomiast nie pamięta się o masowych prześladowaniach Indian czy Afroamerykanów. Pomni doświadczenia II wojny światowej Niemcy wprowadzili rozwiązania instytucjonalne chroniące grupy mniejszościowe. Po śmierci Pawła Adamowicza władze polskie zmierzają w kierunku rozwiązań amerykańskich, skoncentrowanych na kontroli jednostek. Wnioski nasuwają się same. 

POLECAMY

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI