Życie jest sztuką budowania relacji

Z Moniką Pietrzak – marszandką galerii sztuki – rozmawiała Joanna Janicka-Darol

Psychologia i życie

Każda pracująca kobieta, która jest mamą, ma prawo iść własną drogą i ma prawo realizować się zawodowo. Nie musi rzucać wszystkiego i poświęcać ważnej części siebie, bo na pewno ze swojego poziomu serca robi wszystko, żeby jak najlepiej połączyć te role. Ta droga do siebie bywa trudna, żmudna i samotna, ale warta jest wszystkich poniesionych kosztów.

Co myśli marszandka jednej z najciekawszych galerii sztuki w Poznaniu, kiedy słyszy sformułowanie ,,droga do siebie”?
W moim życiu droga do siebie i droga przed siebie mocno się przenikają. To nieustanne odkrywanie siebie, swojego potencjału. I w tym procesie często droga jest ważniejsza od samego celu. Lubię wytyczać sobie kolejne zadania, ale z perspektywy lat i doświadczeń wiem, że cele się zmieniają, bo my też się zmieniamy. Na tej drodze do siebie różne rzeczy mogą się wydarzyć: dla mnie pierwszymi mocnymi sytuacjami, które zderzyły mnie z życiem, były śmierć taty i wczesne macierzyństwo. Ciąża w wieku siedemnastu lat i bycie młodą mamą w 1989 roku nie było proste, ale poradziłam sobie z tą sytuacją dzięki ogromnemu wsparciu mojej mamy. Nie byłam wówczas w stanie ocenić, czy moja mama robi dobrze, czy źle, ale czując jej siłę i wsparcie, wciąż mogłam mieć własne plany, ambicje i marzenia. W tamtym czasie nie byłam jedyną nastolatką w szkole w ciąży. Nie oceniam decyzji innych rodziców czy matek, to zawsze bardzo indywidualne sprawy i scenariusze życia. Dla mnie wspaniałe jest to, że dziś moja córka mówi: „Mamo, dziękuję Ci, że mnie urodziłaś”. Nasza relacja jest macierzyńsko-siostrzana, jestem mamą i przyjaciółką i tej relacji nie da się porównać z żadną inną. Dzięki drodze do siebie, którą od lat kroczę, najważniejsze jest poczucie, że dobrze się czuję ze sobą. Czegokolwiek nie robię – ta świadomość zawsze mi pomaga. 

Jak udawało się Pani godzić swoje ambicje z rolą młodej mamy?
Jako młoda mama musiałam wykazać się ogromną dojrzałością, żeby być wsparciem dla mojej córki. Moja mama, pracując, praktycznie sama wychowywała mnie i brata. To był wzór, choć nie zawsze recepta na szczęście. Kiedy są zadania do wykonania, nie ma czasu na rozmyślanie nad sobą. Spędzałam całe dnie z córką, a nocami uczyłam się do matury. Zależało mi na wynikach, bo ani na chwilę nie rezygnowałam z planów związanych ze studiami. Młody organizm szybko się regeneruje, można zrobić wszystko, bo całe życie jeszcze przed nami. Przedszkole, studia, praca – wtedy w Teatrze Tańca, który swoje spektakle realizował w całej Polsce, więc często wyjeżdżałam. W impresariacie, układałam program wyjazdów, wieczorami bywałam na spektaklach, czasem w trasach. Pojawiały się dylematy, że może powinno mnie być w domu więcej, ale moja mama nie ciosała mi kołków na głowie, tylko wspierała realizację siebie i pomogła w byciu mamą. To jest niezwykle cenne odciążenie. Ten model się zmienia i wiele osób nie może dzisiaj liczyć na pomoc najbliższych. Normą jest korzystanie z pomocy opiekunek,...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI