Tylko bez paniki

Trening psychologiczny

Przeważnie to my stwarzamy swoje lęki. To dobra wiadomość, bo skoro sami jesteśmy odpowiedzialni za utrzymywanie nieznośnego stanu, również my sami możemy dosłownie w kilka sekund przerwać napad paniki.

ANDRZEJ LIPIŃSKI: Jest Pan autorem dość prowokacyjnej tezy, że ataki lęku nie są oznaką choroby, lecz raczej przysługą czy wręcz „aktem miłości”, wyświadczanym nam przez psychikę. Jak to rozumieć?

KLAUS BERNHARDT: Najważniejszą funkcją strachu jest chronienie nas przed niebezpieczeństwami. Nasza psychika odwołuje się przy tym z jednej strony do wiedzy zakodowanej w podświadomości, czyli do intuicji, z drugiej do informacji dostarczanych przez rozum. Słuchanie wykształconej w ewolucyjnym procesie intuicji jest bardziej rozsądne, bazuje ona bowiem na doświadczeniach i nie potrzebuje żadnej argumentacji. Kiedy w trakcie podejmowania decyzji zaczynamy argumentować, od razu wiadomo, że kontrolę przejął rozum. Jeśli zbyt długo ignorujemy nasz wewnętrzny głos, psychika wysyła sygnały ostrzegawcze, najpierw w formie niegroźnych dolegliwości psychosomatycznych – pojawia się rozstrój żołądka, głos więźnie w gardle, odczuwamy ból w karku. Jeśli zignorujemy te ostrzeżenia, psychika sięgnie po silniejsze środki, w ostateczności mogą to być właśnie napady paniki.

Wystarczy poważnie potraktować sygnały ostrzegawcze, by uwolnić się od tej dolegliwości? 

POLECAMY

W mojej praktyce terapeutycznej regularnie mam do czynienia z przypadkami nagłego ustąpienia napadów paniki po tym, jak pacjent wreszcie przestał ignorować silne objawy psychosomatyczne i np. dokonał zmian w swoim życiu. Błyskawiczne ustąpienie ataków w wyniku radykalnych zmian sytuacji życiowej zdarza się nawet u osób, które od lat z powodu napadów lęku musiały brać leki uspokajające.

Ale przecież istnieją jeszcze inne, znacznie głębsze przyczyny napadów lęku niż tkwienie w niekorzystnej czy nawet wykańczającej sytuacji życiowej.

Znalezienie tych przyczyn jest naturalnie sprawą niezwykle ważną i z reguły udaje nam się to już na pierwszym spotkaniu terapeutycznym. Ciało wysyła przecież wiele sygnałów informujących o prawdziwych źródłach choroby. Podstawą mojej terapii jest praca z mikroekspresją (patrz słowniczek) i mową ciała, dzięki temu już po kilku zdaniach mogę ocenić, czy pacjent mówi o rzeczywistych przyczynach swojej dolegliwości, czy zahacza jedynie o powierzchnię problemu, posługując się przy tym swoim argumentującym rozumem. Wtedy staram się wydobyć na powierzchnię faktyczne podłoże zaburzenia.

Zatem w pierwszym kontakcie postępuje Pan podobnie jak tradycyjni terapeuci. A jednocześnie uważa Pan, że konwencjonalne terapie często bardziej szkodzą, niż pomagają.

Rzeczywiście jestem przekonany, że nieustanne grzebanie w dzieciństwie, a więc w pierwszej linii psychoanaliza, ale również terapia konfrontacyjna często wyrządzają więcej szkód, niż przynoszą korzyści. Dotyczy to zwłaszcza terapii konfrontacyjnej, która w Niemczech jest wciąż jedną z podstawowych metod leczenia napadów paniki. Nie przywiązuje się w niej należytej wagi do pytania o przyczynę lęków, pacjent pod okiem terapeuty jest wystawiany na silne działanie bodźca i w tej konfrontacji ma się przekonać, że ów bodziec nie stanowi dla niego poważnego zagrożenia. Ta metoda nie pozwala pozbyć się głębokich źródeł strachu.

A co z psychoanalizą czy psychoterapią? Tutaj w długim procesie, trwającym nawet do...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI