SŁOWA, OBRAZY, DŹWIĘKI 8

Wstęp

LESZEK SZARUGA prezentuje literacką galerię odmieńców, BARTOSZ ŻURAWIECKI traktuje film "Niewierna" jak konfekcję erotyczną dla mieszczuchów, a BRONISŁAW MAJ analizuje wiersz Rosanny Warren.

Odmieńcy

Galeria odmieńców w literaturze – zarówno wśród autorów, jak bohaterów – jest niemal nieskończona. Inny, odmieniec, szaleniec czy wreszcie wariat to stali mieszkańcy pisarskich przestrzeni. Pojawiają się czasem jako postaci epizodyczne (lecz odgrywające role znaczące), bądź też jako osobowości, wokół których koncentruje się przebieg przedstawianych zdarzeń. Występują w postaci „zobiektywizowanej” przez opowieść pisaną w trzeciej osobie, ale bywa też, że sami są narratorami, opisującymi swój własny świat, a raczej ukazującymi nasz wspólny świat z odmiennej, często zaskakującej perspektywy. Lecz zasadne wydaje się pytanie o normę, o perspektywę „poprawną”.

Otóż literatura jest nieustannym ponawianiem tego pytania. Rozróżnienia między poszczególnymi terminami są tu ważne. Tak więc w romantyzmie bardzo precyzyjnie określano stany duchowe, jak choćby w „Uczcie szaleńców” Tadeusza Komara, gdzie kim innym jest „wariat”, kim innym zaś „szaleniec”: „Och! jam nie wariat – jam nie obłąkany! Jam tylko szaleniec – rozpaczą pijany”.

Z kolei Edmund Wasilewski prowokował już w tytule utworu: „Improwizacje wariata”. Między szaleństwem i wariactwem różnicą podstawową jest zapewne stan samoświadomości: wariat nie zdaje sobie sprawy ze swego stanu, szaleniec wie doskonale, skąd mu to przyszło. Ale może też być inaczej: szaleńcem zostaje się z wyroku innych, niejako przez mianowanie, tak jak w powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego „Szalona”, której bohaterka przeciwstawia się obowiązującemu modelowi życia rodzinnego, a także religijnego. Zonia uznana zostaje za szaloną, gdyż przekracza narzucone normy społeczne. Można zaryzykować twierdzenie, że za szaleńca uważa się osobę, która pragnie żyć na własny rachunek, nie licząc się z przyjętymi zasadami, łamiąc
tabu.

Ale też szaleńcem nazywany bywa ktoś owładnięty jakąś pasją czy natręctwem, którym podporządkowuje swe życie. Odmieńcem jest niemal każdy „nadwrażliwiec”. Ten wątek wyeksploatowała zwłaszcza literatura młodopolska, ukazując artystę jako takiego właśnie „odmieńca”, którego świadomość wyprzedza stan świadomości ogólnej, a tym samym czyni zeń człowieka na swój sposób „nieprzystosowanego”, „oderwanego od świata”: „Pan poeta, pan poeta...” – powiada z troską Maryna w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego. „Poeta”, a zatem rodzaj odmieńca, człowieka szalonego, opętanego, jak w wypadku bohatera tego dramatu, ideą „sztuki dla sztuki”. Rzecz postępuje dalej jeszcze u Stanisława Ignacego Witkiewicza, który swój dramat „Wariat i zakonnica” zadedykował następująco: „Poświęcona wszystkim wariatom świata (y compris inne planety naszego systemu i innych słońc Drogi Mlecznej) i Janowi Mieczysławskiemu”. Znamienne wydają się słowa tytułowego szaleńca – Walpurga: „Ja muszę żyć tu, w tym okropnym więzieniu, w świecie narzuconym mi przez moich katów, w świecie, którego nienawidzę. (...) Jesteśmy torturowani jak najgorsi zbrodniarze. A umrzeć nam nie wolno, bo społeczeństwo jest dobre, bardzo dobre, i dba o to, byśmy się nie przestali męczyć przedwcześnie”. Te słowa wspaniale korespondują ze słowami listu Josepha Conrada: „Trzeba do końca wlec za sobą kulę swojej indywidualności. Tak się płaci za piekielny i boski przywilej Myślenia – dlatego w tym życiu tylko wybrani są skazańcami: wspaniałą bandą, która rozumie i która jęczy, ale która idzie przez ziemię wśród tłumu zjaw o maniakalnych gestach i idiotycznych grymasach. Co wolisz – Idiotę czy skazańca?”. Idiotami są tu oczywiście przedstawiciele „bardzo dobrego społeczeństwa”.

Wariat zatem to człowiek, który chce się wyrwać z więzienia powszechnej, społecznej wyobraźni, z ucisku norm i zasad. W swoim mniemaniu na ogół także nie jest „normalny”, gdyż to, co uznawane bywa za normalność, jest dlań stanem niewoli, na który człowiek świadomie żyjący dobrowolnie zgodzić się nie może i nie powinien. Jedno wszakże zdaje się nie ulegać wątpliwości: literacki „wariat” czy „szaleniec” widzi świat w inny sposób niż przeciętny członek społeczności. Czasem chroni się w „szaleństwo”, gdyż, tak jak w znakomitej powieści Jerzego Krzysztonia „Obłęd”, wprost mówi o zniewoleniu przez system – w tym wypadku system autorytarny PRL. Podobnie zresztą postępuje wcześniej inny „szaleniec” – bohater powieści Jerzego Andrzejewskiego „Apelacja”. „Wariackie papiery” chroniły przed represjami, dawały poczucie nietykalności. Lecz w końcu nie przypadkiem opuszczający zakład bohater Krzysztonia, pozornie „uleczony”, powiada, zwracając się do czytelników swej opowieści: „Tak kończy się obłęd mój, drodzy bracia i siostry, a zaczyna się wasz, który trwać będzie przez pokolenia”.
Cóż – można na razie założyć, że i my niespodziewanie zupełnie uwolniliśmy się, przynajmniej do pewnego stopnia, z obłędu, którym był owładnięty bohater powieści: był on bowiem opętany szaleństwem historii. Tym bardziej, że historia wprzódy stanowiąca domenę ludzkiego ładu, w XX stuleciu okazała się – wedle okr...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI