Skrytki w duszy

Wstęp

Czym jest sekret? Czym tajemnica? Jak to się dzieje, że niektóre tajemnice równocześnie łączą i dzielą ludzi? Czego obawiają się „ludzie z kryjówek"? i czy to możliwe, aby - będąc prawym i szlachetnym - nie mieć żadnych tajemnic? To tylko część dylematów, jakie roztrząsają dr Łukasz Tischner, filozof i polonista oraz psychiatra dr hab. Bogdan de Barbaro. Dyskusję poprowadziła Dorota Krzemionka.

Dorota Krzemionka: – Na początku zdefiniujmy sobie słowo „tajemnica”. Czym ona jest, czym się różni od sekretu, jakiegoś zatajenia?
Bogdan de Barbaro: – Tajemnica to coś, co rozgrywa się między dwoma podmiotami albo dwiema osobami. Podkreślam tu słowo „między”, np. między dwiema osobami, osobą  a resztą świata, czy tymi, którzy nie mają dostępu do jakiejś wiedzy. Bo my – jak rozumiem – mamy się zająć właśnie tajemnicami międzyludzkimi, a nie metafizycznymi, teologicznymi, czy zwykłymi zagadkami.
Łukasz Tischner: – Trzeba jednak choćby wspomnieć o źródłosłowie. Słowo „tajemnica” (greckie mysterion) pierwotnie odnosiło się do relacji z Bogiem, łączyło się z jakimś rytuałem wtajemniczenia, który pozwalał komunikować się z bóstwem. Ten źródłosłów zakłada jakąś nieusuwalną niepoznawalność rzeczywistości, do której zmierzamy. Warto o tym pamiętać.
Bogdan de Barbaro: – Mnie się w ogóle podoba słowo „tajemnica”. I ta okoliczność niepoznawalności. Ona karci pychę człowieka. W tym sensie tajemnica – właśnie metafizyczna – bardzo mi odpowiada... 
Łukasz Tischner: – Warto pamiętać o tych tajemnicach metafizycznych, bo one w jakimś sensie także dotykają człowieka. Nawet w relacjach z bliskimi pozostaje przecież jakaś sfera nie do przekroczenia. To nawet nie musi się łączyć z zatajeniem. To jest jakaś stała niepoznawalność tej drugiej osoby. Ale z drugiej strony mamy sekrety, czyli coś, do czego ma dostęp jakaś węższa grupa...
Bogdan de Barbaro: – Sekret to byłaby taka „przyziemna tajemnica”, tak?
Łukasz Tischner: – Tajemnica, do której człowiek może w sprzyjających okolicznościach mieć dostęp...
Bogdan de Barbaro: – Jeden ma, drugi nie ma i wtedy jest sekret!
Łukasz Tischner: – Tak myślę. Więź bliskości czy zaufania decyduje o tym, komu się powierza sekret.
Bogdan de Barbaro: – Zatrzymajmy się na tym przez chwilę. Spójrzmy na to w kontekście rodziny. Jeśli zastanawiam się, jakiego słowa użyć w odniesieniu do niektórych zjawisk w rodzinie, to wydaje mi się, iż tajemnica jest czymś bardziej wzniosłym niż sekret. Bo czy powiemy o niedostępnym dzieciom sekrecie życia seksualnego rodziców, czy też o tajemnicy? Wydaje się, że kiedy mówimy o czymś subtelnym, czymś, co jest nie tylko subtelne, ale i ważne do utrzymania, to powiemy o tajemnicy.
Łukasz Tischner: – Co też chyba zakłada inicjację. Bo również w przypadku tajemnic płci mamy do czynienia z jakąś inicjacją, z procesem dojrzewania do prawdy o płci.
Bogdan de Barbaro: – Zwłaszcza, że „prawdy płci” nie należy sprowadzać jedynie do seksualności. Myślę tu o tajemnicy, która wiąże rodziców i tworzy granicę między nimi a dziećmi. Bo tajemnica tworzy granicę. Z jednej strony tej granicy są ci, którzy mają dostęp do tajemnicy, z drugiej – ci, którzy go nie mają. Np. rodzice ustalają metody pedagogiczne, jakie powinni stosować wobec krnąbrnego Wojtka, ale z nim tego nie uzgadniają. Plany pedagogiczne będą trzymać w tajemnicy. Sekret jest jednak czymś płytszym. Będzie dotyczył tego, co będzie jutro na śniadanie, jeżeli to ma być niespodzianka. Natomiast tajemnicę rozumiem jako coś poważniejszego.

Dorota Krzemionka: – Zaskoczył mnie Pan... Zawsze myślałam o tajemnicach jako o czymś, co izoluje ludzi...
Bogdan de Barbaro: – Jednych izoluje, drugich łączy. Znana terapeutka rodzinna Mara Selvini Palazzoli jako jedną z metod terapeutycznych proponowała wymyślenie sobie przez rodziców tajemnicy. Powtarzała: „Wymyślcie sobie jakąś tajemnicę przed dziećmi”. To integruje rodziców. Wyobraźmy sobie, że ktokolwiek z nas tutaj, dwie osoby wyjdą z pokoju na chwilkę i ustalą cokolwiek, jakiś drobiazg nawet, ale taki, że wiadomo, iż za żadne skarby nie powiemy tego innym... Natychmiast tworzy się więź.
Łukasz Tischner: – Od razu przypominają się sekrety działaczy podziemia... Ale mieliśmy rozmawiać o tajemnicach, które dotykają w jakiś sposób zła, które są jakąś formą zawstydzenia, trwale noszonego wstydu. Myślę, że w tym sensie najbardziej poręczną dla nas definicją tajemnicy byłoby jakieś zatajenie w relacji z innymi. Jak się domyślamy, gdzieś tam u spodu kryje się pamięć o jakimś wstydzie, czy też własnej winie. W każdym razie o wkroczeniu w obszar zła. Czy tego rodzaju zawstydzenie, poczucie winy ma być – jeżeli myśli się o dojrzałym, pełnym życiu – w którymś momencie przekraczane w kierunku jawności?
Bogdan de Barbaro: – Łatwiej byłoby chyba odpowiedzieć na pytanie: kiedy tajemnica powinna być mimo wszystko otworzona? Bo idea człowieka transparentnego, przezroczystego, takiego, który nie ma żadnych tajemnic, to jest obraz człowieka psychotycznego. Wszak częstym objawem schizofrenii jest poczucie, iż myśli kogoś są odczytywane, że inni wiedzą, co on myśli. To jest brak granicy, utrata granicy „ja”, utrata intymności. Nie muszę dodawać, jak dramatyczne cierpienie przeżywa człowiek, który ma poczucie, że jego myśli są znane. Każdy z nas ma mnóstwo tajemnic. I nie wyobrażam sobie, co mogłoby dobrego wyniknąć z tego, że Pan mi odsłoni swoje tajemnice, a ja Panu swoje...
Łukasz Tischner: – Dlatego stawiam pytanie: pod jakimi warunkami należałoby rozważać takie otwarcie? Ksiądz Józef Tischner napisał swego czasu esej pt. „Ludzie z kryjówek”. Jego treść można odnieść do problemu wstydliwego zatajania. Pisał on, że tytułowy człowiek z kryjówki lęka się prawdy, otworzenia przed drugim. Boi się, bo sądzi, że ten drugi może go poniżyć, zawstydzić. Ta prawda, którą starannie skrywa w sobie, w jego mniemaniu dyskwalifikuje go w oczach  innych, zagraża jego godności. Wybiera więc kryjówkę jako niedogodny, ale jedyny dostępny mu obszar bezpieczeństwa. To życie w kryjówce jest z jednej strony życiem niewolnika, z drugiej życiem kogoś, kto – jak mówił ksiądz Tischner – choruje na nadzieję, bo nie widzi przed sobą żadnej drogi, on tkwi w wiecznym teraz. Ratunkiem dla człowieka z kryjówki jest „przetrawienie siebie” – heroiczne powierzenie swej bolesnej prawdy drugiemu, wyjście z kryjówki. Oczywiście nie zawsze i nie przed każdym można ujawnić swoje najbardziej intymne sekrety. Ale są chyba pewne warunki, pod którymi niektóre zatajenia wyjawiamy. Jednym z nich jest poczucie bliskości z osobą, dzięki której mogę wyjść z kryjówki.
Bogdan de Barbaro:
– Bliskość to tylko jeden z warunków. Pracowałem kiedyś z małżeństwem i na jednej z sesji kobieta ujawniła mężowi, że była w dzieciństwie molestowana seksualnie. Wcześniej nigdy o tym nie wspomniała. Z tą tajemnicą – tu to słowo wydaje się adekwatne – chodziła przez kilkadziesiąt lat. Ten fakt, ta trauma, ciążyła na jej życiu codziennym, na jej...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI