Seksualność dzieci to nie temat tabu - mówi Agnieszka Stein w rozmowie z Dotą Szymborską

Psychologia i życie

Seksualność jest tematem trudnym tylko dla dorosłych. Dla dzieci poznawanie swojego ciała jest tak samo zajmujące, jak oglądanie bajki czy przyglądanie się pełzającej gąsienicy. Wielu rodziców nie czuje się na siłach rozmawiać o seksie, cielesności z małymi dziećmi, a przecież rzeczowa rozmowa pomoże dziecku zorientować się nie tylko w swojej seksualności, ale też odważnie zadawać kolejne życiowe pytania.

Dota Szymborska: W jakim wieku dziecka my, dorośli możemy mówić o tym, że jego czy jej zachowania wiążą się z seksualnością? Czy istnieje seksualność dzieci?
Agnieszka Stein: Seksualność to całokształt zjawisk związanych z płcią. Nie ma zatem takiego momentu, kiedy kategoria płci nie odnosi się do osoby. Pytasz, od kiedy w życiu dzieci jest obecna seksualność? Odpowiadam – zawsze. Jeszcze przed urodzeniem płód w łonie matki potrafi się masturbować. Tak samo jak zdarzają się zdjęcia czy filmiki z USG, gdzie dziecko ssie kciuk, tak samo potrafi dotykać swoich narządów płciowych. Inny przykład to nadawanie imienia, tutaj też obecna jest seksualność, przecież większość imion jest powiązana z płcią.

Może inaczej, kiedy rodzice zaczynają widzieć seksualność swojego dziecka? Może właśnie wtedy, gdy zauważą, że dziecko interesuje się swoimi genitaliami?
Czasem rodzicom przychodzi do głowy, że dziecko jest osobą seksualną, gdy pojawia się sytuacja, która im, rodzicom, kojarzy się z seksualnością. To dzieje się w bardzo różnych momentach, bo każdy rozumie seksualność trochę inaczej. 

Wyobraźmy sobie taką sytuację na placu zabaw: dziewczyna buja się na zabawce-koniku i widocznie sprawia jej radość ocieranie się łechtaczką o element huśtawki. Albo jak chłopiec przybiega do matki i z radością pokazuje, jakiego ma „długiego siusiaka”, i mówi, że wie, jak zrobić, żeby urósł. Nam dorosłym w takich momentach czasem brakuje słów, nie wiemy, jak się zachować. Z jednej strony chcemy, by dzieci wiedziały, że je kochamy i akceptujemy w całości, z drugiej nie są to zachowania, na które jest przyzwolenie w sferze publicznej. Co możemy zrobić, by wspierać i wychowywać dzieci?
Jak mówimy o małych dzieciach, to ich zachowania nie są dla nich problemem. Mogą być za to wyzwaniem dla dorosłych. Myślę, że warto, by rodzice zaczęli od uspokojenia się, zatrzymania i zastanowienia się, o co im naprawdę chodzi, co im przeszkadza. Często jest tak, że nikt nie zauważa takich sytuacji, nie każdy na to zwraca uwagę. Mam takie doświadczenie, że nawet rodzice nie zawsze orientują się, co się dzieje. Nasza obawa może być nieuzasadniona. To nie jest tak, że dopiero nastolatek odkrywa swoje ciało, taki przedszkolak też poznaje siebie. To zupełnie naturalne. Maluch zauważa, co się z nim dzieje, łączy fakt dotykania penisa z tym, że ten rośnie, a jemu jest przyjemnie. To miłe, że chce się podzielić swoją obserwacją z rodzicem. A co może zrobić dorosły? Przede wszystkim nie peszyć, nie oceniać. Zauważyć, podsumować i… zająć się czymś innym. Można powiedzieć: „Tak, rzeczywiście, wszystkie siusiaki tak potrafią”. Dziecko jest otwarte na to, co się z nim dzieje. Często rodzic jest bardziej przejęty sytuacją niż maluch. Starszym dzieciom tłumaczy się, czego nie robi się publicznie, co jest intymną aktywnością. Jeżeli chodzi o dziewczynkę na placu zabaw, to moja hipoteza jest następująca: nikt na to nie zwróci uwagi. Bardziej zauważalne może być zamieszanie robione przez rodzica. Jeżeli rodzicowi jest bardzo trudno w takiej sytuacji, to może warto, żeby on spo...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI